[b]A sam, przeplatając te sploty warkocza, nie boi się pan rozdrobnienia?[/b]
Boję się, przyjaciele wytykają mi, że zajmuję się zbyt wieloma rzeczami i dlatego nie robię swojego opus magnum. Ale różnorodność zajęć jest moją tarczą ochronną. Gdy spada ma mnie łomot, mam dokąd uciec. Jeżeli tutaj recenzent napisze, że nie umiem reżyserować, to jadę do Włoch, Niemiec, Grecji i tam przyjmują mnie życzliwie. Ostatnio usłyszałem od krytyków tyle złych słów, że gdybym nie miał odskoczni, pomyślałbym, że to już koniec.
[b]Czuje się pan czasem chłopcem do bicia?[/b]
Tak, choć ma to również dobre strony. Myślałem już, że jestem na drodze do zajezdni i nikomu nie zagrażam. Ale widocznie zagrażam, co bardzo mnie odmłodziło.
[b]A jednak ta krytyka pana boli?[/b]
Oczywiście. Ale jednocześnie daje mi wolę walki. Może gdybym poczuł się autorytetem, spocząłbym na laurach. A tak stale muszę potwierdzać, że jeszcze w tym nowym świecie jestem przydatny.
[b]Pan przecież dobrze się czuje wśród młodych. [/b]
Szukam z nimi powinowactwa i nawet je znajduję. Częściej niż 15 lat temu. Spotykam dziś chłopców i dziewczyny z niezwykłymi pomysłami na życie... Ale z drugiej strony boję się ich dezaprobaty, wiem, że w swoim buncie przeciw establishmentowi chętnie by mnie odrzucili. Dlatego muszę ich rozbroić, przekonać, że więcej nas łączy, niż dzieli. Mimo że oni piją napoje z butelki, a ja zawsze ze szklanki, że żują gumę, której ja nigdy nie żuję, i używają słów, jakich nigdy nie używam.
[b]Wróćmy do tej siedemdziesiątki. Nie sądzi pan, że artysta dojrzewa jak dobre wino?[/b]
Czasem tak. Ale stare wino potrafi się też skwasić. I ja znam wielu skwaszonych twórców. Skleroza nie omija nikogo. Uczucia gasną.
[b]Boi się pan starości?[/b]
Tak, najbardziej degradacji psychicznej. Bo z niedołężnością ciała można jakoś żyć, ale jak rozum zaczyna wysiadać, to tragedia.
[b]A gdyby mógł pan cofnąć czas, co by pan zmienił w swoim życiu? [/b]
Dużo wcześniej założyłbym rodzinę. Znaliśmy się z żoną przez lata i za późno się zeszliśmy. Szkoda. Z rzeczy bardziej prozaicznych: zadbałbym o formę fizyczną. Teraz za te zaniedbania płacę. Moje wyczyny na Kasprowym trzy miesiące temu doprowadziły do tego, że uszkodziłem sobie biodro, kolano i kręgosłup.
[b]Pan jeździ na nartach? Panie Krzysztofie, nie umiem wyobrazić sobie pana w swetrze.[/b]
Czasem go noszę, choć rzeczywiście bardzo rzadko. Ale zawsze lubiłem narty. Także pływam i jeżdżę konno. Pomaga mi to utrzymać tuszę w ryzach, czemu nie sprzyja wyborna kuchnia mojej żony.
[b]Co jest najważniejsze w życiu?[/b]
Równowaga. Bo nawet miłość i przyjaźń są możliwe tylko wtedy, gdy człowiek sam nie jest rozchwiany, gdy uczucie nie staje się tylko chwytaniem się drugiego człowieka, lecz partnerstwem.
[b]A czego panu życzyć?[/b]
Utrzymywania się nadal w pozycji pionowej. Chciałbym umrzeć stojąc.
[ramka]Krzysztof Zanussi
(ur. 1939) reżyser, scenarzysta, szef Studia Filmowego TOR
Studiował na wydziałach: Fizyki UW (1955 – 59), Filozofii UJ (1959 – 62) i Reżyserii PWSFTviT w Łodzi (1960-1966). Najważniejsze filmy: "Struktura kryształu", "Życie rodzinne", "Za ścianą", "Iluminacja", "Barwy ochronne", "Spirala", "Rok spokojnego słońca", "Dotknięcie ręki", "Cwał", "Życie jako śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową", "Suplement", "Persona non grata". [/ramka]