Ściganie starych długów nie jest dziś żadną trudnością. Umożliwia to funkcjonujący od 2010 r. w Lublinie e-sąd. Firmy windykacyjne zaczęły masowo z niego korzystać. Opłaca im się odzyskiwać długi nawet poniżej 100 zł i sprzed dziesięciu lat – wynika z analizy "Rz". Ale w tej beczce miodu jest łyżka dziegciu: setki tysięcy spraw o zapłatę zatkało e-sąd i wydłużyło wydanie nakazu zapłaty z kilku dni do nawet trzech miesięcy, a więc tak jak w sądzie tradycyjnym.
Droga dla każdego
Wiesław S., lokalny przedsiębiorca z Zabrza, otrzymał trzy tygodnie temu z e-sądu nakaz zapłaty za niezapłaconą w 2001 r. umowę z Canal+: 300 zł i 117,77 zł odsetek. Sprawę przeciwko niemu skierowała spółka P.R.E.S.C.O. Group specjalizująca się w nabywaniu i obsłudze wierzytelności detalicznych m.in. od firm telekomunikacyjnych, ubezpieczeniowych, banków, dostawców usług telewizji kablowej i Internetu, dostawców mediów (energia elektryczna, gaz, woda). – Orzeczenie zapadło w kilka dni. Złożyłem sprzeciw, bo Canal+ kazał płacić za umowę, którą zerwałem i oddałem dekoder. E-sąd w Lublinie skierował sprawę do sądu powszechnego w Zabrzu. Teraz muszę odkopać stare dokumenty sprzed dziesięciu lat, wynająć adwokata i stracić czas – utyskuje.
Bo przed e-sądem sprawę złożyć jest łatwo. Może to zrobić każdy przez stronę internetową EPU, czyli elektroniczne postępowanie upominawcze. To postępowanie przewidziano dla prowadzenia najprostszych spraw: roszczeń pieniężnych, w których stan faktyczny nie wymaga przeprowadzenia postępowania dowodowego. W dodatku ponoszone koszty są w porównaniu z tradycyjnym sądownictwem bardzo niskie. Na przykład opłata sądowa wynosi tylko 5 proc. wartości przedmiotu sporu plus ok. 2 proc. tzw. opłaty manipulacyjnej od przelewu. – To prowizja operatora płatności w systemie teleinformatycznym – mówi Piotr Krupa, prezes firmy windykacyjnej Kruk SA.
Wierzyciel nie musi przed e-sądem przedkładać pełnomocnictwa procesowego – to oszczędność 17 zł.
– Kolejną zaletą jest zniesienie obowiązku ponoszenia przez obie strony sporu opłat od zażalenia i skargi na orzeczenie referendarza sądowego – dodaje prezes Krupa. Wierzyciel nie wydaje też na znaczki pocztowe, koszty druku pism itp., nie musi płacić za wydanie mu klauzuli wykonalności.