Miasto jak samolot

Samolot, lecący ptak, a może napięty łuk ze strzałą? Plan brazylijskiej stolicy można odczytywać na różne sposoby. Jedno jest pewne – to miasto jedyne w swoim rodzaju

Publikacja: 10.04.2009 01:02

Architektura kościoła Dom Bosco mimo upływu 50 lat nie zestarzała się. Budowla jest jednym z symboli

Architektura kościoła Dom Bosco mimo upływu 50 lat nie zestarzała się. Budowla jest jednym z symboli stolicy Brazylii

Foto: EAST NEWS

Czy dobrym pomysłem było przeniesienie stolicy Brazylii z Rio de Janeiro do Brasilii, metropolii wybudowanej w ekspresowym tempie od zera, do tej pory zdania są podzielone. Idea była szczytna: ożywienie gospodarcze interioru, a zarazem ulokowanie stolicy w bezpiecznym miejscu, choćby na wypadek wojny. Dla prezydenta Juscelina Kubitschka de Oliveiry, który rozpoczął rządy w 1956 roku, stworzenie nowej stolicy było sprawą ambicji, związaną z obietnicą wyborczą „pięćdziesięciu lat postępu w pięć lat” (później złośliwi zarzucali mu „czterdziestoletnią inflację w ciągu czterech lat”).

[srodtytul]Stolica w cztery lata[/srodtytul]

Decyzja o budowie Brasilii zapadła w 1955 roku, a już rok później na teren porośniętego trawami i krzewami cerrado (teren o charakterze sawanny) wjechały koparki. Prace trwały dniami i nocami. Nie ułatwiał zadania brak drogi dojazdowej – wszystkie maszyny i materiały budowlane długi czas transportowano wyłącznie samolotami.

Po niespełna czterech latach budowy, w kwietniu 1960 roku oficjalnie można było proklamować nową stolicę – położone około tysiąca kilometrów od wybrzeża miasto liczyło już wtedy 100 tys. mieszkańców. Obecnie ma ich 750 tysięcy, a biorąc pod uwagę całą aglomerację, ponad dwa i pół miliona.

Wyrosły na pustkowiu niezwykły twór doceniono wpisaniem Brasilii na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO (w 1987 roku). O randze stolicy świadczy również lista jej miast siostrzanych – są na niej m.in. Amsterdam, Rzym, Lizbona, Waszyngton i Berlin.

To, co powstało, to efekt współpracy dwóch wybitnych architektów brazylijskich – za plan przestrzenny odpowiedzialny był Lucio Costa, a za budynki użyteczności publicznej Oscar Niemeyer. Ten ostatni, mając 103 lata, nadal projektuje, a co ciekawe, w wieku 99 lat ożenił się z młodszą o 38 lat własną sekretarką!

Założenie urbanistyczne miasta najlepiej widać z góry. Można skorzystać z kosztownej przejażdżki helikopterem, ale wystarczy za darmo wjechać na zawieszony na wysokości 75 metrów taras widokowy 224-metrowej wieży telewizyjnej. Stoi ona w samym środku przedzielonej pasem zieleni arterii komunikacyjnej Eixo Monumental. To zarazem główna, biegnąca ze wschodu na zachód oś miasta, przy której stoją obiekty kulturalne, sportowe, rządowe. Z kolei rozciągnięte na osi północ-południe „skrzydła” stanowią rejony mieszkalne, złożone z trzy– i sześciopiętrowych budynków pogrupowanych w tzw. superquadry. Każda z nich tworzy prostokąt będący niezależnym osiedlem z przedszkolem, szkołą, centrum handlowym i całkiem dużym parkiem. Zieleni jest w mieście sporo – na jednego mieszkańca wypada jej 25 mkw. – Teraz jest ładnie, bo urosły drzewa, ale kiedy się tu sprowadziliśmy, poza trawą nie było nic – opowiada starszy pan odpoczywający na ławce.

