Miasto fiesty

– U nas tak co tydzień – wyjaśnia starsza kobieta w czerwonej sukience, za którą stoję w kolejce po tortille. W głębi placu na niewielkiej scenie wirują pary tancerzy. W Meridzie, meksykańskim mieście leżącym na koniuszku półwyspu Jukatan, każdy weekend to czas zabawy.

Publikacja: 19.03.2009 20:00

Na scenie tańczą wszyscy, niezależnie od wieku

Na scenie tańczą wszyscy, niezależnie od wieku

Foto: Archiwum autora, Michał Głombiowski

Red

W powietrzu unosi się apetyczny zapach podpiekanych na blasze kukurydzianych placków. W plastikowych pudłach z lodem chłodzi się piwo i butelki z wodą. Na placu przy kościele Santa Lucia rozstawiono krzesła, by wygodnie siedząc, można było patrzeć na scenę. Wszyscy elegancko ubrani. Większość to osoby starsze. Wdrapują się z wysiłkiem na scenę, dobierają w pary. Jednak z pierwszym taktem muzyki młodnieją, uśmiech rozświetla ich twarze. Salsa, tango, rumba, paso doble. Tańczą niemal do utraty tchu, nie zważając na wilgotny upał.

[srodtytul]Tu jestem szczęśliwy [/srodtytul]

Fiesta zaczyna się w każdy piątek wieczorem i trwa do niedzieli. Najważniejsze ulice miasta zostają zamknięte dla samochodów i zamieniają się w deptaki. Główny plac Meridy, zocalo, wypełnia tłum. W cieniu drzew sprzedawcy rozstawiają stoiska z rękodziełem, przekąskami, napojami, balonami, zabawkami. Pod arkadami ratusza występują śpiewacy, artyści z Meksyku, Gwatemali, Hondurasu lub Nikaragui. A wieczorem w niebo strzelają sztuczne ognie.

W całym mieście nie ma chyba osoby, która spędzałaby ten czas w domu. Trzeba wyjść, dać się ponieść tłumowi, posiedzieć na ozdobnej kutej ławce, zatańczyć, przysiąść na kawie lub drinku. Spotkać się ze znajomymi lub poznać tych, których się jeszcze nie zna. Cała Merida żyje fiestą. – Byłem w USA, w Europie, studiowałem w Madrycie. Ale tylko tu czuję się szczęśliwy – zapewnia Pablo, młody człowiek spotkany na placu.

[srodtytul]Plac pełen historii [/srodtytul]

Dwóch brodatych mężczyzn stoi na głowach Indian, których twarze zastygły w przerażającym grymasie agonii – rzeźbiona fasada Casa de Montejo, budynku na południowym krańcu zocalo, wiele mówi o historii Meridy. Zanim dotarli tu konkwistadorzy, miejsce zwało się T’ho i było miastem Majów. Patrząc na płaskorzeźby na fasadzie, łatwo się domyśleć, co było dalej. W 1540 r. Hiszpan Francisco de Montejo na miejscu T’ho wzniósł Meridę. Kamienne bloki z indiańskich świątyń wykorzystał do budowy okazałego pałacu. Do lat 80. XX wieku pałac należał do potomków konkwistadora. Dziś jest siedzibą banku i nie jest dostępny dla zwiedzających. Miłośnikom architektury pozostaje kontemplowanie zdobionej fasady i rzut okiem na otwarty dziedziniec.

Bez przeszkód można natomiast zwiedzać stojącą przy wschodnim krańcu placu katedrę św. Ildefonsa. Surowy, potężny budynek z dużym herbem Hiszpanii nad wejściem został ukończony w 1589 r. i jest najstarszą katedrą Ameryki Środkowej. Turystów przyciąga tu słynny „Chrystus w pęcherzach” – niewielki krzyż, który podczas pożaru jednego z kościołów w okolicach Meridy pokrył się bąblami. Od północnej strony główny plac miasta zamyka pomalowany na zielono Pałac Gubernatorów z 1892 r. Wewnątrz, na pierwszym piętrze, duże ścienne malowidło autorstwa Fernanda Castro Pacheci przedstawia historię Jukatanu.

Niemal całe centrum miasta zabudowane jest kolonialnymi budynkami. Przez prawie 300 lat Hiszpanie wznosili tu kolejne pałace, siedziby władz religijnych i świeckich, uniwersytety, teatry i hotele.

