Przyjdź do mojego domu

– Oczywiście, że Aleppo jest najstarsze – Abdallah, młody chłopak, którego spotkałem w jednej z kawiarni, nie ma żadnych wątpliwości. – Damaszek też jest stary, ale to nie to samo

Publikacja: 12.03.2010 01:31

W zaciszu meczetu mężczyźni studiują Koran

W zaciszu meczetu mężczyźni studiują Koran

Foto: Fotorzepa, Michał Głombiowski

Red

Spór o to, które z dwóch największych miast Syrii – Damaszek czy Aleppo – jest najdłużej nieprzerwanie zamieszkałym miastem na Ziemi trwa przynajmniej od kilkudziesięciu lat. Mieszkańcy każdego z nich uważają, że to ich miejsce może się poszczycić tym chlubnym mianem. Na szczęście spór ogranicza się do trwających godzinami dyskusji i uszczypliwości, nie przeradzając się w ostry zatarg.

Naukowcy skłaniają się do tego, by palmę pierwszeństwa oddać dzisiejszej stolicy Syrii. Damaszek, będący obecnie szybko rozwijającą się metropolią, jest zamieszkiwany przypuszczalnie od około 7 tys. lat. Aleppo, położone niedaleko północnej granicy kraju, też nie jest młodzieniaszkiem. Większość badaczy uznaje jednak, że zostało założone nieco później. Na pewno w XVIII w. p.n.e. było już prężnym ośrodkiem miejskim. Nauka nie dysponuje dowodami bezspornie określającymi wiek każdego z miast.

– No dobrze, może i Damaszek jest starszy – godzi się w końcu Abdallah. – Ale Aleppo prawdziwsze.

Oba miasta są do siebie podobne. Rzeczywiście jednak większość turystów uznaje Aleppo za bardziej autentyczne, a więc ciekawsze. Za bramami Starego Miasta niewiele się zmieniło od tysięcy lat. Wchodząc przez nie, zostawia się za sobą hałas samochodów i gęste spaliny. Po uliczkach suku – ogromnego bazaru – płynie rzeka ludzi. Tłum przesuwa się wolno, przystając przy stoiskach z jedzeniem, biżuterią, materiałami, słodyczami i przyprawami usypanymi w kolorowe stożki. Kobiety zakryte od stóp do głów długimi szatami poszukują przedmiotów przydatnych w domu, ich mężowie rozglądają się, gdzie mogliby się napić kawy lub słodkiej herbaty. Sklepikarze przepychają się z załadowanymi wózkami, żebracy oczekują na datki, a rzeźnicy kroją połcie mięsa lub, opierając się o zawieszone na hakach zwierzęce tusze, patrzą na ten korowód.

Syria od zawsze żyła handlem, a Aleppo leżało na skrzyżowaniu szlaków kupieckich. Sprzedawcy nie są jednak nachalni, nie zaciągają do sklepów jak w Maroku czy Egipcie, nie czują się też urażeni, gdy niczego nie kupimy. Czekają na klientów, uśmiechając się od ucha do ucha, a gdy widzą turystę, bardziej interesuje ich to, z jakiego kraju przyjechał i czy podoba mu się w Syrii, niż to, czy coś u nich kupi.

[srodtytul]Drzemka w meczecie[/srodtytul]

Opracowany ponad 50 lat temu plan rozwoju miasta zakładał radykalną przebudowę starówki w Aleppo. Część budynków miała zostać wyburzona, a w ich miejscu pojawić się miały szerokie ulice wzorowane na arteriach miast zachodnich. Na szczęście miłośnikom historii udało się odwieść rząd od tych zamiarów – nowe aleje pojawiły się tylko wokół Starego Miasta.

Starówka Aleppo jest ogromna. Teren otoczony murem pamiętającym X w. zajmuje prawie 365 hektarów. Z zachodu na wschód przecina go uliczka Suk Bab Antakya, przechodząca później w Suk al-Saqatiye, Suk al-Attarin i Suk Al-Zarb. We wszystkich kierunkach rozchodzą się od tego szlaku liczne wąskie uliczki.

O uwagę zwiedzającego walczą także meczety, dawne szkoły koraniczne (medresy), zabytkowe łaźnie (hammamy) i świetnie zachowane chany (zajazdy kupieckie). Aby spokojnie przyjrzeć się szczegółom architektonicznym, najlepiej przyjść tu w piątek, dzień wolny dla muzułmanów, gdy stoiska są zamknięte i ludzi niewielu.

Wielki Meczet (Jama’a al-Kebir) w północnej części Starego Miasta, zwany też Meczetem Ummajadów, powstał na miejscu greckiej agory około 715 r., jej fundatorem był kalif Walid I. Od tego czasu świątynia była wielokrotnie przebudowywana. Na ogromnym, wyłożonym marmurowymi płytami dziedzińcu stoją fontanny ablucyjne. Po rytualnym oczyszczeniu wierni zmierzają do niskiej, trójnawowej sali modlitw z podłogą wyłożoną dywanami. Można tu się zatopić w modlitwie, przestudiować Koran, porozmawiać, a nawet się przespać. W chronionej kratą wnęce znajduje się duży sarkofag, w którym przechowywana jest ponoć głowa Zachariasza – ojca Jana Chrzciciela, którego muzułmanie uważają za proroka.

Główny trakt Starego Miasta kończy się od wschodu ogromną cytadelą otoczoną głęboką fosą. Za czasów greckich była w tym miejscu świątynia Zeusa, od IV w. p.n.e. zaczęto rozbudowywać fortecę, a obecny kształt zyskała w XII w. Ściany monumentalnej budowy wyłożono gładkimi płytami marmuru,

które utrudniały atakującym sforsowanie murów. Jedyne wejście prowadzi przez wsparty na przęsłach most i solidną basztę, z korytarzem załamującym się kilkakrotnie pod kątem prostym. Ułatwiało to obronę – atakujący musieli pokonać wąskie przejście, w którym stanowili łatwy cel dla strzelców.

Wnętrze cytadeli było niegdyś gęsto zabudowanym, samowystarczalnym miastem. Do dziś zachowały się fundamenty domów, fragmenty łaźni, cystern, meczetów, a także zrekonstruowana sala tronowa.

[srodtytul]Życie na słupie[/srodtytul]

Wiem, wiem, wszyscy jesteśmy terrorystami – Waddah uśmiecha się trochę gorzko. Poznaliśmy się zaledwie przed kilkunastoma minutami, a już siedzimy w jego sklepie z antykami i popijamy arak – mocną wódkę anyżową. Waddah, podobnie jak większość mieszkańców Syrii, zdaje sobie sprawę, że Bliski Wschód jawi się ludziom Zachodu jako miejsce pełne muzułmańskich ekstremistów i wylęgarnia następców bin Ladena. Dopiero na miejscu turyści odkrywają, że ludzie są tu gościnni i przyjaźni, a kraj bezpieczny. Działalność terrorystów nie znajduje u mieszkańców Syrii poparcia.

Następnego dnia Waddah zabiera mnie na wycieczkę. Po sutym tradycyjnym śniadaniu (solony jogurt z oliwą, oliwki, hummus z ciecierzycy, pasta z bakłażanów, kozi ser, mocna kawa z kardamonem) wyruszamy jego samochodem w stronę granicy z Turcją.

Mijamy nieliczne wioski. Teren robi się lekko pofałdowany, pojawiają się nagie wapienne skały. Około 35 km od Aleppo, na wzgórzu pomiędzy drzewami piniowymi, znajduje się Qal’at Siman – miejsce, w którym na wysokiej kolumnie Szymon Słupnik spędził prawie 40 lat życia.

Pustelnik w 412 r. zamieszkał w położonym niedaleko klasztorze, który jednak niebawem porzucił, przeprowadzając się na kolumnę. Z początku mierzyła ona zaledwie 3 metry wysokości, z czasem jednak została podwyższona do około 18 metrów. Słup zwieńczony był platformą, która stanowiła całą przestrzeń życiową ascety. Szymon, żywiąc się tym, co przynieśli mu ludzie, oddawał się modlitwie, umartwianiu, z czasem zaczął głosić kazania. Tak w każdym razie wynika ze źródeł literackich, naukowcy wciąż się jednak się spierają, na ile są one wiarygodne i czy pustelnik rzeczywiście spędził na kolumnie tyle lat życia. Pewne jest, że jego sława szybko rosła, podobnie jak liczba przybywających do niego pielgrzymów. A po jego śmierci w miejscu tym zbudowano świątynię.

Bizantyjska budowla wzniesiona na planie greckiego krzyża zachowała się w doskonałym stanie, dekoracyjne drobne ornamenty nad szerokimi łukami, niemal klasyczne kapitele i ozdobne krzyże nad oknami i portalami sprawiają wrażenie, jakby przed chwilą odeszli od nich rzemieślnicy. Na środku ośmiobocznego dziedzińca, w miejscu, w którym niegdyś znajdował się słynny słup, leży teraz duży głaz, ponoć część słupa. Ze wzgórza rozciąga się widok na całą okolicę, tureckie góry Dur Naglari na zachodzie i las od wschodu. Wokół nie widać żadnych zabudowań, panuje cisza.

[srodtytul]Bawełniane marzenia[/srodtytul]

Wschodni i centralny rejon Syrii to płaskie pustynne tereny, pełne rdzawego żwiru, piachu i kamieni. Niewiele tu roślinności, niewielu też ludzi. Pojedyncze wioski to skupiska małych domków, zwykle wzniesionych z gliny. Większość ludności to Beduini. Gdzieniegdzie można zobaczyć obłe, zwężające się ku górze domy z cegieł pokrytych od zewnątrz warstwą wyschniętego błota. Kształtem przypominają duże ule lub odwrócone dzbany. Latem osłaniają przed palącym słońcem, a zimą kumulują cieplejsze powietrze, chroniąc przed chłodem. Nie mają okien, jedynie wąskie drewniane drzwi. Wewnątrz jest w nich zadziwiająco dużo miejsca. Czasem domy ule stawiano obok siebie, by uzyskać pomieszczenia kilkuizbowe. Dziś te praktyczne domki są coraz częściej zastępowane przez współczesne pudełka z pustaków, z anteną satelitarną na dachu.

Droga w kierunku granicy z Irakiem wkrótce dochodzi do największej rzeki Syrii, Eufratu, i pustynia ustępuje żyznej dolinie pełnej pół uprawnych, gajów palmowych i plantacji bawełny. Produkcja bawełny stanowi dziś jeden z filarów krajowej gospodarki. Zbiory wciąż odbywają się ręcznie, o drogich maszynach zrywających z krzaków białe jak śnieg puszki bawełnianego włókna większość rolników może tylko pomarzyć.

Na przełomie lat 50. i 60. ubiegłego wieku z pomocą Związku Radzieckiego zbudowano na rzece wielką tamę i utworzono gigantyczne, 60-kilometrowe jezioro al-Assad. Dzięki tamie pustynne tereny miały się zamienić w rolnicze eldorado, a plantacje bawełny i pola uprawne ciągnąć się setki kilometrów i przynosić ogromne zyski. Plan jednak nie do końca się powiódł, bo podobną tamę postawili w górnym biegu rzeki Turcy, co drastycznie obniżyło poziom wody.

Budowla traktowana jest jako obiekt o znaczeniu militarnym, rzadko pojawiający się tu obcokrajowcy muszą okazać paszporty w wojskowych punktach strażniczych, a przejeżdżając przez zaporę, nie można się zatrzymywać ani robić zdjęć.

W dni wolne od pracy sztucznie utworzony akwen przyciąga okolicznych mieszkańców. Porośnięty sosnami brzeg to świetne miejsce na piknik, a czysta woda zachęca do kąpieli.

Nad wodą widać ruiny zamku Qal’at Jaabar, strzegącego niegdyś przejścia przez Eufrat. Niewielka forteca gościła przez wieki kolejnych gospodarzy: ślepego rozbójnika Jabir Ibn Malika, który napadał na kupieckie karawany, tureckie wojska seldżuckie, od 1104 r. rycerzy krzyżowych, a później muzułmańskiego władcę Aleppo Zengiego. Dobre czasy dla fortecy skończyły się wraz z najazdem Mongołów, którzy około 1260 r. splądrowali ją. Do dziś przetrwały tylko mury. Rozciąga się z nich panorama całego jeziora.

[srodtytul]Zostań moim gościem[/srodtytul]

Chodź do nas, napijemy się kawy – machają sprzedawcy owoców na ulicznym straganie. Gdy idę ulicami Dayr az-Zaur, najdalej wysuniętego na wschód miasta nad Eufratem, wciąż słyszę kolejne zaproszenia. Mechanicy samochodowi umorusani smarem wystawiają przed warsztat stolik i krzesła i zaparzają aromatyczną kawę; stara babinka siedząca przed niewielkim domem na obrzeżach miejscowości macha, by wstąpić do niej pogadać, choć przecież ona nie zna angielskiego, a ja arabskiego; stojąca przede mną w kolejce w piekarni rodzina, jak się później okazuje nauczycieli, chce, bym przyszedł do ich domu na obiad.

Dayr az-Zaur, miasto z żelaznym wiszącym mostem na rzece zbudowanym przez Francuzów ponad 80 lat temu, nie jest wyjątkiem. Niezależnie od tego, czy będzie to mała mieścinka zagubiona gdzieś na pustyni czy duży ośrodek miejski, jak Damaszek czy Aleppo, przybysz wszędzie spotyka się z życzliwością. Syryjczycy są gościnni, okazują radość na widok turysty, zagadują, częstują posiłkami, a nawet obsypują podarkami.

Na stole pojawiają się kolejne dania – szawarma, czyli kawałki mięsa z rusztu z dodatkiem kiszonego ogórka (o dziwo, takiego samego jak w Polsce), smażone w głębokim tłuszczu kulki z mielonej ciecierzycy, placki manaeesh z kozim serem i duszonymi pomidorami, pasta z bakłażanów i czosnku, doskonała baranina opiekana nad rozżarzonymi węglami, hummus, czyli purée z ciecierzycy z cytryną i oliwą, a do tego cienki chleb pita i różne sosy. Na deser świeże daktyle, ciastka z pistacjami, gęsta kawa z kardamonem. Po posiłku gospodarz przynosi fajkę wodną, nargilę. – Jestem dumny, że mogłem cię zaprosić do mojego domu – mówi. Na jego twarzy maluje się prawdziwe wzruszenie. W oparach słodkiego dymu, leniwie gawędząc, spędzamy kolejne godziny, a ja wiem, że trudno mi będzie niebawem rozstać się z tym krajem i jego mieszkańcami.

Spór o to, które z dwóch największych miast Syrii – Damaszek czy Aleppo – jest najdłużej nieprzerwanie zamieszkałym miastem na Ziemi trwa przynajmniej od kilkudziesięciu lat. Mieszkańcy każdego z nich uważają, że to ich miejsce może się poszczycić tym chlubnym mianem. Na szczęście spór ogranicza się do trwających godzinami dyskusji i uszczypliwości, nie przeradzając się w ostry zatarg.

Naukowcy skłaniają się do tego, by palmę pierwszeństwa oddać dzisiejszej stolicy Syrii. Damaszek, będący obecnie szybko rozwijającą się metropolią, jest zamieszkiwany przypuszczalnie od około 7 tys. lat. Aleppo, położone niedaleko północnej granicy kraju, też nie jest młodzieniaszkiem. Większość badaczy uznaje jednak, że zostało założone nieco później. Na pewno w XVIII w. p.n.e. było już prężnym ośrodkiem miejskim. Nauka nie dysponuje dowodami bezspornie określającymi wiek każdego z miast.

Pozostało 92% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy