Trwająca od stycznia przecena funta w tym tygodniu nabrała rozmachu. W ciągu dwóch dni brytyjska waluta straciła wobec dolara około 1,9 proc., podczas gdy w całym ubiegłym tygodniu zniżkowała o 1,4 proc. Od początku roku kurs spadł już o przeszło 7 proc. Żadna inna spośród głównych walut świata nie była w tym okresie wobec amerykańskiej tak słaba.
Co więcej, funt zaczął gwałtownie tracić nawet wobec euro, które w ostatnich tygodniach także osłabiało się wobec dolara. Od poniedziałku brytyjska waluta zniżkowała wobec europejskiej o 1,5 proc.
[srodtytul]Ryzyko polityczne[/srodtytul]
Ucieczka inwestorów od funta ma zresztą takie same przyczyny jak deprecjacja euro. Podobnie jak część członków unii walutowej – Grecja, Hiszpania, Portugalia czy Irlandia – Wielka Brytania boryka się z poważnymi problemami fiskalnymi. W ubiegłym roku deficyt brytyjskich finansów publicznych sięgnął według Komisji Europejskiej 12,1 proc. PKB. W tym roku zbliży się zapewne do 13 proc. i jeszcze w 2011 r. nie spadnie poniżej 10 proc. W efekcie w przyszłym roku dług publiczny Londynu przekroczy 88 proc. PKB i będzie dwukrotnie wyższy niż przed kryzysem.
Nadzieją na konsolidację finansów publicznych były wybory parlamentarne, które najprawdopodobniej odbędą się 6 maja. Wyraźnym faworytem była dotychczas opozycyjna Partia Konserwatywna zapowiadająca zdecydowane kroki oszczędnościowe. Z opublikowanego w niedzielę sondażu wynika jednak, że przewaga torysów nad rządzącą Partią Pracy stopniała do zaledwie 2 pkt proc. Oznacza to, że gdyby wybory odbyły się dzisiaj, Wielka Brytania po raz pierwszy od 30 lat miałaby rząd mniejszościowy.