– Wyniki gospodarcze napawają optymizmem – mówił dziś Gert Jan Koopman, ekspert Komisji Europejskiej. Wprawdzie z opublikowanego w Brukseli raportu wynika, że ciągle przeciętny amerykański pracownik jest o 35 proc. bardziej wydajny niż europejski, ale w 2006 roku Unia zaczęła powoli odrabiać straty. Zmniejsza się też dystans między nowymi i starymi krajami Unii, choć KE nie była w stanie podać danych z rozbiciem na poszczególne kraje.

W ubiegłym roku produkt krajowy brutto w UE zwiększył się o 3 procent, w czym swój udział miał zarówno wzrost zatrudnienia, jak i wzrost wydajności pracy. Według analizy Komisji do wzrostu konkurencyjności unijnych pracowników przyczynia się globalizacja oraz inwestycje w nowoczesną gospodarkę. Prawie wszystkie najszybciej rozwijające się dziedziny gospodarki to te, w których istotną rolę odgrywają technologie informacyjne i komunikacyjne.

W Unii różnice w nakładach na badaniach i rozwój, które mają stymulować gospodarkę, ciągle są znaczące. Jednym z celów tzw. strategii lizbońskiej, która ma uczynić UE najbardziej konkurencyjną gospodarką świata, jest podniesienie wydatków w tej dziedzinie do 3 procent PKB brutto w 2010 roku. Na razie cel ten spełniają tylko Szwecja i Finlandia. Polska, z wydatkami na poziomie 0,6 proc. PKB, jest prawie na końcu stawki. Porównywalny z nami jest Luksemburg, nieco gorsze Słowacja i Cypr. Raport wskazuje jednak, że pieniądze na badania i rozwój powinny iść w parze ze szkoleniem pracowników.

Konkurencyjności sprzyja też bardziej przyjazne przedsiębiorcom prawo. Szczególnie ważne jest zniesienie barier we wchodzeniu na rynku, jak i w wycofywaniu się z niego. Według KE zmniejszenie obciążeń administracyjnych o 25 proc. może zwiększyć PKB Unii o 1,5 proc., czyli ok. 150 mld euro.