Nie dość, że przewidział kryzys gospodarczy, zanim ten nadszedł, to jeszcze trafnie wskazał, co będzie jego przyczyną. Jest pretendentem, a nie prorokiem, dlatego że jego wizja była dużo bardziej katastroficzna niż rzeczywistość. A katastrofę dużo łatwiej przewidzieć.
„Kiedy nadchodzi kryzys” zostało wydane po raz pierwszy w 2006 roku. Na rok przed tym, gdy na świecie wybuchł kryzys gospodarczy, przed którego nadejściem autor ostrzegał. Książka, po niewielkich uzupełnieniach, trafiła do polskich księgarń dopiero w tym roku. Co wcale nie osłabia jej proroczego charakteru.
Przepaść, w której miała znaleźć się światowa gospodarka, a wraz z nią miliardy ludzi na całym świecie, została tylko zasypana setkami miliardów dolarów rządowej pomocy i długiem, który będą musiały spłacać przyszłe pokolenia. I wszystko wskazuje na to, że skutków tych działań w przyszłości nie unikniemy.
Prognozy Maksa Ottego, wydane w 2006 roku, nie są oparte na rozbudowanych symulacjach i analizach. Autor powtarza w jednej książce obawy i przestrogi wygłaszane przez wielu innych ekonomistów, zarówno przed 2006 rokiem, jak i po 2007 r., czyli po załamaniu światowej gospodarki. Z tym że to Otte znalazł się wśród tych nielicznych, którzy w okresie hossy wieszczyli coś więcej niż korektę.
Kryzys był, i można przypuszczać, że wciąż jest, nieunikniony z trzech powodów – finansowania bieżącej konsumpcji długami; spekulacji (w tym głównie nieruchomościami i na rynkach finansowych); uzależnienia globalnego popytu od jednej gospodarki, która równocześnie cierpi na dwie wcześniej wymienione choroby. Nie bez znaczenia są też zjawiska czysto monetarne, wywodzące się zdaniem autora (a nie jest w tym odosobniony) z paktu w Bretton Woods i przejęcie roli rezerwowej waluty świata przez dolara kosztem złota.