Koszty nie muszą być przeszkodą

Istnienie kosztów przyjęcia wspólnej waluty nie jest argumentem przeciw wchodzeniu do strefy euro. Powinno tylko zachęcać, aby lepiej przygotować się do tego przedsięwzięcia – pisze główny ekonomista banku Citi Handlowy

Publikacja: 28.04.2009 01:37

Koszty nie muszą być przeszkodą

Foto: Rzeczpospolita

Wydarzenia ostatnich miesięcy pokazały, że szybkie wejście do strefy euro może okazać się trudniejsze oraz kosztowniejsze, niż jeszcze niedawno sądzono. Ze względu na szybko zmieniającą się sytuację w kraju i gospodarce globalnej, wyraźnie rosną krótkookresowe koszty związane z wypełnieniem kryteriów konwergencji. Jeszcze zanim Polska oficjalnie przystąpi do strefy euro, będzie musiała postarać się o spełnienie warunków z Maastricht, które obejmują między innymi konieczność prowadzenia odpowiedzialnej polityki fiskalnej, utrzymywanie inflacji i długoterminowych stóp procentowych na niskim poziomie oraz zapewnienie stabilności kursu walutowego. W zależności od fazy cyklu koniunkturalnego spełnienie tych kryteriów może być mniej lub bardziej trudne. Niestety, obecne warunki gospodarcze działają zdecydowanie na niekorzyść planów szybkiego przyjęcia wspólnej waluty, a potencjalnie największe trudności mogą się wiązać z kryterium fiskalnym oraz kryterium kursu walutowego.

[srodtytul]Koszt redukcji deficytu może być wysoki[/srodtytul]

Wyobraźmy sobie sytuację, w której znalazł się rząd. Chociaż pierwsze trzy kwartały 2008 r. charakteryzowały się dynamicznym wzrostem gospodarczym, a wyraźne oznaki spowolnienia zostały odnotowane dopiero w ostatnich trzech miesiącach roku, nie udało się utrzymać deficytu sektora rządowego i samorządowego w ryzach. Pomimo relatywnie korzystnych warunków makroekonomicznych deficyt wyniósł 3,9 proc. PKB, a więc wyraźnie przekroczył graniczny poziom 3 proc. dopuszczany przez kryterium z Maastricht.

[wyimek]Ze względu na szybko zmieniającą się sytuację w kraju i gospodarce globalnej rosną krótkookresowe koszty związane z wypełnieniem kryteriów konwergencji[/wyimek]

Ponieważ tak naprawdę Polska dopiero wchodzi w okres spowolnienia gospodarczego, trudno się spodziewać jakiejkolwiek cyklicznej poprawy w finansach publicznych przynajmniej w ciągu najbliższych dwóch, a może i trzech lat. A skoro cykl koniunkturalny nie przyjdzie Ministerstwu Finansów na ratunek, spełnienie kryteriów konwergencji będzie możliwe tylko w sytuacji zdecydowanego zacieśnienia polityki fiskalnej.

Niestety, skala globalnego spowolnienia gospodarczego i widmo recesji w kraju sprawiają, że przestrzeń do cięcia wydatków jest co najmniej ograniczona. Gdyby warunki zewnętrzne były bardziej sprzyjające, rząd mógłby liczyć, że wprowadzając reformy fiskalne i redukując wydatki, doprowadzi w rzeczywistości do uruchomienia tego, co ekonomiści nazywają niekeynesowskimi efektami polityki gospodarczej. Innymi słowy – że doprowadzi do przyspieszenia wzrostu gospodarczego właśnie dzięki bardziej restrykcyjnej polityce fiskalnej.

Ponieważ jednak załamanie gospodarcze ma charakter globalny i jest potęgowane przez zaburzenia w systemach finansowych poszczególnych gospodarek, można mieć wątpliwości, czy nawet daleko posunięta racjonalizacja wydatków publicznych mogłaby poprawić nastroje przedsiębiorców lub konsumentów na tyle, aby przyczynić się do ponownego ożywienia popytu krajowego. Tym samym można wątpić, czy działania takie przyniosłyby w krótkim okresie pozytywne efekty w przypadku wzrostu gospodarczego. Skoro więc trudno oczekiwać wystąpienia niekeynesowskich efektów polityki fiskalnej, dążenie do szybkiego spełnienia kryteriów z Maastricht mogłoby doprowadzić do pogłębienia i przedłużenia okresu załamania gospodarczego w kraju. To właśnie te koszty w postaci wolniejszego wzrostu PKB mogą skomplikować polską drogę do wspólnej waluty. I to nie tylko ze względów czysto ekonomicznych, lecz również politycznych.

