Pol­ska wa­lu­ta roz­po­czę­ła dzień od lek­kie­go umoc­nie­nia. Za eu­ro pła­co­no w War­sza­wie 4,55 zł. Do­lar kosz­to­wał 3,44 zł, a frank szwaj­car­ski 3,68 zł.

W dru­giej czę­ści dnia na­stro­je na ryn­ku wa­lu­to­wym za­czę­ły się po­gar­szać. Być mo­że część in­we­sto­rów prze­stra­szy­ła się in­for­ma­cji, że w li­sto­pa­dzie in­fla­cja w Pol­sce wy­nio­sła aż 4,8 proc. Ro­sną­ce ce­ny, głów­nie pa­liw, mo­gą mieć ne­ga­tyw­ne kon­se­kwen­cje dla ca­łej go­spo­dar­ki. W szczy­to­wym mo­men­cie wy­prze­da­ży, po godz. 17, za eu­ro pła­co­no już 4,57 zł, czy­li naj­wię­cej od wio­sny 2009 r. Do­lar kosz­to­wał wów­czas 3,5 zł (rocz­ne mak­si­mum), a frank 3,71 zł.

Wie­czo­rem zło­ty od­ro­bił część strat. Eu­ro wy­ce­nia­ne by­ło na mniej niż 4,56 zł, do­lar na 3,48 – 3,49 zł, a frank na nie­speł­na 3,69 zł.

Na ryn­ku dłu­gu ce­ny pol­skich ob­li­ga­cji zmie­nia­ły się wczo­raj mi­ni­mal­nie. Opro­cen­to­wa­nie pa­pie­rów dzie­się­cio­let­nich spa­dło do 5,97 proc. z 5,98 proc. Ren­tow­ność pię­cio­la­tek wzro­sła do 5,38 proc. z 5,37 proc., a dwu­la­tek do 4,97 proc. z 4,93 proc.