Ubezpieczenie przyda się narciarzowi zwłaszcza za granicą

Ubez­pie­cze­nia | W Al­pach zwie­zie­nie ran­ne­go nar­cia­rza he­li­kop­te­rem ze sto­ku kosz­tu­je rów­no­war­tość kil­ku­na­stu ty­się­cy zło­tych. Wy­dat­ki na le­cze­nie mo­gą być jesz­cze wyższe. Na­to­miast za po­li­sę na ty­go­dnio­wy wy­jazd za­pła­ci­my kil­ka­dzie­siąt zło­tych.

Publikacja: 10.01.2013 00:01

Narciarz miał wypadek na stoku w austriackich Alpach. Ze względu na podejrzenie urazu kręgosłupa musiał zostać przetransportowany do szpitala helikopterem. Koszt, jaki musiałby ponieść, gdyby nie był ubezpieczony, przekroczył 3800 euro.

Snowboardzista, który złamał rękę podczas szusowania w Szwajcarii, trafił do szpitala. Tam okazało się, że złamanie jest na tyle skomplikowane, że konieczna jest operacja na miejscu. Koszt, jaki ubezpieczyciel poniósł w związku z tym wypadkiem, sięgnął blisko 9000 franków szwajcarskich.

Co druga osoba jeździ bez polisy

Jak pokazuje badanie „Świadomość ubezpieczeniowa Polaków na stoku", przygotowane przez IMAS International na zlecenie TU Europa, 82 proc. narciarzy i snowboardzistów uważa, że warto zaopatrzyć się w indywidualne ubezpieczenie na wyjazd zimowy, ale tylko niespełna 40 proc. faktycznie je kupuje.

– Polacy uważają, że polisy narciarskie są zbyt drogie. Twierdzą tak na podstawie obiegowych opinii – komentuje Krzysztof Mędrala, wiceprezes TU Europa. – W rzeczywistości ceny nie są wysokie, zwłaszcza biorąc pod uwagę szeroki zakres polis i wysokość sumy ubezpieczenia.

Wydatek na polisę turystyczną stanowi zaledwie niewielki ułamek kosztów podróży, a turysta otrzymuje ochronę w razie wielu nieprzewidzianych zdarzeń. Dzienny koszt ubezpieczenia dla jednej osoby – przy najmniejszym zakresie ochrony i niskich sumach ubezpieczenia – wynosi od 2 zł. Najczęściej płacimy ok. 5–8 zł dziennie.

Inna ochrona potrzebna jest w Polsce, inna za granicą. Tam ubezpieczenie musi mieć szerszy zakres i jest droższe. W kraju przyda się ubezpieczenie OC, assistance, następstw nieszczęśliwych wypadków (NNW) i sprzętu sportowego. Za granicą oprócz tego niezbędne jest ubezpieczenie kosztów leczenia (KL), kosztów transportu i ratownictwa, a także kosztów związanych z rezygnacją z wyjazdu oraz wcześniejszym powrotem.

Jeżeli samodzielnie organizujemy wyjazd na narty, wykupienie odpowiedniej polisy powinno być równie oczywiste jak zapewnienie sobie transportu czy noclegów. W przypadku wyjazdu z biurem podróży ubezpieczenie dostajemy w pakiecie. Warto się jednak przyjrzeć jego zakresowi oraz sumom ubezpieczenia, gdyż mogą być niewystarczające. Wtedy trzeba pomyśleć o dokupieniu dodatkowej polisy.

Leczenie złamań kosztuje

W popularnej wśród Polaków Austrii dzienna stawka za leczenie szpitalne na oddziale chirurgicznym, w zależności od rodzaju urazu, wynosi aż 500–1500 euro. Kiedy natomiast trafimy ze złamaną nogą do szpitala w Czechach, to po leczeniu opuścimy go ubożsi o 150–1000 euro. Podobnie jest w innych krajach.

W Unii Europejskiej, a także w Islandii, Liechtensteinie, Norwegii i Szwajcarii Polacy poszkodowani w wypadkach mają prawo do korzystania ze świadczeń medycznych finansowanych przez te państwa. Jednak dostęp do publicznej służby zdrowia jest możliwy tylko w takim zakresie, jaki mają obywatele danego kraju, i pod warunkiem, że nasz obywatel płaci w Polsce składki zdrowotne. Dokumentem potwierdzającym prawo do leczenia za granicą jest Europejska Karta Ubezpieczenia Zdrowotnego (EKUZ), którą można otrzymać w oddziałach NFZ. Wyjeżdżając na narty za granicę, kartę EKUZ trzeba zabrać ze sobą.

