– W ostatnich trzech latach nie zwiększyło się rozwarstwienie płac – uważa Piotr Lewandowski z Instytutu Badań Strukturalnych. Tłumaczy, że w latach 2008 – 2010 podwyżki wyhamowały w tych działach gospodarki, które dotąd były liderami nie tylko pod względem poziomu zarobków, ale też wysokości podwyżek: w branży motoryzacyjnej, górnictwie, farmacji, instytucjach i firmach zajmujących się działalnością ubezpieczeniowa, finansową oraz w mediach.
Ekonomista zwraca uwagę na jeszcze jeden efekt spowolnienia gospodarczego mający wpływ na rynek pracy. – W kryzysie najczęściej pracę tracą kobiety. Tym razem było inaczej. Zwalniano w przemyśle, gdzie pracuje więcej mężczyzn, a w usługach, często sfeminizowanych, zatrudnienie rosło. Bezrobocie bardziej dotknęło mężczyzn niż kobiety – mówi Piotr Lewandowski.
Z danych GUS wynika, że choć w ostatnich dwóch latach podwyżki znacznie wyhamowały, płace nie straciły na realnej wartości.
W 2008 r. przeciętne miesięczne wynagrodzenie realne brutto w gospodarce narodowej rosło o 5,9 proc (a w firmach, gdzie pracuje od dziesięciu pracowników, o 6,1 proc). Rok później, w 2009 r., wskaźnik ten wynosił 2 proc., zaś w zeszłym roku 1,5 proc. W tym roku dynamika wzrostu wynagrodzeń realnie jest jeszcze mniejsza, wynosi ok. 1 proc. Ale w dwóch poprzednich latach wolniej niż w całej gospodarce rosły płace w sektorze przedsiębiorstw: w zeszłym roku o 0,8 proc, a w 2009 r. o 1,1 proc.
1 proc.