Polska w oczach Chińczyków ma stać się wiarygodnym i rozpoznawalnym partnerem – zakładają organizatorzy polskiej ekspozycji na wystawie Expo 2010 w Szanghaju. Eksperci obawiają się jednak, że okazji, jaką niesie wystawa, nie zdołamy wykorzystać. Doświadczenia z promocją naszej gospodarki są raczej kiepskie. – Mało kto wie, że Polska jest atrakcyjnym miejscem dla inwestycji – mówi Adam Żołnowski z PricewaterhouseCoopers.
Czy Szanghaj to zmieni? Według komisarza polskiej ekspozycji i prezesa Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych Sławomira Majmana program polskiej promocji zaczął się już 15 maja. W różnych częściach Chin organizowane są polskie wydarzenia: misje gospodarcze, spotkania lokalnych władz z polskimi przedsiębiorcami. Wszystkie w ramach wystawy, co ma budować wrażenie zmasowanej polskiej ofensywy. – Sama wystawa to jedynie wytrych do drzwi, które przed Polakami były przez lata zamknięte – twierdzi Majman. Ale przyznaje, że na szybkie rezultaty promocji w ciągu roku – półtora raczej nie ma co liczyć. Będzie dobrze, jeżeli odniesiemy sukces w ciągu najbliższych pięciu lat.
Tymczasem eksperci podkreślają, że w promocji gospodarczej nie wykorzystujemy możliwości. – W marketingu inwestycyjnym powinniśmy robić więcej – zauważa partner Ernst & Young Agnieszka Tałasiewicz.
Dlaczego nie robimy? W części przez brak pieniędzy. – Polski nie stać na taką promocję, jaką robią sobie kraje bogate – uważa doradca inwestycyjny Wojciech Szelągowski. Natomiast zdaniem byłego prezesa PAIiIZ Andrzeja Kanthaka powodem jest także brak wiary, że jesteśmy dla Chin atrakcyjni. – Jeszcze trzy lata temu tak się wydawało. Ale efekty rozmów okazały się skromniejsze od oczekiwań – mówi Kanthak.
Jak twierdzi Andrzej Sadowski z Centrum im. Adama Smitha, jeśli nie wypali promocja na Expo, to jest szansa, że Chińczycy sami nas znajdą. – Są tak ekspansywni, że od dawna powinni mieć nas na celowniku – twierdzi Sadowski.