Wśród egzotycznych funduszy zdarzają się jednak takie, które są otwarte także na mniej zasobnych inwestorów. Należy do nich wspomniany Diamond Circle Capital, którego jednostki uczestnictwa dostępne są na londyńskiej giełdzie – obecnie kosztują około 5,5 USD. Stanley Gibbons dopuszcza minimalną inwestycję rzędu 10 tys. USD. Minimalna kwota inwestycji w produkty oferowane przez polski Wealth Solutions to 25 tys. zł. W przypadku funduszu winnego oferowanego przez Alior Bank to 50 tys. euro.
Poza tym nawet w przypadku, gdy minimalna inwestycja jest wysoka, ograniczenie to można częściowo obejść. – Mamy wsparcie wielu prominentnych inwestorów instytucjonalnych, np. funduszy hedgingowych, którzy lokują u nas po kilka miliardów euro. Teoretycznie więc mniej zamożni inwestorzy mogą powierzyć nam swoje środki za pośrednictwem funduszy funduszy (funds of funds) – wskazuje w rozmowie z „Parkietem” przedstawiciel Violin Fund Francois Mann-Quirici.
[srodtytul]Brak płynności największą wadą[/srodtytul]
Choć ukierunkowanie na zamożnych zawęża grono potencjalnych adresatów takich funduszy, jest to kluczowy element ich strategii. Zakłada się bowiem, że tacy inwestorzy będą dysponowali nadmiarem gotówki niezależnie od koniunktury. Co jednak ważniejsze, tylko majętni inwestorzy są w stanie zamrozić kapitał w nietypowych aktywach na kilka lat. Tymczasem w przypadku egzotycznych funduszy jest to konieczne, ze względu na ograniczoną płynność rynków, na których działają. – Dzięki temu, że inwestorzy godzą się na zamrożenie kapitału, nie jesteśmy zmuszeni kupować instrumentów w pośpiechu, gdy nie dostrzegamy naprawdę atrakcyjnych ofert – tłumaczy Francois Mann-Quirici.
Ten brak płynności jest jednak największą wadą egzotycznych inwestycji. – W takich okresach jak 2008 r., kiedy następuje masowa ucieczka inwestorów od ryzykownych instrumentów, możliwość wyjścia z inwestycji w instrumenty, dla których nie ma wystandaryzowanego rynku, jest często niemożliwa, albo jest możliwa po bardzo nieatrakcyjnych cenach – mówi Marcin Mierzwa z Alior Banku. Na przykład ograniczona jest płynność inwestycji w certyfikaty funduszu winnego Ipopemy i Alior Banku. – Certyfikaty funduszu nie są notowane. Dodatkowym ograniczeniem jest to, że wykup certyfikatów możliwy jest, o ile fundusz dysponuje środkami płynnymi – mówi Maciej Jasiński, wiceprezes Ipopema TFI.
[srodtytul]Inwestycja i przyjemność[/srodtytul]
Pomimo pewnych niedogodności i w wielu przypadkach niepewnych wciąż perspektyw, egzotyczne fundusze mają nad klasycznymi inwestycjami jedną zasadniczą przewagę: mogą dostarczyć niematerialnych przyjemności. I tak, jeden z założycieli Hero Football Fund, Nick Hely-Hutchinson przekonuje, że uczestnicy będą mogli czerpać satysfakcję z tego, że przyczyniają się do rozwoju mniej znanych klubów piłkarskich.
Phillip Hoffman, założyciel Fine Art Fund Group, nie tylko organizuje dla inwestorów obiady połączone z dyskusją o sztuce, ale także pozwala na wypożyczenie niektórych dzieł z „portfela” towarzystwa. Z kolei londyńska firma Arch Financial Products, zarządzająca funduszem inwestującym w wina z Bordeaux, zaprasza inwestorów na wycieczki, których głównym punktem jest degustacja „aktywów”. – To są namacalne aktywa. Można ich dotknąć, poczuć – przekonuje Bernard Duffy, dyrektor zarządzający spółką Emotional Assets Management Research.
Według niego czynnik ten nabrał ostatnio tym większego znaczenia, że kryzys podkopał zaufanie inwestorów do nieprzejrzystych często strategii funduszy hedgingowych.
[ramka][srodtytul]Rynek znaczków w miarę płynny[/srodtytul]
Jednym z najbardziej płynnych rynków aktywów „egzotycznych” jest rynek rzadkich znaczków pocztowych, który według danych spółki Stanley Gibbons wart jest ok. 10 mld USD. Uczestniczy w nim 48 mln kolekcjonerów, a zatem średnio na jednego przypada pakiet znaczków o wartości przeszło 200 tys. USD. Inwestycje w tę klasę aktywów wydają się dość bezpieczne. Choć w 2009 r., gdy na tradycyjnych giełdach trwała hossa, indeks 100 najbardziej poszukiwanych znaczków SG-100 zyskał zaledwie 0,8 proc., rok wcześniej, w okresie głębokiej bessy, zwyżkował o 3,3 proc. Ogólnie, od początku 2000 r. do końca listopada 2009 r. zyskał 90 proc. (S&P 500 stracił w tym czasie 25 proc.), co daje roczną stopę zwrotu rzędu 6,7 proc. Prowadzony przez Stanleya Gibbonsa indeks najbardziej poszukiwanych auto-grafów Fraser’s 100 też raczej nie notuje spadków, z wyjątkiem nieznacznych w 2002 r. W latach 1997–2008 zyskał ok. 300 proc. W tym czasie po ponad 1000 proc. zyskały na wartości podpisy Andy’ego Warhola, Paula McCartneya, George’a Harrisona, Neila Armstronga i Fidela Castro. Dane za 2009 r. nie są jeszcze dostępne. Ceny? Zestaw podpisów amerykańskich prezydentów kosztuje ok. 200 tys. funtów. Zdjęcie z podpisami The Beatles jest warte jedną dziesiątą tego.
[srodtytul]W portfelach głównie Liv-ex[/srodtytul]
Wyniki większości funduszy rynku winnego są pochodną zmian wartości indeksów Liv-ex 100 lub Liv-ex 500 obrazujących ceny odpowiednio 100 i 500 najbardziej uznanych win na świecie (stawki za skrzynki, na które składa się 12 butelek), głównie win czerwonych z regionu Bordeaux. W Liv-ex 100 odpowiadają one za 91 proc. portfela, a w Liv-ex 500 za 64 proc. Pozostałe „składniki indeksów” pochodzą z Burgundii, Szampanii, Rhone i małych włoskich winnic. Część zarządzających inwestuje mniej więcej benchmarkowo, budując portfel odpowiadający strukturą któremuś z indeksów. Inni stawiają na selekcję i wybierają do portfeli najlepsze według nich butelki z indeksu. Niekiedy i te spoza wskaźników, jednak w ich przypadku płynność bywa bardzo ograniczona. [/ramka]
Czytaj też na [link=http://www.parkiet.com/artykul/7,885847_Egzotyczne_inwestycje___czyli_jak_zarabiac_na_pasjach.html]www.parkiet.com[/link]