A skoro popyt na używane mieszkania faktycznie wróci, właściciele nie będą skłonni do dalszego obniżania cen transakcyjnych. Tezę o powrocie popytu potwierdzają dane o czasie sprzedaży mieszkań, wielkości obniżki ceny transakcyjnej wobec ceny ofertowej oraz poziomie cenowym, przy którym dochodzi do zawarcia umów. Zbiera je od stołecznych pośredników w obrocie nieruchomościami firma Lebiedź Consulting.
Dane dotyczą co prawda tylko Warszawy, ale to miasto zwykle wyznacza trendy na rynku nieruchomości, które potem widać w innych największych aglomeracjach. Za stołecznymi tendencjami do tej pory podążały rynki Krakowa, Wrocławia czy Trójmiasta.
Pod koniec 2007 roku, wraz z kolejnym obniżeniem cen transakcyjnych, znowu zaczęto podpisywać umowy kupna-sprzedaży – wynika z danych Lebiedź Consulting. Ruch wraca po długim zastoju, mimo iż styczeń jest tradycyjnie najgorszym miesiącem w tej branży.
– To oznacza, że popyt nie tylko nie zamarł całkowicie, ale – nawet można powiedzieć – ma się całkiem dobrze, gdy poziom cen spadnie. Teoretycznie mogłoby to oznaczać, że wyznaczone zostało dno korekty. Poziom, poniżej którego ceny nie powinny znacząco już spaść – tłumaczy Tomasz Lebiedź, właściciel Lebiedź Consulting.
Jednak zdaniem Łukasza Drągowskiego, prezesa AD Drągowski, ceny na rynku wtórnym w Warszawie mogą być jeszcze nieco niższe. To dlatego, że do transakcji dochodzi wyłącznie w przypadku ofert z rozsądnymi cenami. – Tymczasem przynajmniej 80 proc. ofert jest w stosunku do obecnego poziomu rynku zbyt drogich – uważa Drągowski. Na oderwane od realiów ceny w większości ogłoszeń zwracają uwagę i inni pośrednicy. I właśnie takie lokale mogą dalej tanieć.