Podczas uroczystego podpisania porozumienia w sprawie rezygnacji z podziału Telekomunikacji Polskiej w siedzibie Urzędu Komunikacji Elektronicznej było dużo kamer, wiele budujących słów i ciepłych uścisków dłoni. Na owoce podpisanego porozumienia, które ma zastąpić separację funkcjonalną Telekomunikacji Polskiej, przyjdzie jeszcze poczekać. Co zyskał operator narodowy?
[srodtytul]Przyciśnięci do ściany[/srodtytul]
– Jeżeli TP będzie wdrażać w życie warunki kompromisu, to pod koniec przyszłego roku urząd może formalnie zacząć wycofywać się z procedury separacji funkcjonalnej (podziału spółki na dwie części zajmujące się rynkiem hurtowym i detalicznym – red.) – obiecuje Anna Streżyńska, prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej. Straszak w postaci podziału firmy okazał się skuteczny. Warunki współpracy z konkurencyjnymi operatorami, hurtowe stawki za prawo korzystania z sieci TP – do tej pory kwestionowane – nagle okazały się dla narodowego operatora do przyjęcia. Przedstawiciele TP nie kryli, że UKE przycisnęło ich do ściany.
– Korzyści wynikające z porozumienia dla TP są co najmniej dwie: uniknięcie ryzyka związanego z podziałem – a podział to nie tylko wyższe koszty, ale również ryzyko operacyjne związane z dużą zmianą w organizacji – oraz stałość stawek hurtowych do 2012 r. – mówi Piotr Kołodziejczyk z firmy doradczej Central European Trust, specjalizujący się w zagadnieniach rynku telekomunikacyjnego.
Za zamrożenie stawek hurtowych, jakie TP płacą onkurenci, UKE wytargował od koperatora udostępnienie abonentom w Polsce 1,2 mln nowych szerokopasmowych linii telekomunikacyjnych w ciągu trzech lat. TP zadeklarowała na to owe 3 mld zł, aby sprostać oczekiwaniom UKE. Znaczną część tych środków operator z pewnością i tak by wydatkował, by poprawić swoją pozycję na rynku.