Egzotyczne inwestycje, czyli jak zarabiać na pasjach

Skrzypce, prawa autorskie do przebojów Michaela Jacksona, wina, biustonosze Madonny – firmy asset management prześcigają się w pomysłach inwestycyjnych. Na razie raczej na świecie niż w Polsce

Publikacja: 11.01.2010 06:30

Jednym z najbardziej płynnych rynków aktywów „egzotycznych” jest rynek rzadkich znaczków pocztowych,

Jednym z najbardziej płynnych rynków aktywów „egzotycznych” jest rynek rzadkich znaczków pocztowych, który według danych spółki Stanley Gibbons wart jest ok. 10 mld USD

Foto: GG Parkiet

W latach 1988-1989 właściciela zmieniły dwie pary skrzypiec słynnego włoskiego lutnika Stradivariusa. Ich ceny wynosiły 750 tys. USD i 1,2 mln USD. Niespełna dwie dekady później, w latach 2007–2008, znów doszło do dwóch takich transakcji. Tym razem opiewały one jednak na 7 i 10 mln USD. W dużym uproszczeniu oznacza to, że każdego roku tego typu instrumenty drożały nominalnie o niespełna 11,5 proc. Nic dziwnego, że znaleźli się zapaleńcy, którzy postanowili wykorzystać inwestycyjny potencjał tego rynku. W 2008 r. powstał fundusz Fine Violin, który docelowo zamierza ulokować 100 mln USD w skrzypce Stradivariusa, Giuseppe Guarneriego del Gesu i innych mistrzów lutnictwa z przełomu XVII i XVIII w. Zarządzający znają też sposoby na podbicie wartości instrumentów: wystarczy np. „pożyczyć” je dobrze rokującym skrzypkom, którzy sami nie mogliby sobie na ich zakup pozwolić. Po kilku latach renoma artysty spłynie na używane przez niego skrzypce.

[srodtytul]Wykorzystać nieefektywność[/srodtytul]

Unikatowe skrzypce należą do całej gamy nietypowych „aktywów”, którymi w ostatnich latach coraz częściej interesują się fundusze. Dość wymienić dzieła sztuki, dobre roczniki wina i whisky, znaczki pocztowe, drogocenne kamienie i zegarki, prawa transferowe do piłkarzy czy też wszelkie gatunki „kolektybiliów” w rodzaju pamiątek i autografów celebrytów.

Mimo różnorodności, dobra mają szereg wspólnych cech. Przede wszystkim są rzadkie, co gwarantuje, że popyt na nie będzie zawsze przewyższał podaż. Dynamika ich cen powinna dzięki temu być w niewielkim tylko stopniu skorelowana z koniunkturą na typowych rynkach finansowych. Doskonale przystają więc one do najpowszechniejszego dziś inwestycyjnego kredo, jakim jest dywersyfikacja portfela.

Ograniczona podaż sprawia ponadto, że te egzotyczne rynki są w pewnym sensie nieefektywne: z kilkoma wyjątkami (np. indeks cen 100 najcenniejszych win Liv-ex czy też wskaźnik najbardziej „płynnych” znaczków SG-100) nie istnieją na nich regularne kwotowania. Wyszukiwanie atrakcyjnie wycenionych obiektów wymaga więc najczęściej specjalistycznej wiedzy spoza dziedziny finansów. W efekcie indywidualni inwestorzy z reguły nie mają do tych obiecujących rynków bezpośredniego przystępu, co tłumaczy rozwój segmentu egzotycznych funduszy.

[srodtytul]Polacy przekonują się powoli[/srodtytul]

Tego rozwoju nie widać na naszym rodzimym rynku. W ofercie Alior Banku można znaleźć fundusz inwestujący w wina Ipopema Fine Wine FIZAN, stworzony specjalnie dla klientów banku przez Ipopema TFI. Firma Wealth Solutions również proponuje produkt inwestycyjny pozwalający zarabiać na skrzynkach napoju bogów, a ponadto inny – nastawiony na zyski z lokowania w whisky.

Klienci za pośrednictwem firmy kupują butelki lub beczki szkockiej whisky typu single malt, wytwarzanej przez pojedyncze destylarnie z jednego rodzaju słodu jęczmiennego. Whisky tego typu to zaledwie 0,2 proc. światowej produkcji, jest więc ceniona przez konsumentów i kolekcjonerów, a jej wartość zyskuje z czasem. Możliwość inwestowania w stare samochody, utalentowane osoby oraz sztukę oferuje też firma New World Alternative Investments. To w zasadzie wszystko. Do niedawna inwestycje w sztukę proponowało też Skarbiec TFI, jednak zainteresowanych było niewielu i projekt okazał się nierentowny.

– Z całą pewnością fundusze egzotyczne będą wcześniej czy później oferowane na rynku polskim i zapewne znajdzie się również grupa inwestorów zainteresowana takimi inwestycjami – przewiduje Marcin Mierzwa, wicedyrektor Biura Maklerskiego Alior Banku. Obecnie instytucja nie ma planów wprowadzania tego typu produktów. – Niewykluczone jednak, że w razie wyraźnego zainteresowania większej grupy klientów, takie produkty pojawią się w ofercie – zaznacza Marcin Mierzwa.

Plany na przyszły rok ma natomiast Wealth Solutions. – Nie wszystkie mogę jeszcze ujawnić – śmieje się Maciej Kossowski, prezes firmy. – Wiem, że w Europie Zachodniej tworzone są produkty finansowe, dzięki którym drobni ciułacze inwestują np. w zakup samolotu, tankowca czy finansowanie wydobycia ropy. Wstępnie rozpatrujemy inwestowanie w samoloty. Kryzys spowodował, że ich ceny spadły i jest sporo okazji, jednocześnie samolot charakteryzuje się długim okresem użytkowania.

Może przynosić przychody z bieżącej eksploatacji i również w średnim terminie zyskiwać na wartości. Generalnie podoba nam się pomysł zbierania środków od większej grupy niewielkich inwestorów po to, by umożliwić im zarabianie tam, gdzie działają tylko duże instytucje. To stwarza wartość dodaną dla inwestora – przekonuje Kossowski.

[srodtytul]Zaczęło się od sztuki[/srodtytul]

Jedną z pierwszych na świecie egzotycznych firm inwestycyjnych była zorientowana na dzieła sztuki Fine Art Fund Group – założona na początku bieżącej dekady – która dziś zarządza około 100 mln USD. Pierwszy fundusz, lokujący głównie w artystyczne blue chips (np. płótna Pabla Picassa i Edgara Degasa), uruchomiła w 2004 r., lecz jego sukces zachęcił ją do stworzenia trzech kolejnych, inwestujących m.in. w dzieła obiecujących młodych artystów, sztukę chińską oraz bliskowschodnią.

Dotychczasowa stopa zwrotu na sprzedanych „aktywach” oscyluje wokół 30 proc., a zarządzający oczekują, że w dłuższym terminie fundusze będą pomnażały kapitał inwestorów o co najmniej 10 proc. rocznie. Ponieważ dotychczasowe fundusze nie przyjmują już nowych wpłat, a zainteresowanie jest duże, towarzystwo szybko uruchamia kolejne projekty. Obecnie zbiera 100 mln USD do funduszu wzorowanego na swoim pierwszym pomyśle, a w 2010 r. powstać ma fundusz skupujący kolekcje wyprzedawane przez galerie, muzea czy banki, które mają problemy finansowe.

Do historii sukcesu należy zaliczyć też niewątpliwie produkty inwestycyjne spółki Stanley Gibbons – dealera znaczków pocztowych, monet i autografów, który szczyci się 150-letnią historią. Oferuje on fundusze o gwarantowanej stopie zwrotu rzędu 15 proc. w ciągu pięciu lat i 50 proc. w ciągu dziesięciu lat, podkreślając przy tym, że z dużym prawdopodobieństwem wyniki będą lepsze. Te śmiałe zapewnienia znajdują oparcie w historycznych danych na temat dynamiki cen oferowanych przez spółkę aktywów (patrz ramka).

[srodtytul]Ugruntowany rynek alkoholi[/srodtytul]

Wśród egzotycznych aktywów ugruntowane miejsce zajmują alkohole: wino i whisky. Zdaniem ekspertów, najwyższe stopy zwrotu można osiągać, kupując whisky w beczkach i to najlepiej taką, która została wyprodukowana np. w latach 60. czy 70. przez niedziałające już destylarnie. Michael Kappen, założyciel World Whisky Index – platformy, która zapewnia światowy rynek wtórny dla whisky, szacuje, że stopy zwrotu z takiej inwestycji sięgają 25–20 proc. rocznie.

Są historyczne przykłady znacznie wyższych – np. butelka whisky Black Bowmore z 1964 r. przez ostatnie 14 lat zyskiwała średnio 144 proc. rocznie. Wysoką w ujęciu historycznym stopę zwrotu dawały też indeksy winne Liv-ex 100 i Liv-ex 500 (patrz ramka). Ten pierwszy od początku 2009 r. do końca listopada zyskał 15 proc., drugi zaś około 6 proc. Wprawdzie w tym czasie więcej można było zarobić na akcjach, ale w dłuższym terminie inwestycja w wino wydaje się atrakcyjna, zwłaszcza biorąc pod uwagę jej bezpieczeństwo. Korelacja miesięcznych stóp zwrotu z indeksu WIG20 i indeksu Liv-ex 100 wynosi 0,29.

W uproszczeniu oznacza to, że w 30 proc. zmiany indeksu winnego są podyktowane wahaniami indeksów giełdowych, odpowiednio spadki spadkami i wzrosty wzrostami. I tak, gdy w 2008 r. giełdowi gracze liczyli wielkie straty (S&P 500 stracił 38,9 proc.), Liv-ex 100 zniżkował „tylko” o 15 proc., a Liv-ex 500 zyskał 6 proc. Choć więc wino w czasie kryzysu nie chroniło przed stratą kapitału, wyraźnie ją ograniczało. Tym bardziej że w 2007 r. Liv-ex 100 zyskał 40 proc., a Liv-ex 500 blisko 30 proc., podczas gdy S&P 500 i WIG 20 zyskały jedynie 3,5 proc.

Wyniki winnych funduszy nie zawsze jednak odzwierciedlają ruchy tych indeksów. Na przykład Wealth Asset Manager’s Fine Wine Fund stracił w 2009 r. (do końca listopada) 2 proc., a oferowany w Polsce Ipopema Fine Wine FIZAN zyskał w tym czasie około 4 proc. (licząc w funtach brytyjskich). Maciej Jasiński, wiceprezes Ipopema TFI, zastrzega, że fundusz utworzony jest na czas określony (do 30 czerwca 2013 r.) i jego rentowność należy rozpatrywać wyłącznie w takim horyzoncie. Lepiej prezentuje się portfel „en primeur” z rocznika 2008. Jego wartość wzrosła o ok. 30 proc.

[srodtytul]Więcej szumu, niż funduszy[/srodtytul]

Biorąc pod uwagę powodzenie Fine Art Fund i Stanleya Gibbonsa, niemal gwarantowany wydaje się sukces uruchomionego w listopadzie 2009 r. Emotional Assets Fund, który dysponuje obecnie około 15 mln funtów. Łącząc inwestycje w dzieła sztuki, znaczki, monety, biżuterię, a nawet starodruki, jego zarządzający zamierzają wypracować roczną stopę zwrotu na poziomie 15 proc.

Nie wszystkim egzotycznym funduszom udaje się jednak dotrzymać kroku wygórowanym deklaracjom. Tak się stało w przypadku szwajcarskiej firmy Diapason, która wiosną 2007 r. zamierzała pozyskać na londyńskiej giełdzie 400 mln USD do pierwszego funduszu inwestującego w szlifowane diamenty, i to tylko te o wartości powyżej 1 mln USD. Diamond Circle Capital ruszył ostatecznie z rocznym opóźnieniem i pięciokrotnie mniejszym od planowanego kapitałem. Do końca 2008 r. fundusz stracił 13,3 proc., a w 2009 r. (stan na koniec listopada) był 18,4 proc. na minusie.

Jeszcze więcej jest przypadków egzotycznych wehikułów inwestycyjnych, których perspektywy wydawały się świetlane, ale mimo to nie wyszły one poza fazę zapowiedzi. Wiosną 2009 r. pismo „The Art. Newspaper” oceniło, że co najmniej cztery fundusze sztuki, które poprzedniego roku ogłosiły plany zebrania łącznie 200 mln USD, musiały wycofać się z tego pomysłu. W 2008 r. sporo też mówiło się o spółce Anchorage Capital Partners, która zamierzała uruchomić fundusz inwestujący w gitary znanych muzyków. Sukces wydawał się murowany, bowiem indeks śledzący ceny 42 takich instrumentów (obliczany przez branżowe pismo „Vintage Guitar”) sprzed 1960 r. w okresie od 1991 r. do końca 2008 r. zyskiwał rocznie średnio 12 proc. Słuch o tej inicjatywie jednak zaginął, a telefony w Anchorage Capital milczą.

[srodtytul]Niejasne perspektywy[/srodtytul]

Trudno dziś czegokolwiek dowiedzieć się także o funduszu, którego start na początek 2009 r. zapowiadała firma Marquee Capital, na co dzień zarabiająca na gromadzonych kolekcjach gadżetów celebrytów oraz organizowaniu ich wystaw. Spółka posiada obecnie około 120 pamiątek związanych z Madonną i to właśnie głównie w gadżety tej piosenkarki zamierzała lokować kapitał inwestorów.

– W ostatnich dziesięciu latach wartość kolekcji pamiątek związanych z wielkimi gwiazdami wzrosła ponad czterokrotnie. Teraz profesjonalni zarządzający mogą pokazać, że rynek pop czy rock jest nie tylko rynkiem rozrywki, ale także rynkiem stwarzającym okazje do zarabiania pieniędzy – tłumaczył ideę funduszu Ted Owen, dyrektor zarządzający londyńskiego domu aukcyjnego The Fame Bureau. Jak wynika ze strony internetowej Marquee, firma przyjmuje wkłady, lecz ostatnie informacje o stopach zwrotu pochodzą z 2007 r. Wciąż niepewna jest też przyszłość funduszy, które chcą zarobić na wartym setki miliardów USD rocznie rynku transferów piłkarzy.

Strategia jest prosta: fundusz wspiera finansowo wybrany klub w zamian za regularne odsetki oraz udział w przychodach ze sprzedaży praw do utalentowanych zawodników, gdy taka transakcja nastąpi. Dwa lata temu w samej Wielkiej Brytanii w sferze planów były trzy takie podmioty, ale pewny jest start tylko Hero Football Fund, który zamierza osiągać roczną stopę zwrotu rzędu 10 proc. Zniknięcie konkurentów po części wynika zapewne z problemów prawnych. Najprostsza metoda inwestowania na piłkarskim rynku– wyszukiwanie talentu i kupowanie udziałów w jego prawach transferowych – okazała się bowiem w wielu ligach piłkarskich nielegalna.

Niejasne są też perspektywy inwestycji w muzykę, którymi zainteresowanie wzrosło po śmierci Michaela Jacksona. Fundusze za pieniądze inwestorów kupują udziały w takich firmach fonograficznych, które nie tylko wydają płyty, ale też posiadają prawa autorskie do przebojów, głównie nieżyjących już gwiazd, takich jak Elvis Presley, Frank Sinatra czy Billie Holiday.– Na inwestycji w wydawnictwo muzyczne można zarobić 20 proc. rocznie albo i więcej – powiedział agencji Bloomberga Lawrence Mestel, szef Primary Wave, wydawnictwa z portfela Credit Suisse.

Wydaje się, że najwięcej będzie można zarobić na Michaelu Jacksonie. – Dochód z „Thrillera” i „Billie Jean” będzie historycznie rekordowy – mówią przedstawiciele brytyjskiej firmy PRS for Music. Donald Passman z Gang, Tyre, Ramer & Brown studzi jednak entuzjazm, wskazując, że tego typu inwestycje nie są wolne od ryzyka. – Chociażby spadająca sprzedaż detaliczna w przemyśle muzycznym czy coraz mniejszy budżet reklamowy spowodowały, że w ciągu ostatnich pięciu lat wartość wydawnictw muzycznych zmniejszyła się nawet o 50 proc. – twierdzi.

[srodtytul]Rozrywka dla zamożnych[/srodtytul]

To, że Polacy bardzo powoli przekonują się do wysublimowanych inwestycji wynika w dużej mierze z relatywnie niskiego poziomu zamożności naszego kraju. Wspólną cechą większości egzotycznych funduszy są bowiem wysokie koszty wejścia dla inwestorów. Aby zostać uczestnikiem funduszu Violin Fund, trzeba ulokować w nim co najmniej 100 tys. euro, które na dodatek zostaną zamrożone na pięć lat. To najpopularniejsze reguły gry. Przy tym Phillip Hoffman, szef towarzystwa Fine Art Fund, radzi, aby ulokowana w jego funduszach kwota wynosiła zaledwie 5 proc. kapitału inwestora. Ponieważ minimalna inwestycja wynosi od 100 do 250 tys. USD, oznacza to, że są one skierowane do osób posiadających co najmniej 2–5 mln USD.

Wśród egzotycznych funduszy zdarzają się jednak takie, które są otwarte także na mniej zasobnych inwestorów. Należy do nich wspomniany Diamond Circle Capital, którego jednostki uczestnictwa dostępne są na londyńskiej giełdzie – obecnie kosztują około 5,5 USD. Stanley Gibbons dopuszcza minimalną inwestycję rzędu 10 tys. USD. Minimalna kwota inwestycji w produkty oferowane przez polski Wealth Solutions to 25 tys. zł. W przypadku funduszu winnego oferowanego przez Alior Bank to 50 tys. euro.

Poza tym nawet w przypadku, gdy minimalna inwestycja jest wysoka, ograniczenie to można częściowo obejść. – Mamy wsparcie wielu prominentnych inwestorów instytucjonalnych, np. funduszy hedgingowych, którzy lokują u nas po kilka miliardów euro. Teoretycznie więc mniej zamożni inwestorzy mogą powierzyć nam swoje środki za pośrednictwem funduszy funduszy (funds of funds) – wskazuje w rozmowie z „Parkietem” przedstawiciel Violin Fund Francois Mann-Quirici.

[srodtytul]Brak płynności największą wadą[/srodtytul]

Choć ukierunkowanie na zamożnych zawęża grono potencjalnych adresatów takich funduszy, jest to kluczowy element ich strategii. Zakłada się bowiem, że tacy inwestorzy będą dysponowali nadmiarem gotówki niezależnie od koniunktury. Co jednak ważniejsze, tylko majętni inwestorzy są w stanie zamrozić kapitał w nietypowych aktywach na kilka lat. Tymczasem w przypadku egzotycznych funduszy jest to konieczne, ze względu na ograniczoną płynność rynków, na których działają. – Dzięki temu, że inwestorzy godzą się na zamrożenie kapitału, nie jesteśmy zmuszeni kupować instrumentów w pośpiechu, gdy nie dostrzegamy naprawdę atrakcyjnych ofert – tłumaczy Francois Mann-Quirici.

Ten brak płynności jest jednak największą wadą egzotycznych inwestycji. – W takich okresach jak 2008 r., kiedy następuje masowa ucieczka inwestorów od ryzykownych instrumentów, możliwość wyjścia z inwestycji w instrumenty, dla których nie ma wystandaryzowanego rynku, jest często niemożliwa, albo jest możliwa po bardzo nieatrakcyjnych cenach – mówi Marcin Mierzwa z Alior Banku. Na przykład ograniczona jest płynność inwestycji w certyfikaty funduszu winnego Ipopemy i Alior Banku. – Certyfikaty funduszu nie są notowane. Dodatkowym ograniczeniem jest to, że wykup certyfikatów możliwy jest, o ile fundusz dysponuje środkami płynnymi – mówi Maciej Jasiński, wiceprezes Ipopema TFI.