[srodtytul]XX-wieczna ziemia obiecana[/srodtytul]

Nie sposób zwiedzać Brasilii na piechotę – to bardzo rozległe miasto, a ponieważ budowano je z myślą o społeczeństwie zmotoryzowanym, przy wielu ulicach nie przewidziano chodników czy przejść przez jezdnie.

My, jako grupa, mamy łatwiej – jeździmy wynajętym autobusem. Na początek przystajemy przy sanktuarium Dom Bosco, włoskiego księdza, który w 1934 roku został kanonizowany, a potem wybrany patronem Brasilii. Można uznać, że on pierwszy przewidział powstanie miasta. W 1883 roku miał bowiem objawienie i ogłosił, że między 15 a 20 równoleżnikiem, przy jeziorze powstanie nowa cywilizacja, bo to ziemia obiecana. Brasilia, która powstała 70 lat później, jak najbardziej do tej przepowiedni pasowała. Przepiękna to świątynia – jej ogromne niebieskie witraże oglądane wewnątrz dają wrażenie nieba z rozświetlonymi gwiazdami. Jeśli zapłacimy 10 reali (3,5 dol.), obsługa włączy światła wielkiego żyrandola zrobionego z 7,5 tys. kawałków szkła przywiezionych z weneckiej wyspy Murano. Niezwykłe są konfesjonały – szklane boksy, w których wierni spowiadają się, siedząc koło księdza na wygodnym krześle.

Mimo że w mieście reprezentowanych jest ponad 400 różnych wyznań, religia katolicka jest najsilniejsza. Widać to po ukończonej w 1970 roku katedrze w kształcie korony, z baptysterium w kształcie latającego talerza. Surowy wystrój wnętrza zagłębionej w ziemi świątyni ożywiają aluminiowe anioły i kopia słynnej „Piety” Michała Anioła.

Potem oglądamy jeszcze jedną katedrę – wojskową. Przypomina kształtem żołnierski namiot. W pobliżu wznosi się też budynek Sztabu Generalnego armii brazylijskiej wraz z trybuną honorową wyglądającą trochę jak zawinięty naleśnik – kolejny niezwykły projekt Oscara Niemeyera. Naprzeciw widać rzeźbione kryształy przypominające, że Brazylia to kraj bogaty w minerały, w tym kamienie szlachetne. Jest też grupa drzew o bujnych, zielonych koronach. To pau brasil – wytwarzające czerwony barwnik drzewa, od których wykształciła się nazwa kraju.

[srodtytul]Spuścizna JK[/srodtytul]

Prezydent Kubitschek (jego matka była Czeszką), jako inicjator powstania Brasilii, został w niej należycie uhonorowany – po jego śmierci w 1976 roku na reprezentacyjnej osi miasta wystawiono mu imponujące mauzoleum. Przed wejściem do wielkiego budynku ustawiono sympatyczny pomnik – jest nim ławeczka, na której prezydent siedzi z żoną. Może i dobrze, że odwróceni do mauzoleum plecami nie widzą zwieńczenia budynku, któremu Niemeyer nadał formę sierpa. To odzwierciedlenie poglądów nie tyle prezydenta, ile architekta – komunistyczne przekonania Niemeyera były powszechnie znane; z tego powodu odmawiano mu wjazdu do USA.

Imię „prezydenta JK” (skrót od Juscelino Kubitschek) napotkamy w Brasilii w wielu miejscach. Nosi je lotnisko, a także złożony z trzech oryginalnych łuków most nad odnogą sztucznego jeziora Paranoá, jakie okala miasto. Otoczony eleganckimi rezydencjami gigantyczny zbiornik świetnie nadaje się do uprawiania sportów wodnych; są tu plaże, kluby żeglarskie i windsurfingowe. W ogóle sport jest w Brasilii bardzo ważny, stąd też tor wyścigów Formuły I, a także wielki stadion, na którym będą się odbywać mecze mistrzostw świata w 2014 roku. Coraz częściej słyszy się, że ta dziwna metropolia coraz bardziej daje się lubić. Mieszkańcami stolicy nie są już tylko urzędnicy państwowi, którzy uciekają na weekendy do rodzinnych miast.

Największe zagęszczenie budynków administracji państwowej widać przy esplanadzie ministerstw, wzdłuż której stoi 17 jednakowych wieżowców, różniących się tylko tabliczkami przy wejściach, obwieszczającymi, jakie ministerstwa się w nich mieszczą. Aleja kończy się przy placu Trzech Władz. Władzę ustawodawczą reprezentuje na nim gmach Kongresu Narodowego, wykonawczą Pałac Prezydenta, a sądowniczą – Sąd Najwyższy, przed którym stoi alegoria sprawiedliwości – kobieta z opaską na oczach.

Pomników jest tu zresztą więcej – abstrakcyjnie pokazany płomień to Nadzieja, pokój wyraża Gołębnik (złośliwie przezywany spinaczem, bo rzeczywiście przypomina spinacz do bielizny), a rzeźba „Bojownicy” wyraża hołd dla tysięcy robotników budujących Brasilię. Trudno nie zauważyć również ogromnej flagi narodowej mającej 20 m długości i 14 m szerokości, a powiewającej na maszcie o wysokości 104 metrów.

Kilka kilometrów dalej, na wrzynającym się w jezioro cypelku, znajduje się Palácio da Alvorada, Pałac Jutrzenki, rezydencja prezydenta. „Pałac” to określenie mocno mylące – to bardziej niski, mocno oszklony, pawilon, którego fasada odbijają się w tafli wody.

Co ciekawe, nie ma przy nim żadnych płotów, a jedyna widoczna ochrona to stojący żołnierz w paradnym mundurze, cierpliwie pozujący turystom do zdjęć. W każdym razie bez przeszkód, choć tylko z daleka, można popatrzeć na nowoczesny budynek, projektu, a jakże, Niemeyera. Na powierzchni 7 tys. mkw. poza licznymi pokojami mieszkalnymi czy salami spotkań, są też dwie jadalnie, pokój muzyczny, kaplica, ogrzewany basen i lądowisko dla helikopterów.

[srodtytul]Czegoś brak[/srodtytul]

Jadąc ulicami Brasilii, często mijamy zaskakujące nas formą obiekty. Budowla przypominająca piramidę Majów to Teatr Narodowy, a niby stacja kosmiczna to Muzeum Sztuki Nowoczesnej, jedno z ostatnich dzieł Niemeyera. Na koniec przejeżdżamy jeszcze przez dzielnicę ambasad. Całkiem ładnie prezentująca się polska placówka stoi po sąsiedzku z belgijską i irlandzką, z drugiej strony mamy ambasadę Izraela.

Opuszczając Brasilię, zastanawiam się w samolocie nad fenomenem tego miasta. Architektonicznie jest rzeczywiście wyjątkowa. Niewątpliwie jest w niej spokojniej i bezpieczniej niż w innych brazylijskich miastach – po kilku dniach w słynącym z kradzieży Rio, tutaj bez obaw mogłam chodzić z aparatem zawieszonym na szyi.

W ogóle stolica jest inna niż reszta kraju – czysta, zadbana, na ulicach nie ma bezdomnych, a choć są na jej obrzeżach biedniejsze dzielnice, nijak się mają do słynących z prawdziwej biedy i rozbojów faveli Rio. Czegoś mi jednak w Brasilii brakowało. To doskonale zorganizowane, uporządkowane miasto nie pasuje do spontanicznej, żywiołowej mentalności Brazylijczyków. Może dlatego niektórzy uważają, że wybudowanie nowej stolicy było świadomą próbą odcięcia się rządzących od prawdziwego oblicza Brazylii, w którym nie wszystko jest takie ładne i poukładane.

Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy