Oferta publiczna PGE to największa tego typu operacja na warszawskiej giełdzie od lat. To też największa sprzedaż akcji w tym roku na giełdzie w Warszawie i jedna z największych w Europie. Łącznie spółka w wyniku sprzedaży nowych akcji, stanowiących 15 proc. w podwyższonym kapitale, uzyska prawie 6 mld zł. We wtorek wieczorem zarząd PGE ustalił, że instytucje (i inwestorzy indywidualni) kupią papiery spółki po cenie maksymalnej z ustalonych widełek – 23 zł za sztukę.
Najpóźniej do 2 listopada spółka ma czas na to, aby dokonać przydziału akcji. Zarząd Polskiej Grupy Energetycznej deklaruje, że uczyni to zaraz po tym, jak zamknie zapisy dla inwestorów instytucjonalnych. Dobiegają one końca jutro. Sam proces budowania księgi popytu od instytucji finansowych wzbudził wczoraj kontrowersje wśród zarządzających krajowymi funduszami inwestycyjnymi.
Według osób związanych z ofertą do krajowych instytucji trafić mają akcje PGE o wartości ok. 3 mld zł (czyli połowa całej emisji), z tego papiery warte 2 mld zł – do funduszy emerytalnych (OFE). Zagranicznym inwestorom grupa sprzeda blisko 35 proc. oferowanych papierów. Reszta trafi do inwestorów indywidualnych, którym zwiększono pulę akcji z 10 proc. oferty do 15 proc. Większość małych i średnich TFI, a także niektóre duże towarzystwa funduszy inwestycyjnych czują się więc mocno poszkodowane. Niektóre nie dostaną ani jednej akcji, innym uda się kupić jedynie śladowy odsetek tego, na co się zapisały.
– Nie jesteśmy zadowoleni. Redukcja zapisów, jaka nas dotknęła, jest naprawdę bardzo duża – mówi przedstawiciel TFI z pierwszej trójki na rynku. – Nie ma żadnych kryteriów, które by decydowały o przydziale papierów – dodaje Jarosław Lis, zarządzający Union Investment TFI.
PGE zależało na tym, aby mieć maksymalnie stabilny akcjonariat, wyjaśnia osoba zbliżona do oferty spółki. – Dlatego zgodnie z warunkami oferty preferowani byli inwestorzy duzi i stabilni. Stąd taki wysoki udział funduszy emerytalnych, a mniejszy TFI – dodaje rozmówca „Rz” z otoczenia spółki.