Większość zarządzających na polskim rynku poszukuje spółek wzrostowych, czyli wykazujących wysoką dynamikę zysków. Natomiast zespół Legg Mason Asset Management stawia tylko na firmy o wysokiej wartości wewnętrznej, nisko wycenione przez rynek. Takie podejście w długim wieloletnim okresie ma pozwolić maksymalnie wykorzystać potencjał kupowanych akcji. Dobrym przykładem są papiery takich spółek, jak LPP (stopa zwrotu 1 333,4 proc. od początku inwestycji) czy Zakłady Azotowe Puławy (100,1 proc.), by wymienić tylko te, które znajdowały się w portfelu funduszu na koniec grudnia ubiegłego roku. Wadą takiej polityki inwestycyjnej jest to, że w portfelu funduszu można znaleźć pozycje, które mocno tracą na wartości. Chodzi między innymi o Sygnity (strata 69,17 proc. od początku inwestycji) czy Libet (strata 57 proc.). W sumie od początku 2009 r. (początek pokryzysowej hossy) stopa zwrotu funduszu wyniosła 51,22 proc. Jest to wynik lepszy od średniej rynkowej o ok. 2,5 pkt proc., ale jednocześnie słabszy od benchmarku o 16,9 pkt proc.

Polityka inwestycyjna Legg Mason Akcji jest atrakcyjna, jednak z powodu braku mechanizmów pozwalających wycofać się w porę z nietrafionych inwestycji od kilku lat nie przynosi stóp zwrotu istotnie wyższych niż średnia w grupie. Co ważniejsze, wyniki funduszu odbiegają od tych osiąganych przez najlepsze fundusze akcji polskich uniwersalnych.

Za proces inwestycyjny odpowiada sześcioosobowy zespół (szefem jest Piotr Rzeźniczak pełniący również funkcję członka zarządu), działający w niezmienionym składzie od 2007 r. Można więc mówić o wzorowej i cały czas unikalnej na polskim rynku stabilności. Aby kupić spółkę do portfela, potrzebna jest zgoda wszystkich członków zespołu. Trudno znaleźć inne TFI, w którym decyzje zapadałyby w tak kolektywny sposób. Członkowie zespołu koncentrują się na poszukiwaniu spółek nie tylko atrakcyjnych fundamentalnie, ale przede wszystkim posiadających przewagę konkurencyjną. Ich wycena musi być niska na tle innych przedsiębiorstw z branży. Politykę inwestycyjną funduszu dobrze obrazuje przykład spółki Kogeneracja. Jej akcje były kupowane w latach 2008–2009, gdy kurs oscylował w przedziale 50–70 zł. Gdy wzrósł do ponad 110 zł, zarządzający zredukowali swoje zaangażowanie o połowę, osiągając zysk. W następnych latach kurs ponownie spadł (przejściowo poniżej 50 zł). Nie wywołało to nerwowej reakcji zarządzających, którzy nadal doceniają fundamenty spółki, a jej obecną wycenę uznają za zbyt niską.

Po 2010 r. zmiany w składzie portfela są symboliczne. Sprowadzały się do sprzedaży akcji zaledwie kilku spółek. W okresie od czerwca 2011 r. do czerwca 2012 r. zarządzający nie kupili (zgodnie ze sprawozdaniami) ani jednej spółki.

Ryzyko inwestycyjne związane z funduszem jest stosunkowo niskie. Dla inwestorów ceniących przewidywalność wyników jest to ważna zaleta. Kolejną są bardzo niskie na tle grupy koszty zarządzania.