Seria referendów rozpoczęła się w poniedziałek od kopalni Polkowice — Sieroszowice. Wyniki pierwszego mają być znane w piątek.
Akcja prowadzona jest równolegle przez Związek Zawodowy Pracowników Przemysłu Miedziowego, kontrolowany przez posła SLD Ryszarda Zbrzyznego oraz „Solidarność”, którą kieruje w KGHM Józef Czyczerski, członek Rady Nadzorczej. Postulaty ZZPPM to m.in. podwyżka wynagrodzeń o 300 zł (dziś średnia płaca w KGHM to ponad 8 tys. zł zł) i 10 — letnie gwarancje zatrudnienia dla blisko 18,5 tysięcznej załogi w przypadku utraty kontroli skarbu państwa nad spółką. „S” chce utrzymania poziomu wynagrodzeń i gwarancji zatrudnienia aż na 20 lat.
Według związkowców prywatyzacja KGHM to realna obawa. Przypominają, że w styczniu rząd Donalda Tuska, obniżając z 40 do nieco ponad 30 proc. udział skarbu państwa w firmie sprzeniewierzył się obietnicom, składanym osobiście przez premiera w Lubinie w 2007 roku, w trakcie kampanii do parlamentu.
- Obawa pracowników KGHM i ich rodzin zmaterializowała się w pierwszej turze wyborów prezydenckich — zauważa Czyczerski. — Dwa miedziowe powiaty: lubiński i polkowicki, zagłosowały za Jarosławem Kaczyńskim. W pozostałych częściach Dolnego Śląska wygrywał Bronisław Komorowski. Szef „S” podkreśla, że niechęć zarządu do rozmów prowadzi wprost do strajku, którego związki wolałyby uniknąć. — Ale nawet negocjator wyznaczony przez ministra pracy dziwił się, że mamy tak słaby układ zbiorowy, bez gwarancji socjalnych w procesie prywatyzacji — podkreśla. Ile mogą kosztować spółkę związkowe postulaty? 300 — złotowa podwyżka dla każdego pracownika po uwzględnieniu podatku, ZUS itp. to blisko 180 mln zł rocznie w skali koncernu.
- Automatyczna podwyżka dla wszystkich nie ma nic wspólnego z oceną i efektywnością pracy pracownika – komentuje Ryszard Janeczek, wiceprezes ds. produkcji KGHM. — A w sytuacji gorszych warunków ekonomicznych może prowadzić do redukcji zatrudnienia.