Masowe protesty, które miały miejsce latem tego roku w Egipcie, Turcji i Brazylii, dobitnie przypominają, że o kierunku, w którym zmierza historia, decyduje klasa średnia. Pytanie jednak brzmi, jaki to kierunek.
Dzisiejszy świat jest świadkiem trzeciej wielkiej rewolucji klasy średniej. Pierwszą, w XIX wieku, przyniosła rewolucja przemysłowa. Druga miała miejsce po II wojnie światowej; obie dokonywały się przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych i Europie.
Wygląda na to, że trzecia będzie największa i najszerzej zakrojona. Przez ostatnią dekadę dokonywała się w Chinach, ale szybko rozszerza się na resztę Azji, Amerykę Łacińską, a nawet Afrykę. Niektórzy eksperci przewidują, że w przeciągu dwóch dekad większość światowej populacji będzie można zdefiniować jako klasę średnią, jeżeli chodzi o posiadane środki i ambicje – dotyczy to między innymi edukacji, telefonów komórkowych, samochodów i, co najważniejsze, zdolności koncentrowania się na czymś innym niż podstawowe potrzeby bytowe. To nadzieje i frustracje tych milionów ludzi ukształtują przyszłość.
Spore aspiracje
Oczekiwania w tej grupie są wysokie. Kiedy Pew Research Center ankietował wiosną tego roku prawie 40 tys. ludzi w 39 krajach, zadawaliśmy kluczowe pytanie dotyczące aspiracji klasy średniej: Czy dzieci w waszym kraju będą miały lepsze życie niż ich rodzice? Znaczna większość w przeważającej liczbie krajów rozwiniętych odpowiedziała: „nie". Jedynie 33 procent Amerykanów uważa odwrotnie. W Wielkiej Brytanii odsetek ten wynosi 17 procent, w Japonii – 15, a we Francji – 9.
Jednak w Chinach 82 procent respondentów oczekuje, że ich dzieciom będzie powodzić się lepiej, w Brazylii podobnie myśli 79 procent. Większość ankietowanych w Chile, Malezji, Wenezueli, Indonezji, na Filipinach, w Nigerii, Ghanie i Kenii wierzy, że następne pokolenie czeka lepsze życie niż obecne.