– Kilka osób, które kupiło u nas w ostatnich tygodniach apartamenty w Wiśle, przyznało, że inwestuje pieniądze wycofywane właśnie z giełdy – mówi Jacek Twardowski, dyrektor handlowy Kristensen Group. – Schłodzenie giełdy może skutkować większym zainteresowaniem nieruchomościami, m.in. wakacyjnymi. Tyle że zdaniem części analityków wiele z mieszkań, domów czy gruntów na sprzedaż ma ceny wyższe od ich realnej wartości. Inwestowanie obarczone jest zatem większym ryzykiem.
Kazimierz Kirejczyk, prezes firmy doradczej na rynku mieszkaniowym REAS, odradza krótkoterminowe inwestycje w mieszkania. Pomijając oczywiście okazje. W dłuższym terminie wciąż można zarobić, ale pamiętając o podstawach inwestowania na tym rynku. Czyli dokonywaniu starannych analiz wszelkich czynników wpływających na przyszłą wartość nieruchomości, np. lokalizacji, standardu czy innych inwestycji w okolicy.
– Na rynku mieszkaniowym ciągle są obszary, gdzie nawet w średnim terminie można zarobić – zapewnia Paweł Majtkowski, analityk firmy doradczej Expander. – Oczywiście nie będą to szybkie i wielkie zyski, ale 8 – 10 proc. rocznego zysku to też przyzwoita propozycja. Jego zdaniem w tej chwili najlepsze są apartamenty w dużych miastach i mieszkania wakacyjne. Te drugie jednak wyłącznie w miejscowościach, gdzie ceny jeszcze nie poszybowały ponad 10 tys. zł za mkw. Zatem Sopot czy Hel odpadają. – Można jednak znaleźć nad Bałtykiem inwestycje w niższych cenach, których wartość powinna rosnąć o ok. 10 proc. rocznie. Dodatkowo można liczyć na zarobek z wynajmu – zaznacza Majtkowski.
Drugim pomysłem są apartamenty w dużych miastach. Ale prawdziwe, a nie mieszkania o podwyższonym standardzie. – Cena nawet 25 tys. zł za mkw. może być w tym przypadku wciąż atrakcyjna. Takie apartamenty są niemal wyłącznie w Warszawie, plus pojedyncze inwestycje w Krakowie i Poznaniu. Ale rynek będzie rósł, będzie zapotrzebowanie na wynajem. Na wzroście wartości i wynajmie będzie tu można zarobić rocznie 10 proc. i więcej – przewiduje Majtkowski.
Kazimierz Kirejczyk dodaje do tego grunty. – Wiele z nich ma nierealnie wysokie ceny, wywindowane w 2006 i na początku 2007 roku. Tu prawdopodobnie będzie korekta. Wciąż można jednak znaleźć grunty rolne, które w perspektywie kilku lat mają wielką szansę na przekształcenie w inwestycyjne. A co za tym idzie, istotny wzrost wartości. Są to tereny przy przyszłych trasach komunikacyjnych, np. łączących metropolie z planowanymi nowymi lotniskami. Jednak i tu potrzeba starannej analizy każdej oferty – przestrzega.