[wyimek]W warunkach niskiej zmienności na rynkach finansowych niewielką wagę przywiązywano do tego, iż obecność w strefie euro stanowi ochronę przed kryzysem walutowym[/wyimek]

W dyskusji o euro, a w szczególności o spełnieniu budżetowego kryterium z Maastricht, często pomija się konieczność uzyskania politycznego i społecznego poparcia dla planu szybkiego przyjęcia wspólnej waluty. Choć obecnie sondaże opinii publicznej sugerują, że Polacy doceniają korzyści związane z euro, sytuacja może łatwo się zmienić w przypadku prób zacieśnienia polityki fiskalnej w okresie rosnącego bezrobocia. Formalnie Polska nie musi przeprowadzać referendum w sprawie euro, jednak brak poparcia społecznego mógłby utrudnić pozyskanie poparcia głównych partii politycznych dla zmiany konstytucji. Niestety, bez zmiany ustawy zasadniczej nie można liczyć na otwarcie drzwi do unii walutowej.

Dlatego strategia redukcji deficytu w okresie spowolnienia gospodarczego powinna brać pod uwagę nie tylko same argumenty makroekonomiczne, lecz również elementy ekonomii politycznej. W szczególności ta strategia powinna uwzględniać wpływ, jaki może wywrzeć na sposób postrzegania przyjęcia euro przez społeczeństwo oraz na decyzje najważniejszych graczy sceny politycznej. A to, niestety, oznacza, że możliwość szybkiego obniżenia deficytu fiskalnego i jednocześnie szybkiego przyjęcia euro jest raczej ograniczona.

[srodtytul]Ryzyko interwencji walutowych[/srodtytul]

W krótkim okresie źródłem potencjalnych zagrożeń oraz kosztów dla polskiej gospodarki jest również konieczność wypełnienia kryterium kursu walutowego, polegająca na utrzymywaniu złotego w mechanizmie ERM2. Oznacza to, że polskie władze monetarne będą zmuszone do stabilizacji kursu euro/złoty w przedziale +/-15 proc. wobec wyznaczonego kursu parytetowego.

Gdyby, podobnie jak w lutym bieżącego roku, doszło do ponownego gwałtownego wzrostu awersji do ryzyka i presji na osłabienie złotego, bank centralny musiałby podnieść stopy procentowe oraz/lub prowadzić interwencje na rynku walutowym. Podwyżka stóp wiązałaby się potencjalnie ze wzrostem kosztu kredytu oraz pogłębieniem spowolnienia gospodarczego, podczas gdy interwencje oznaczałyby pomniejszenie rezerw walutowych.

Przy rozpatrywaniu konsekwencji wejścia do ERM2 należy również podkreślić, że w przypadku poprzednich kryzysów finansowych reżim sztywnego kursu walutowego był uznawany za jeden z czynników zwiększających zagrożenie wystąpieniem ataku spekulacyjnego. Ponieważ spełniając kryteria z Maastricht, Polska musiałaby zrezygnować z systemu płynnego kursu walutowego, mogłoby to oznaczać wzrost podatności na ryzyko kryzysu walutowego. W obecnej sytuacji podwyższonej zmienności na rynkach finansowych oznacza to, iż koszty związane ze stabilizacją złotego w wymaganym przedziale wahań mogą być wyższe niż w spokojniejszych okresach.

[srodtytul]Zmienność na rynkach może być długotrwała[/srodtytul]

Jednocześnie warto zwrócić uwagę, że znaczne wahania na rynku walutowym wcale nie wykluczają możliwości wypełnienia kryterium konwergencji. Otóż podwyższona zmienność na rynku walutowym może się okazać znacznie trwalsza, niż się powszechnie wydaje, gdyż jedną z jej przyczyn jest wyraźne zmniejszenie skali przepływów kapitałowych oraz towarowych.

Po serii kryzysów lat 90. napływ kapitału netto do gospodarek azjatyckich wyraźnie się zmniejszył i pozostał na bardzo niskim poziomie przez kilka kolejnych lat. Powtórzenie podobnego scenariusza w przypadków krajów Europy Środkowej oznaczałoby mniejszą płynność rynku walutowego, a tym samym również większą niż dotychczas zmienność kursu złotego. Jednakże w takiej sytuacji Europejski Bank Centralny i Komisja Europejska powinni być bardziej wyrozumiałe dla ewentualnych znacznych wahań kursu złotego w ramach ERM2. Oczywiście, jeżeli nie byłyby one związane ze sposobem prowadzenia polskiej polityki gospodarczej lub z krajowymi fundamentami, lecz wynikałyby z procesu deglobalizacji. Innymi słowy, stabilność kursu i brak „poważnych napięć” w takiej sytuacji powinny być inaczej niż dotychczas interpretowane, co akurat powinno ułatwiać Polsce spełnienie kryterium konwergencji.

[srodtytul]Opóźnienie akcesji może być dobrym rozwiązaniem[/srodtytul]

Istnienie kosztów nie jest jednak argumentem przeciw wchodzeniu do strefy euro, lecz raczej przemawia za tym, aby lepiej się przygotować do tego przedsięwzięcia. Skoro trwające globalne spowolnienie gospodarcze może zwiększać krótkookresowe koszty związane z wypełnieniem kryteriów z Maastricht, odłożenie wejścia do mechanizmu ERM2 wydaje się rozsądnym rozwiązaniem.

Dodatkowy czas mógłby zostać wykorzystany na dopracowanie politycznego konsensusu odnośnie do terminu i warunków wejścia do unii walutowej. Dzięki temu, gdyby warunki zewnętrzne i stan finansów publicznych stały się bardziej sprzyjające, Polska byłaby gotowa w sposób wiarygodny wejść na ścieżkę akcesji do strefy euro. Problem polega jednak na tym, aby tego dodatkowego czasu nie zmarnować, szczególnie, że zbliżające się wybory prezydenckie w 2010 r. oraz parlamentarne w 2011 r. mogą utrudnić osiągnięcie odpowiedniego porozumienia.

Co ciekawe, wraz z rosnącymi krótkookresowymi kosztami spełnienia kryteriów z Maastricht zdecydowanie lepiej uwidoczniły się również korzyści, jakie Polska może odnieść z posiadania wspólnej waluty. W warunkach niskiej zmienności na rynkach finansowych niewielką uwagę przywiązywano do tego, iż obecność w strefie euro stanowi ochronę przed kryzysem walutowym. Jeszcze rok temu w większości zestawień i analiz ekonomicznych koncentrowano się natomiast na kwestiach związanych ze spadkiem stóp procentowych oraz zmniejszeniem kosztów transakcyjnych.

Wydarzenia ostatnich miesięcy zmieniły optykę spojrzenia na te zagadnienia. Osłabienie złotego i znaczne wahania jego kursu sprawiły, że ochrona przed kryzysem zawitała na szczyt listy korzyści związanych z obecnością w strefie euro.

Ponieważ zmienność na rynkach finansowych boleśnie odczuły zarówno przedsiębiorstwa, jak i gospodarstwa domowe, można przypuszczać, że wspomnienie wahań kursu złotego zostanie w pamięci Polaków na długo. Oznacza to również, że przekonanie społeczeństwa do wspólnej waluty może być teraz prostsze niż jeszcze kilka miesięcy temu. Obyśmy tylko potrafili wykorzystać tę szansę i zdołali w końcu ustalić wiarygodną i przemyślaną strategię przyjęcia wspólnej waluty. Na razie bowiem wciąż pozostajemy w sferze ambitnych planów, które jednak niewiele mają wspólnego z rzeczywistością.

Wydarzenia ostatnich miesięcy pokazały, że szybkie wejście do strefy euro może okazać się trudniejsze oraz kosztowniejsze, niż jeszcze niedawno sądzono. Ze względu na szybko zmieniającą się sytuację w kraju i gospodarce globalnej, wyraźnie rosną krótkookresowe koszty związane z wypełnieniem kryteriów konwergencji. Jeszcze zanim Polska oficjalnie przystąpi do strefy euro, będzie musiała postarać się o spełnienie warunków z Maastricht, które obejmują między innymi konieczność prowadzenia odpowiedzialnej polityki fiskalnej, utrzymywanie inflacji i długoterminowych stóp procentowych na niskim poziomie oraz zapewnienie stabilności kursu walutowego. W zależności od fazy cyklu koniunkturalnego spełnienie tych kryteriów może być mniej lub bardziej trudne. Niestety, obecne warunki gospodarcze działają zdecydowanie na niekorzyść planów szybkiego przyjęcia wspólnej waluty, a potencjalnie największe trudności mogą się wiązać z kryterium fiskalnym oraz kryterium kursu walutowego.

Pozostało 90% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy