Luksusowa branża bliska plajty

Wytwórcy tną zatrudnienie i produkcję. Spadek popytu może wkrótce doprowadzić część firm budujących jachty do upadku lub przejęcia przez zagraniczną konkurencję

Aktualizacja: 17.03.2009 05:00 Publikacja: 17.03.2009 02:25

Jednym z największych polskich producentów jest spółka Ostróda-Yacht należąca do grupy Chantiers Jea

Jednym z największych polskich producentów jest spółka Ostróda-Yacht należąca do grupy Chantiers Jeanneau

Foto: Reporter

Zamówienia spadły o połowę. Praktycznie wszyscy producenci dużych jachtów motorowych już przeprowadzili grupowe zwolnienia pracowników – twierdzi Marek Słodownik, dyrektor biura zarządu Polskiej Izby Przemysłu Jachtowego i Sportów Wodnych.

Ta luksusowa branża odnosząca wiele sukcesów międzynarodowych przeżywa krach, jakiego żadna z jachtowych stoczni się nie spodziewała. W niszowej produkcji skierowanej do posiadaczy najgrubszych portfeli Polska należy do grona światowych liderów. Superkomfortowe łodzie po kilkaset tysięcy dolarów zamawiają u nas klienci ze Stanów Zjednoczonych, Kanady, Niemiec, Szwecji czy Emiratów Arabskich. Ale kiedy Amerykę i bogate kraje Europy ogarnął kryzys finansowy, ten intratny do niedawna biznes praktycznie zamarł. – W drugiej połowie roku będzie jeszcze gorzej – ostrzega Marek Słodownik.

200 pracowników zwolnił właśnie Galeon, działająca od 1982 roku spółka ze Straszyna pod Gdańskiem. Produkuje nawet 20-metrowe jednostki, których cena przekracza milion euro. Mazurskie Przedsiębiorstwo Produkcyjno-Budowlane J. W. Ślepsk jeszcze dwa lata temu produkowało ok. 2,2 tys. łódek rocznie. Teraz zwolniło kierowców rozwożących je do klientów.

Jeszcze w październiku 2008 r. na grupowe zwolnienia zdecydowała się spółka Delphia Yachts z Olecka. W ubiegłym roku produkowała blisko 20 jachtów miesięcznie. Teraz produkcja spadła o 40 proc., do 12 sztuk.

– Dzięki tym zwolnieniom mogliśmy wcześniej dostosować się do spadku zamówień – twierdzi Wojciech Kot, współwłaściciel Delphii. Na razie takie cięcia wystarczają. Ale Kot zaznacza, że jeśli nie będzie wsparcia ze strony władz, np. w postaci wypłat dla pracowników za czas przestoju, w stoczniach jachtowych wręczone zostaną kolejne wypowiedzenia. A jeżeli zainteresowanie jachtami nie zacznie rosnąć, w branży posypią się bankructwa.

Część firm ratuje zróżnicowanie produkcji. Gdy w Delphii nie ma zamówień na jachty żaglowe, zakład przerzuca pracowników np. do produkcji motorówek. Z kolei stocznia jachtowa Janmor z Głowna wchodzi w produkcję jeszcze bardziej niszową: buduje tramwaje wodne i łodzie mieszkalne. Ale firmy przyznają: w pewnym momencie nawet to nie pomoże. – Klienci mówią, że chętnie kupowaliby więcej. Ale nie mają pieniędzy – mówi Andrzej Janowski, właściciel Janmoru.

Problem leży w kredytach. Dużych i drogich jachtów nie kupuje się za gotówkę. Część jednostek sprzedawana jest w leasingu. – Klient wpłaca zaliczkę, my budujemy z własnych środków. Potem się okazuje, że zamawiający nie może odebrać łodzi, bo ma kłopoty z bankiem – opowiada Aleksandra Brzozowska z Galeonu.

Według Polskiej Izby Przemysłu Jachtowego i Sportów Wodnych rzeczywista kondycja ekonomiczna branży może być gorsza od tej, jaką przedstawiają producenci jachtów. – Zauważamy, że szefowie firm starają się ukryć przed nami sytuację. Dane dotyczące produkcji napływają z opóźnieniem. Podobnie jest z informacjami o zwolnieniach grupowych – twierdzi Marek Słodownik.

Ogromne kłopoty przeżywają także poddostawcy. Część zaczyna produkować dla innych odbiorców, m.in. z branży budowlanej. W ten sposób np. wytwórcy relingów jachtowych przerzucają się na produkcję balustrad. Z kolei właściciele stoczni jachtowych nie ukrywają, że coraz większym zagrożeniem staje się dla nich perspektywa przejęcia przez zagraniczną konkurencję. Z zapowiedzią takich działań już spotkała się Delphia Yachts.

Firmy, których eksport najbardziej wyhamował, próbują szukać odbiorców na rynku krajowym. W ubiegłą niedzielę w Warszawie zakończyły się targi sportów wodnych i rekreacji Wiatr i Woda.

[srodtytul][link=http://www.rp.pl/artykul/19419,277446_Przyplynela_bessa.html]Przypłynęła bessa[/link][/srodtytul]

[i]Masz pytanie, wyślij e-mail do autora:

[mailto=a.wozniak@rp.pl]a.wozniak@rp.pl[/mail][/i]

Zamówienia spadły o połowę. Praktycznie wszyscy producenci dużych jachtów motorowych już przeprowadzili grupowe zwolnienia pracowników – twierdzi Marek Słodownik, dyrektor biura zarządu Polskiej Izby Przemysłu Jachtowego i Sportów Wodnych.

Ta luksusowa branża odnosząca wiele sukcesów międzynarodowych przeżywa krach, jakiego żadna z jachtowych stoczni się nie spodziewała. W niszowej produkcji skierowanej do posiadaczy najgrubszych portfeli Polska należy do grona światowych liderów. Superkomfortowe łodzie po kilkaset tysięcy dolarów zamawiają u nas klienci ze Stanów Zjednoczonych, Kanady, Niemiec, Szwecji czy Emiratów Arabskich. Ale kiedy Amerykę i bogate kraje Europy ogarnął kryzys finansowy, ten intratny do niedawna biznes praktycznie zamarł. – W drugiej połowie roku będzie jeszcze gorzej – ostrzega Marek Słodownik.

Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy