Nowym zjawiskiem jest przede wszystkim wolniejszy przyrost nowych placówek – wynika z danych analizującej rynek farmaceutyczny firmy IMS Health. W trzecim kwartale 2005 r. w Polsce działały 11 854 apteki, pięć lat później było ich już 13 687. Teraz, po trzech kwartałach, jest 13 855. Rynek wyhamował. To zrozumiałe, bo sprzedaż leków też rośnie wolniej niż kilka lat temu: w trzecim kwartale 2011 r. rynek był wart 23,2 mld zł, a rok wcześniej 22,3 mld zł.

– W całej Polsce aptek nadal przybywa. Ale są regiony, gdzie jest odwrotnie – mówi Marcin Gawroński, ekspert IMS Health, pokazując mapę. Wynika z niej, że do regionów najbardziej sprzyjających aptekarzom należą Mazowsze, Śląsk, Małopolska, Wielkopolska, Opolszczyzna i Podkarpacie. Liczba aptek topnieje natomiast w woj. łódzkim (najbardziej, bo aż o 2,8 proc. w stosunku do ubiegłego roku), lubelskim i warmińsko-mazurskim. Zaskoczeniem może być sytuacja w dużych miastach: na plusie pod względem liczby nowych aptek jest tylko Warszawa. W Łodzi jest ich aż o 14 proc. mniej niż rok temu, a np. w Gdańsku o 3 proc.

– Najwięcej nowych aptek powstaje w centrach handlowych i marketach – podkreśla Gawroński. – Najszybciej rosną też apteki zrzeszone w sieciach, których w całej Polsce już jest ok. 230, choć nie we wszystkich regionach mają równie silną pozycję.

Tak jak dotąd, wśród sieci najwięcej jest takich, które należą do hurtowni farmaceutycznych (9 proc.). Apteki, żeby wzmocnić swoją pozycję i poprawić wyniki, angażują się też coraz silniej w programy lojalnościowe, których jest 52. W programach organizowanych przez hurtownie uczestniczy już 52 proc. aptek. Nową siłą na rynku jest 40 grup zakupowych aptek, do których należy już 10 proc. placówek.

To oznacza, że już blisko 68 proc. polskich aptek działa w jakiegoś rodzaju grupie, czy to zakupowej, czy franczyzie, programie lojalnościowym lub sieci. Te tendencje najwyraźniej widać w dużych miastach. Przykładowo, w Warszawie spośród 639 aptek 62 proc. należy do programów lojalnościowych, 37 proc. działa w ramach sieci, a 6 proc. – grup zakupowych. Grupy najpopularniejsze są w Radomiu (tam należy do nich 31 proc. aptek) i Zielonej Górze (30 proc.). W mniejszych ośrodkach jest na odwrót.