EKUZ nie zrekompensuje wszystkich kosztów w razie wypadku, gdyż w niektórych państwach usługi zdrowotne są częściowo odpłatne. Oczywiście EKUZ nie ma żadnego znaczenia, gdy korzystamy z leczenia w prywatnych placówkach. Ponadto gwarantuje jedynie pokrycie wydatków np. na konsultację lekarską czy opiekę medyczną w szpitalu, ale nie obejmuje kosztów ratownictwa na stoku i transportu do Polski. Z tych powodów warto wykupić dodatkowo ubezpieczenie kosztów leczenia (KL).

Polisa KL zapewnia zwrot wydatków związanych z nagłym zachorowaniem czy wypadkiem za granicą. Pokrywa koszty wizyty u lekarza, pobytu w szpitalu, badań, operacji, zakupu lekarstw. Jak uważają eksperci, suma ubezpieczenia (określająca maksymalną kwotę, jaką może pokryć towarzystwo) nie powinna być niższa niż 20 tys. euro.

Gdy wyrządzimy szkodę

Na stoku łatwo o wyrządzenie szkody innej osobie czy zniszczenie czyjegoś sprzętu. Nadmierna prędkość, zbyt małe umiejętności i o wypadek nietrudno. Jeśli to my ponosimy winę za zdarzenie, jesteśmy zobowiązani do pokrycia kosztów leczenia i rehabilitacji, powinniśmy wypłacić zadośćuczynienie, zwrócić koszty naprawy lub zakupu nowego sprzętu. Ponosimy także odpowiedzialność za szkody wyrządzone przez nasze dzieci. Cudzoziemcy poszkodowani przez naszych rodaków skutecznie dochodzą swoich praw.

Przed odpowiedzialnością finansową w takich sytuacjach uchroni ubezpieczenie OC. Dobrze, żeby suma ubezpieczenia była nie niższa niż 50 tys. zł. W skrajnych przypadkach nawet taka kwota może nie zapewnić należytej ochrony. W razie poważnych obrażeń ciała w krajach Europy Zachodniej żądane odszkodowanie może sięgać nawet równowartości kilkuset tysięcy złotych.

Polacy jeszcze nie nauczyli się dochodzić odszkodowań od osób odpowiedzialnych za wypadek na stoku, ale powoli się to zmienia. Jeżeli wypadek został spowodowany przez innego narciarza, można dochodzić rekompensaty od sprawcy wypadku albo z jego polisy OC. Należy zapisać imię i nazwisko sprawcy wypadku, jego adres, ewentualnie numer polisy OC i nazwę ubezpieczyciela, który ją wystawił, a potem pisemnie wystąpić z żądaniem odszkodowania.

Helikopter nie jest tani

Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że w Polsce poszkodowanego zwozi z góry GOPR, a koszty ponosi państwo. Za granicą tak nie jest. Tam transport ze stoku opłaca narciarz, którego zresztą nikt nie pyta, czy chce być zwieziony toboganem czy też helikopterem. W Alpach tereny narciarskie są rozległe i najczęściej korzysta się właśnie z helikopterów, co może kosztować równowartość kilkunastu tysięcy złotych.

– W przypadku wyjazdów zimowych, gdy planujemy jeździć na nartach czy snowboardzie, istotna jest wysokość kosztów ratownictwa i poszukiwania. Poza Polską płaci się za to bardzo dużo – mówi Beata Piotrowska z BRE Ubezpieczenia. – Spośród innych świadczeń, które oferują ubezpieczyciele w ramach polis turystycznych, warto zwrócić uwagę na możliwość pokrycia kosztów opieki nad towarzyszącymi nam małoletnimi dziećmi i na możliwość organizacji ich powrotu do domu w razie naszej hospitalizacji. Towarzystwa oferują także zwrot kosztów podróży i zakwaterowania osoby towarzyszącej nam w czasie pobytu w szpitalu.

Przydatne są też inne usługi assistance, takie jak pomoc przy umawianiu wizyty w specjalistycznej przychodni, przy organizowaniu rehabilitacji, pomoc w odzyskaniu opłat za karnety niewykorzystane przez narciarza z powodu wypadku bądź choroby, wsparcie tłumacza. Dobra polisa powinna obejmować także pokrycie kosztów transportu poszkodowanego do Polski. Przewóz ambulansem ze szpitala we Włoszech do Polski może kosztować kilkanaście tysięcy złotych.

Mniejsze znaczenie ma polisa NNW. Sumy ubezpieczenia są na ogół tak niskie (5–20 tys. zł), że gdy dojdzie do nieszczęśliwego wypadku, towarzystwo wypłaca niewielkie kwoty. Na przykład przy sumie 10 tys. zł i uszczerbku na zdrowiu ocenionym przez komisję lekarską na 7 proc., poszkodowany dostanie 700 zł.

Nie zawsze będzie odszkodowanie

Towarzystwa oferują też ubezpieczenie sprzętu sportowego. Decydując się na nie trzeba jednak pamiętać, że polisa zapewnia ochronę tylko wtedy, gdy sprzęt jest pod opieką. Jeśli więc pójdziemy na obiad czy do toalety, zostawimy narty przed restauracją i ktoś je ukradnie, odszkodowania nie otrzymamy. W przypadku kradzieży sprzętu z samochodu często towarzystwa stawiają warunek, by auto było zaparkowane na strzeżonym parkingu, a o to zwłaszcza na polskich stokach nie zawsze jest łatwo.

Warto też sprawdzić, czy polisa obejmuje wyposażenie dodatkowe, takie jak gogle czy kask. Zdarza się, że towarzystwa pomniejszają wysokość odszkodowania za zniszczony sprzęt o stopień amortyzacji utraconej rzeczy. Wtedy nie ma co liczyć na to, że za otrzymane pieniądze będziemy mogli kupić nowy sprzęt podobny do zniszczonego czy skradzionego.

Gdy dojdzie do wypadku

- Wyjeżdżając na narty trzeba zabrać ze sobą polisę. Jeżeli otrzymaliśmy ją drogą elektroniczną, dobrze jest mieć wydruk.

- Nosimy przy sobie numer do całodobowego centrum alarmowego towarzystwa.

- Jeśli dojdzie do wypadku, trzeba zadzwonić do centrum alarmowego i postępować zgodnie z otrzymanymi wskazówkami (oczywiście pomijając sytuację, gdy poszkodowany nie może telefonować ze względu na stan zdrowia).

- Po wypadku trzeba też postarać się niezwłocznie o pomoc ze strony służb ratowniczych, medycznych, a w razie potrzeby także policji.

- Towarzystwa zastrzegają w ogólnych warunkach ubezpieczenia (OWU), żeby konsultować z nimi działania czy wydatki. Nie oznacza to akceptowania wszystkiego, co proponuje towarzystwo, dla którego najlepszym rozwiązaniem jest np. założenie gipsu i jak najszybsze przetransportowanie chorego do Polski. Jeżeli miejscowy lekarz zabroni transportu, nie trzeba godzić się z zaleceniami ubezpieczyciela.

- Picie alkoholu na stoku jest ryzykowne. Jeżeli towarzystwo stwierdzi, że do szkody doszło po spożyciu alkoholu przez narciarza, może odmówić wypłaty odszkodowania.

- Trzeba gromadzić wszystkie dokumenty dotyczące poniesionych wydatków, np. rachunki za leczenie, wyniki badań, zaświadczenia lekarskie.

- Po powrocie do domu szkodę należy zgłosić towarzystwu w odpowiednim terminie wskazanym w OWU. Zgłoszenie trzeba udokumentować.

Ubezpieczenie w Alpenverein

Osobom, które często wyjeżdżają na narty, opłaca się członkostwo w austriackim Alpenverein. Zapewnia zniżki w wielu schroniskach, promocyjne ceny kursów i wyjazdów. Poza tym członkowie tej organizacji w ramach rocznej składki (65 euro dla osób urodzonych w latach 1952–1986; rodziny członków AV oraz osoby niemieszczące się w tym przedziale wiekowym płacą mniej) mają zagwarantowane ubezpieczenie obejmujące: koszty akcji ratowniczej do 25 tys. euro, KL do 10 tys. euro, usługę transportu z zagranicy, koszty przewozu rannego/chorego i koszty przewozu zmarłego w kraju bez ograniczenia wartości, OC do 3 mln euro, ubezpieczenie ochrony prawnej do 32 703 euro.

Więcej o tym ubezpieczeniu: www.alpenverein.com.pl

Narciarz miał wypadek na stoku w austriackich Alpach. Ze względu na podejrzenie urazu kręgosłupa musiał zostać przetransportowany do szpitala helikopterem. Koszt, jaki musiałby ponieść, gdyby nie był ubezpieczony, przekroczył 3800 euro.

Snowboardzista, który złamał rękę podczas szusowania w Szwajcarii, trafił do szpitala. Tam okazało się, że złamanie jest na tyle skomplikowane, że konieczna jest operacja na miejscu. Koszt, jaki ubezpieczyciel poniósł w związku z tym wypadkiem, sięgnął blisko 9000 franków szwajcarskich.

Pozostało 95% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy