Już na otwarciu sesji WIG20 zyskał 1,4 proc. względem piątkowego zamknięcia. To reakcja na zwyżki na rynkach światowych. W dobrych humorach zakończyli dzień inwestorzy w Azji (indeks Hang Seng zyskał aż 3,1 proc., a japoński Nikkei 225 podskoczył o 2,4 proc.), a entuzjazm udzielił się później (chociaż w nieco mniejszym stopniu) także graczom w Europie Zachodniej.

Serwisy informacyjne tłumaczą zwyżki [link=http://www.rp.pl/artykul/19420,496903_Pekin_odchodzi_od_sztywnej_obrony_kursu_juana.html]reakcją na deklarację Chin o stopniowym uwalnianiu kursu juana[/link] (obecnie powiązanego z kursem dolara). Prawdopodobne umocnienie chińskiej waluty w efekcie takiej decyzji (analitycy na ogół oceniają, że juan jest mocno niedowartościowany) z jednej strony pomogłoby producentom w krajach rozwiniętych (podwyższając ceny wyrobów importowanych z Chin), natomiast samym Chinom pomogłoby schładzać zbyt rozgrzaną koniunkturę gospodarczą.

Na skutek porannej zwyżki WIG20 znalazł się o krok od poziomu 2400 pkt. Znaczenie tej bariery dla dalszego rozwoju wydarzeń wynika nie tylko z „okrągłego” charakteru tej liczby, ale przede wszystkim z obecnej sytuacji technicznej. W tej właśnie okolicy znajduje się „podwójny” opór: po pierwsze lokalny szczyt sprzed tygodnia, a po drugie linia szyi tzw. odwróconej głowy z ramionami. Gdyby udało się w końcu przebić ową „szyję”, zgodnie z teorią formacja zapowiadałaby zwyżkę co najmniej w okolicę 2550 pkt, a stamtąd już bliska droga do rekordu hossy (2604 pkt).