[srodtytul]Sznurek z agawy [/srodtytul]

– Ale on jest z sizalu – powtarza z dumą sprzedawca próbujący sprzedać mi hamak. Sizal to słowo zaklęcie, którego w Meridzie nie sposób nie usłyszeć. Miasto słynie z wyrobów sizalowych, a podstawowym produktem oferowanym zarówno w sklepach, jak i przez krążących po mieście handlarzy są hamaki. Jeżeli ktoś planuje kupno hamaka, powinien poszukać właśnie sizalowego. Bawełniane, jak przekonałem się podczas prezentacji w jednym ze sklepów, rozciągają się i deformują.

Sizal jest mocnym włóknem pozyskiwanym z liści agawy. Z jednego liścia można uzyskać około tysiąca włókien. Po wysuszeniu na słońcu i wietrze wyczesuje się je i sortuje według jakości i barwy. Skręcając ze sobą poszczególne przędziwa, uzyskuje się mocny sznur. By powstał z nich hamak, potrzeba jeszcze kilkanaście godzin ręcznej pracy, wykonywanej przede wszystkim przez Indian. – Patrz, tego nie da się przerwać – sprzedawca szarpie hamak we wszystkie strony. – Będzie ci służył całe lata.

Sprzedawcy w Meridzie często zaczepiają turystów już na ulicy. Potrafią godzinami rozprawiać na dowolny temat (ze mną np. o polityce, piłce nożnej, psach i ubraniach), żartować, zapraszać na drinka. I co jakiś czas namawiać do odwiedzenia ich sklepu i obejrzenia towarów. Jeśli uda im się kogoś zwabić, następuje demonstracja. Sprzedawcy kładą się w kolejnych hamakach, każą samemu próbować, mościć się, wąchać (sizal ma ostry zapach), pokazują w telefonach komórkowych zdjęcia swojego mieszkania, w którym zamiast łóżek rozwieszone są same hamaki.

Na szczęście nie czują się urażeni, jeśli turysta niczego nie kupi.

[srodtytul]Paryż Nowego Świata[/srodtytul]

Gdy docieram do Paseo de Montejo, szerokiej alei w północnej części miasta, mam wrażenie, że nagle znalazłem się w Paryżu. To za sprawą okazałych rezydencji z przełomu XIX i XX w. stojących wzdłuż całej ulicy. Ich niegdysiejsi właściciele, milionerzy, którzy dorobili się fortuny na handlu włóknem sizalowym, sprowadzali swego czasu architektów z Francji. Ogromne domy z tarasami, szerokimi schodami wejściowymi, kolumnami i kamiennymi balustradami wzorowane są na paryskich neobarokowych willach i pałacach, w tym na słynnej Operze Paryskiej.

Paseo de Montejo jest jedną z niewielu szerokich ulic w Meridzie. To aż trzy pasy ruchu w każdą stronę, oddzielone zielenią i otoczone wygodnymi chodnikami. Ulica jest świadectwem niegdysiejszej świetności Meridy. Do 1888 r., gdy rozpoczęto prace nad Paseo de Montejo, Merida nie miała szerokich traktów komunikacyjnych, lecz jedynie wąskie uliczki dostosowane do potrzeb pieszych i dorożek. Nowoczesna ulica miała więc wprowadzić miasto w nadchodzący wiek XX.

[srodtytul]Nie tylko centrum [/srodtytul]

W starej Meridzie ulice przecinają się pod kątem prostym. Z wyjątkiem Paseo de Montejo wszystkie oznaczone są cyframi. Ulice parzyste idą z północy na południe, a nieparzyste ze wschodu na zachód. Trudno się zgubić. Spacerując po mieście, co chwila trafia się na małe, pełne zieleni parki, w których można odpocząć na stylowych ławeczkach. Na leniwych czekają dorożki (calesa). Przed wyruszeniem w drogę warto jednak ustalić trasę i opłatę. Im dalej od ścisłego centrum miasta, tym mniej kolonialnych budynków, a więcej niskich domów z obłażącym tynkiem i z zaniedbanymi podwórkami. To właśnie tu mieszkali Metysi i Indianie, którzy za panowania Hiszpanów mieli zakaz osiedlania się w pobliżu zocalo. Warto wybrać się w te rejony, bo toczy się tu równie intensywne życie, ulicami przemykają sympatyczne, produkowane jeszcze do niedawna właśnie w Meksyku, volkswageny garbusy, a malutkie restauracyjki dla miejscowych oferują dobre dania za połowę ceny.

Jest tu też kilka targów i małych faktorii, w których wyrabia się ręcznie haftowane bluzki, kapelusze panamy, buty, hamaki i lekkie koszule guayabera. Te ostatnie łatwo poznać po charakterystycznych ozdobnych zakładkach. Strój ten cieszy się popularnością w całym Meksyku i w krajach karaibskich. Uchodzi za eleganckie ubranie, które z powodzeniem może zastępować marynarkę. Koszule produkuje się w wersji z długimi i krótkimi rękawami, a nosi bez wpuszczania w spodnie. Zdaniem starszych mieszkańców Meridy strój ten najlepiej komponuje się z jasnym kapeluszem.

[srodtytul]Misterna sztuka Majów[/srodtytul]

Zaledwie 65 km od Meridy znajduje się najwspanialsza budowla okresu prekolumbijskiego, jak określił ją znany badacz kultury Majów Sylvanus Morley. To Pałac Gubernatorów w mieście Uxmal. Zostało ono założone w VI w., a rozkwit przeżywało w latach 600 – 900. Budynki reprezentują styl puuc charakteryzujący się skomplikowaną kamieniarką z zazębiającymi się elementami. Fasada Pałacu Gubernatorów składa się z aż 20 tysięcy rzeźbionych w geometryczne kształty kamieni.

Pozostałe budowle w dawnym mieście Majów niewiele ustępują Pałacowi Gubernatorów. Równie okazała jest np. wznosząca się na 35 m Piramida Wróżbitów. Niektórzy Indianie wciąż wierzą, że postawił ją zaledwie w jedną noc narodzony z jaja karzeł, syn szamanki. Archeolodzy mają nieco inne zdanie – budowlę składającą się z kilku postawionych na sobie konstrukcji wznoszono przez ponad 300 lat.

Uxmal to najbardziej znane, ale niejedyne miasto Majów budowane w stylu puuc. Do innych zabytków można dotrzeć autobusem odjeżdżającym co rano z Meridy (Ruta Puuc).

[srodtytul]Flamingi różowe od krabów[/srodtytul]

Napędzana dużym motorem łódź podskakuje twardo na wodzie, a kierujący nią mężczyzna w czapeczce z daszkiem nie kryje wesołości, gdy wyrzucani w górę pasażerowie krzyczą przestraszeni i podnieceni. Płyniemy wzdłuż brzegu Zatoki Meksykańskiej, mijając puste plaże z wysokimi palmami i stada pelikanów przesiadujących na wystających z wody kamieniach.

Naszym celem jest rozlewisko rzeczne kilka kilometrów za Celestun, niewielką miejscowością rybacką oddaloną od Meridy o niecałe sto kilometrów. Znajduje się tu mający blisko 600 km kw. rezerwat przyrody znany głównie z flamingów różowych. Ptaki te lubią płycizny, w których brodzą na długich nogach i zakrzywionymi, potężnymi dziobami przecedzają wodę w poszukiwaniu drobnych żyjątek i roślin. Ich głównym przysmakiem są malutkie różowe kraby i, co ciekawe, właśnie one decydują o barwie ptaka. Im więcej krabów w jego diecie, tym upierzenie staje się bardziej różowe. – Flamingi łatwo obserwować, bo jedzą cały dzień – wyjaśnia nasz sternik. – Potrafią żerować nawet kilkanaście godzin. Pozostałą część doby spędzają w bezruchu, by nie zużyć energii.

Dostęp do laguny możliwy jest tylko drogą wodną. Trzeba więc wynająć w Celestun łódź, którą za 160 peso od osoby (po negocjacjach) można odbyć kilkugodzinną wycieczkę po rezerwacie. Oprócz flamingów jest szansa na zaobserwowanie kormoranów, drapieżnych urubu, dużych fregat, różowych ibisów, czapli i rybołowów.

[srodtytul]Krwawiące mangrowce [/srodtytul]

Wokół rozlewiska rozciąga się gęsty las namorzynowy. Tworzą go m.in. mangrowce czerwone, czarne i białe. Ich cechą wspólną jest przystosowanie do życia w słonawej wodze. Drzewa mają skomplikowany system korzeniowy. Korzenie oddechowe, pozwalające roślinie czerpać tlen podczas przypływu, wyrastają z pnia na wysokości kilku metrów. Sól z wody nie dociera do wnętrza korzenia, wydalana jest przez liście. Odsalanie jest na tyle skuteczne, że ponoć wystarczy przełamać korzeń mangrowca, by dotrzeć do słodkiej wody pitnej.

Mangrowce nazywane są często krwawiącymi drzewami. Rzeczywiście – woda wokół korzeni ma makabryczny czerwonordzawy odcień. To sprawka garbnika uwalnianego z kory roślin. Jest on na tyle mocny, że wykorzystuje się go do farbowania skór. Lasy namorzynowe to jedno z najbogatszych środowisk naturalnych na Ziemi. Są schronieniem dla setek zwierząt i roślin. W tym również dla komarów. Wybierając się na wycieczkę, nie zapomnijmy więc zabrać dobrego środka przeciwko moskitom.

