Sama zapowiedź wysokiej dywidendy nie powinna być jednak argumentem przemawiającym za zakupem danych papierów. Pamiętajmy, że spółka dzieli się z akcjonariuszami ubiegłorocznym zyskiem, a giełda wycenia przecież przyszłość.
W naszym kraju dywidenda w niewielkim stopniu jest sposobem na związanie akcjonariusza ze spółką. Firm, które od lat systematycznie dzielą się zyskiem, wciąż jest niewiele. Wśród tych nielicznych dominują firmy z kapitałem zagranicznym (głównie banki) oraz spółki, gdzie decydujący głos ma Skarb Państwa. W przypadku firm kontrolowanych przez polskich udziałowców wpływ dywidendy na poprawę zyskowności inwestycji jest niewielki.
Z analizy danych dotyczących spółek, które systematycznie dzielą się zyskiem z akcjonariuszami, wynika, że średnia roczna stopa dywidendy powinna być zbliżona do oprocentowania lokat bankowych. Tylko wtedy dywidenda w widoczny sposób poprawia stopy zwrotu. Dobrym przykładem jest TP SA. Od kwietnia 2005 roku kurs spółki praktycznie nie zmienił się. Jednak dzięki dywidendzie zysk inwestorów przekroczył 20 proc.
Generalnie na uwagę zasługują duże stabilne firmy z większościowym udziałem kapitału zagranicznego. Dywidenda wyraźnie poprawiła zyskowność inwestycji w akcje np. Pekao, Żywca, ING czy Dębicy. Ale w przypadku Agory, gdzie stopa dywidendy wynosi średnio około 1,6 proc., jej wpływ na wynik był znikomy.
Wśród najhojniejszych spółek pierwsze miejsce zajmuje KGHM. Dywidendy wypłacone przez tego lubińskiego giganta (zakładamy, że w tym roku będzie to 9 zł na akcję) z dużą nawiązką pokryły koszt zakupu akcji. Przed trzema laty za walory KGHM płacono około 30 zł. Natomiast dywidenda wyniosła łącznie 37,97 zł. Dzięki niej trzyletni zysk z inwestycji wzrósł z 260 proc. do prawie 385 proc.