A jest ich sporo, bo regularnie odbywają się cztery w roku plus liczne, szczególnie w początkowej fazie kryzysu, szczyty nadzwyczajne. Nie twierdzę, że to, co tam się dzieje, to tylko czcza gadanina. Było kilka konkretnych ustaleń, jak choćby pakiety pomocowe dla Grecji, Portugalii, polityczne uzgodnienia w sprawie sześciopaku, tworzenie funduszu ratunkowego strefy euro. Ale od pewnego czasu ma się wrażenie, że te ustalenia nie mają mocy sprawczej.
*
Weźmy zarządzanie gospodarcze. Od wybuchu kryzysu wiadomo było, że trzeba zacieśnić integrację gospodarczą. Stąd pomysł sześciopaku: pakietu sześciu aktów prawnych, który ma zwiększać dyscyplinę fiskalną, możliwości jej kontrolowania, a także dawać Komisji Europejskiej i państwom UE większy wgląd w nierównowagę gospodarczą poszczególnych państw. Pomysł dobry, nawet już doprowadzony do legislacyjnego końca.
Zanim jednak zakończyły się negocjacje dotyczące sześciopaku, powstał pomysł paktu dla euro, który miałby pójść. Szybko zamienił się w euro plus, bo dołączyły do niego państwa spoza strefy euro. I tutaj sytuacja nabrała dynamiki. Nawet nie rozpoczęły się prace nad euro plus, a już Nicolas Sarkozy i Angela Merkel zgłaszają kolejny pomysł: eurorządu. Nad szczegółami pracuje teraz szef Rady Europejskiej Herman Van Rompuy, który do grudnia przedstawi propozycję.
*
Jeszcze Van Rompuy nie przedstawił nawet zarysu eurorządu, a już zgłasza się Jose Barroso i mówi: Komisja Europejska jest eurorządem. I na potwierdzenie tej tezy wygłasza kolejno dwa przemówienia w Parlamencie Europejskim (dwa tygodnie temu w Strasburgu i dwa dni temu w Brukseli), w których z niespotykaną wcześniej pasją opowiada, jak będzie ratował Europę. W każdym z tych przemówień jest mnóstwo recyklingu: szef KE wymienia stare pomysły opakowane w nowy papier, jak choćby reforma regulacji finansowych. I po jednym nowym. Najpierw zapowiada podatek od transakcji finansowych, potem dokapitalizowanie banków. Pierwsza z propozycji wątpliwa, bo 70 proc. transakcji odbywa się w londyńskim City, a rząd Camerona raczej nie zgodzi się na nowy podatek. Druga potrzebna, ale bez konkretów i bez mocy sprawczej. Bo to nie Barroso, ale Sarkozy i Merkel będą decydować o dokapitalizowaniu banków.
Co więcej, wiedzą o tym inwestorzy i płynące z Brukseli zaklęcia słabo już na nich działają. Bo widzą, jak padają kolejne tabu. Najpierw odporne na kryzys miały być Portugalia i Irlandia ratowane teraz miliardami euro. Potem wypłacalna miała być obdarowana pierwszą pożyczką Grecja, której właśnie przyznano kolejny kredyty, a w zakulisowych rozmowach przygotowuje się scenariusz jej bankructwa. Po dwóch seriach testów wytrzymałościowych zdrowe miały być europejskie banki, dla których wszyscy szukają teraz pieniędzy. Oby nie padł ostatni z głoszonych mitów: o trwałości strefy euro i oczywistym w niej miejscu dla Grecji.