[ramka][srodtytul]Informacje praktyczne[/srodtytul]

[srodtytul]Ile to kosztuje [/srodtytul]

Z Polski nie ma bezpośrednich lotów do Meksyku. Trzeba się przesiąść w którymś z miast Europy, USA (potrzebna wiza) lub Kanady. Z Warszawy do Meridy możemy dolecieć linią AirCanada za 3750 zł (z przesiadką w Toronto). Za 3400 zł do Cancun zawiezie nas samolot z Madrytu linii AirEuropa. Stamtąd do Meridy wygodnym autobusem za ok. 75 zł. Do Cancun można dotrzeć również linią czarterową JetAirFly z Brukseli. W promocji cena może wynieść 2500 – 2700 zł w obie strony. Tanie połączenia z przesiadką w USA możemy znaleźć na www.flysiesta.pl.

Głównym środkiem transportu w Meksyku są autobusy. Gęsta sieć połączeń oplata wszystkie ważniejsze miejsca w kraju. Autobusy są bardzo wygodne, klimatyzowane, ale ich ceny są dość wysokie. Tańsze są wozy drugiej klasy, które, pomijając brak monitorów DVD, niewiele ustępują tym droższym. Jeżeli komuś zależy na szybkim przemieszczaniu się między miastami, może skorzystać z samolotów. Ceny zaczynają się od 80 – 100 dol. za lot. Więcej na www.mexicana.com

Baza noclegowa w Meksyku jest niezwykle bogata, do wyboru mamy zarówno luksusowe hotele, jak i małe pensjonaty i schroniska młodzieżowe. W centrum Meridy można znaleźć pokój dwuosobowy za ok. 40 zł.

[srodtytul]Na talerzu[/srodtytul]

Meksykańska kuchnia jest bardzo zróżnicowana. Jednym z najbardziej znanych dań jest tortilla (czyt. tortija) – kukurydziany cienki placek. Są różne rodzaje tortilli. Możemy zjeść np. flautas: nadziewaną kurczakiem, enchiladas: tortille z farszem mięsnym lub serowym podawane w sosie, quesadillas z serem smażone na patelni, tostadas: chrupiące tortille z fasolą, kurczakiem, pomidorami, awokado i chilli, a także sopa de tortilla, czyli zupę z dodatkiem smażonych pasków tortilli.

Kolejnym meksykańskim przysmakiem jest mole poblano, czyli gęsty, ostry sos z ponad 20 składników, w tym z czekolady. Zwykle podawany jest z kurczakiem lub indykiem. W restauracjach można też trafić na pozole – gęstą zupę z kukurydzy z mięsem. W Meridzie i okolicach ze względu na bliskość oceanu popularne są też ryby i owoce morza. Znanym daniem jest ceviche, czyli surowa ryba marynowana w soku z limonki.

Kuchnia meksykańska nie może się obyć bez ostrych papryczek. Podawane są one marynowane, świeże, jako gęsty sos. Najpopularniejsza jest zielona papryczka serrano oraz bardzo ostra habanero. W większości restauracji pikantne papryczki podawane są w osobnej miseczce, tak by klient mógł przyprawić danie wedle własnego uznania.

W Meksyku możemy też liczyć na dobre alkohole. Lekkie piwo Corona znane jest na całym świecie, mniej popularne Montejo jest równie dobre. Alkohole wysokoprocentowe to przede wszystkim tequila – wódka przyrządzana z agawy.

[b]W Internecie [/b]

[link=http://www.advantagemexico.com/merida]www.advantagemexico.com/merida[/link]

[link=http://www.travelyucatan.com/merida_mexico.php]www.travelyucatan.com/merida_mexico.php[/link]

[link=http://www.yucatantoday.com]www.yucatantoday.com[/link] [/ramka]

W powietrzu unosi się apetyczny zapach podpiekanych na blasze kukurydzianych placków. W plastikowych pudłach z lodem chłodzi się piwo i butelki z wodą. Na placu przy kościele Santa Lucia rozstawiono krzesła, by wygodnie siedząc, można było patrzeć na scenę. Wszyscy elegancko ubrani. Większość to osoby starsze. Wdrapują się z wysiłkiem na scenę, dobierają w pary. Jednak z pierwszym taktem muzyki młodnieją, uśmiech rozświetla ich twarze. Salsa, tango, rumba, paso doble. Tańczą niemal do utraty tchu, nie zważając na wilgotny upał.

Pozostało 96% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy