Wczorajszy poranek przyniósł dalszą przecenę naszego pieniądza. Euro kosztowało 4,36 zł. Frank był wyceniany na 3,63 – 3,64 zł, a dolar na 3,45 zł.

Wydawało się, że na tych poziomach złoty zanotował już dzienny dołek. Tymczasem po godz. 15 przez światowe rynki finansowe, w tym walutowe, przetoczyła się kolejna fala wyprzedaży. Inwestorzy zamykali pozycje, ponieważ bali się decyzji dotyczących Grecji, które mogą zapaść na wieczornym szczycie unijnym.

Mocna przecena euro (było najtańsze do dolara od prawie dwóch lat)?pociągnęła w dół notowania złotego. Wieczorem euro i frank były o 1,1 proc. droższe niż we wtorek i kosztowały 4,39 zł i prawie 3,66 zł. Dolar drożał w tym czasie aż 2,4 proc., do 3,49 zł, i był najdroższy od stycznia.

Niechęć inwestorów do polskich aktywów objęła też nasze papiery dłużne. Ich ceny gwałtownie spadły. Pod koniec dnia rentowność obligacji dziesięcioletnich wynosiła już 5,5 proc., a pięcioletnich 5,1 proc. Oprocentowanie dwulatek zwyżkowało do 4,89 proc. Było najwyższe w tym roku.