W latach 2014-2015 zatrudnienie w Telekomunikacji Polskiej (Orange Polska) spadnie o nieco ponad 3,3 tys. osób. 2,95 tys. odejdzie na mocy podpisanej i ogłoszonej w poniedziałek wieczorem umowy społecznej. Kolejnych 413 osób odejdzie z grupy wraz Wirtualną Polską. Dane te powinny uspokoić inwestorów, którzy wyprzedawali dziś papiery po feralnej depeszy agencyjnej, pokazującej tylko część prawdy.
W poniedziałek kurs akcji Telekomunikacji Polskiej tracił na zamknięciu sesji 6,3 proc., ale chwilę wcześniej spadał nawet o 10 proc. do 9,1 zł.
Za spadkami notowań telekomu stała depesza PAP, powielona szybko przez Bloomberga. PAP podała początkowo tylko tzw. "pilną" : jedno zdanie z informacją, że na mocy ustaleń zarządu z pracownikami w latach 2014-2015 z firmy odejdzie 2,25 tys. osób. Jak się okazało w rozwinięciu depeszy, źródłem tej informacji był przewodniczący związku zawodowego "Błękitna Linia". Kurs zanurkował, ponieważ podana bez dalszego opisu skala redukcji zatrudnienia była niższa od oczekiwanej dla grupy. Inwestorzy nie spodziewali się jednego: opublikowane dane dotyczyły tylko spółki-matki, co okazało się dopiero w rozwinięciu depeszy agencji.
Giełdowi gracze zareagowali nerwowo z dwóch powodów. Po pierwsze, mieli w pamięci wcześniejsze informacje płynące z zarządu kierowanego jeszcze przez Macieja Wituckiego. W kolejnych latach tempo ograniczenia zatrudnienia w grupie miało zostać utrzymane w tym i w kolejnych latach na poziomie około 1700 osób rocznie, tak, aby w 2016 r. liczba zatrudnionych wynosiła 15-16 tys. osób. Informacja PAP wskazywała, że co roku z firmy odejdzie około 1,1 tys. osób.
Po drugie, nowy prezes Bruno Duthoit prezentowany był przez niektóre media biznesowe, jako osoba od restrukturyzacji, co mogło utwierdzić inwestorów w przekonaniu, że cięcia będą wyższe niż zapowiadane.