Słabe dane makroekonomiczne ze Stanów Zjednoczonych (w tym z rynku pracy) sprawiły, że inwestorzy znowu zaczęli cieplej patrzeć na euro, które w środę odrobiło część strat wobec amerykańskiego dolara. Skorzystał też na tym złoty. Kursy zagranicznych walut w Warszawie zmieniły się w środę minimalnie, choć na finiszu były nieco wyższe niż na wcześniejszej sesji.

Euro wieczorem kosztowało 4,19 zł, czyli 0,2 proc. więcej niż we wtorek. Notowania szwajcarskiego franka zwyżkowały do 3,45 zł, czyli o 0,3 proc. Dolar nie zmienił wartości i wciąż kosztował nieco ponad 3,26 zł.

Oznak paniki trudno było też doszukać się na rynku długu. Co więcej, inwestorzy chętnie kupowali polskie papiery, przez co ich ceny wzrosły.

Szczególnie dużym wzięciem cieszyły się dwulatki, których rentowność spadła do 3,06 proc. i zbliżyła się do historycznego minimum ustanowionego pod koniec ub.r. (3,3 proc.). Oprocentowanie dziesięciolatek zmalało do 3,81 proc., a pięciolatek nie zmieniło się i wynosiło 3,34 proc.