[srodtytul]Inwestycja i przyjemność[/srodtytul]

Pomimo pewnych niedogodności i w wielu przypadkach niepewnych wciąż perspektyw, egzotyczne fundusze mają nad klasycznymi inwestycjami jedną zasadniczą przewagę: mogą dostarczyć niematerialnych przyjemności. I tak, jeden z założycieli Hero Football Fund, Nick Hely-Hutchinson przekonuje, że uczestnicy będą mogli czerpać satysfakcję z tego, że przyczyniają się do rozwoju mniej znanych klubów piłkarskich.

Phillip Hoffman, założyciel Fine Art Fund Group, nie tylko organizuje dla inwestorów obiady połączone z dyskusją o sztuce, ale także pozwala na wypożyczenie niektórych dzieł z „portfela” towarzystwa. Z kolei londyńska firma Arch Financial Products, zarządzająca funduszem inwestującym w wina z Bordeaux, zaprasza inwestorów na wycieczki, których głównym punktem jest degustacja „aktywów”. – To są namacalne aktywa. Można ich dotknąć, poczuć – przekonuje Bernard Duffy, dyrektor zarządzający spółką Emotional Assets Management Research.

Według niego czynnik ten nabrał ostatnio tym większego znaczenia, że kryzys podkopał zaufanie inwestorów do nieprzejrzystych często strategii funduszy hedgingowych.

[ramka][srodtytul]Rynek znaczków w miarę płynny[/srodtytul]

Jednym z najbardziej płynnych rynków aktywów „egzotycznych” jest rynek rzadkich znaczków pocztowych, który według danych spółki Stanley Gibbons wart jest ok. 10 mld USD. Uczestniczy w nim 48 mln kolekcjonerów, a zatem średnio na jednego przypada pakiet znaczków o wartości przeszło 200 tys. USD. Inwestycje w tę klasę aktywów wydają się dość bezpieczne. Choć w 2009 r., gdy na tradycyjnych giełdach trwała hossa, indeks 100 najbardziej poszukiwanych znaczków SG-100 zyskał zaledwie 0,8 proc., rok wcześniej, w okresie głębokiej bessy, zwyżkował o 3,3 proc. Ogólnie, od początku 2000 r. do końca listopada 2009 r. zyskał 90 proc. (S&P 500 stracił w tym czasie 25 proc.), co daje roczną stopę zwrotu rzędu 6,7 proc. Prowadzony przez Stanleya Gibbonsa indeks najbardziej poszukiwanych auto-grafów Fraser’s 100 też raczej nie notuje spadków, z wyjątkiem nieznacznych w 2002 r. W latach 1997–2008 zyskał ok. 300 proc. W tym czasie po ponad 1000 proc. zyskały na wartości podpisy Andy’ego Warhola, Paula McCartneya, George’a Harrisona, Neila Armstronga i Fidela Castro. Dane za 2009 r. nie są jeszcze dostępne. Ceny? Zestaw podpisów amerykańskich prezydentów kosztuje ok. 200 tys. funtów. Zdjęcie z podpisami The Beatles jest warte jedną dziesiątą tego.

[srodtytul]W portfelach głównie Liv-ex[/srodtytul]

Wyniki większości funduszy rynku winnego są pochodną zmian wartości indeksów Liv-ex 100 lub Liv-ex 500 obrazujących ceny odpowiednio 100 i 500 najbardziej uznanych win na świecie (stawki za skrzynki, na które składa się 12 butelek), głównie win czerwonych z regionu Bordeaux. W Liv-ex 100 odpowiadają one za 91 proc. portfela, a w Liv-ex 500 za 64 proc. Pozostałe „składniki indeksów” pochodzą z Burgundii, Szampanii, Rhone i małych włoskich winnic. Część zarządzających inwestuje mniej więcej benchmarkowo, budując portfel odpowiadający strukturą któremuś z indeksów. Inni stawiają na selekcję i wybierają do portfeli najlepsze według nich butelki z indeksu. Niekiedy i te spoza wskaźników, jednak w ich przypadku płynność bywa bardzo ograniczona. [/ramka]

Czytaj też na [link=http://www.parkiet.com/artykul/7,885847_Egzotyczne_inwestycje___czyli_jak_zarabiac_na_pasjach.html]www.parkiet.com[/link]

Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy