Kultowe meble,współczesny design dla bogatych

Zamożni klienci są gotowi płacić nie tylko za jakość i wygodę mebli. Doceniają żarty projektantów. Cenią wytwory klasyków modernizmu. Traktują je prawie jak dzieła sztuki, choć te są współczesnymi kopiami

Publikacja: 08.10.2010 03:34

Baccarat, kinkiet z czarnego kryształu, proj. Philippe Starck

Baccarat, kinkiet z czarnego kryształu, proj. Philippe Starck

Foto: Rzeczpospolita

Co jest luksusem w czasach, gdy projektanci wywołują duchy sprzętów domowych? Philippe Starck – swoje niewidoczne krzesło Luis Ghost (Kartell), John Brauer – stolik Illusion (Essey) z samego przezroczystego obrusa lub, jak kto woli, ze zwiewnej chustki prestidigitatora. Blandine Dubos – lampę Luis 5D (Ligne Roset), której barokowy cień widać tylko na ścianie. Poza cieniem jest tylko żarówką.

Na podstawie tych kultowych przedmiotów można by powiedzieć, że luksus dzisiaj ma być niewidoczny, bo wszystko już było, szczególnie przepych. Taka idea przyświeca projektantom. Dziś, ich wywrotowym zdaniem, wystarczy, by meble były tylko wspomnieniem swoich protoplastów.

Jednak ludzie jak dawniej siedzą, jedzą i potrzebują światła. I nie wszyscy żartobliwe projekty znanych gwiazd designu są gotowi wprowadzać do własnego domu.

Nie wszyscy wierzą w duchy, nawet jeśli wyczarowali je artyści wzornictwa przemysłowego z nazwiskami cennymi jak uznana marka samochodu. Choć duch czasów niepoważny, ludzie, szczególnie zamożni, swoje wybory i wydatki traktują często bardziej na serio.

I nic w tym złego ani dziwnego. I tylko w jednym przewrotni projektanci i mniej przewrotni, choć wytrawni, esteci są zgodni. Luksus jest luksusem, gdy nie rzuca się w oczy, jest dyskretny. Jakość nie jest przepychem, ostentacja nie ma tu racji bytu.

[srodtytul]Korzenie mód [/srodtytul]

Minęło już 80 lat, od kiedy Mies van der Rohe wybudował swój słynny pawilon w Barcelonie na wystawę światową. Był tak zimny i zaskakujący dla mieszczańskiej, dusznej mody swoich czasów, że po wystawie go zburzono, choć ze współczesnej perspektywy wydaje się to barbarzyństwem.

Ale to dzisiaj wiemy, że styl i architektury, i mebli, który zapoczątkował jego twórca, był początkiem nowej estetyki. Tej, która dopiero teraz jest akceptowana powszechnie, zasymilowana i zrozumiała. Dzisiaj w Barcelonie możemy oglądać kopię kultowego pawilonu, z oknami wielkości ściany, ze ścianami z jednego bloku marmuru, które mijane jak w labiryncie odsłaniają kolejne przestrzenie.

Równie kultowa do dzisiaj jest leżanka Miesa, czarna, skórzana, pikowana w kwadraty, na stalowych krzyżakach, z wałkiem prostym jak walec. Jest uznanym symbolem luksusu i znawstwa.

Tak uznanym, że, jak tak dalej pójdzie, spowszednieje w eleganckich wnętrzach i jej sława zblednie. I choć wygodna i piękna, stanie się nudna jak każda kopia. Tylko prototypy z epoki zawsze zachowają cenę i będą elektryzować kolekcjonerów.

[srodtytul]Podróbki mercedesów[/srodtytul]

Ludzie zamożni pragną dziś nowoczesnej klasyki z lat 30. Barcelony czy fotela Arne Jacobsona, Le Corbusiera – mówi Agnieszka Pudlik, właścicielka warszawskiego salonu Bed & Breakfest, w którym proponuje meble i sprzęty w eleganckim stylu – modern classic.

Dziwi ją, że są klienci, którzy lubią dobre marki mebli, ale i tak są gotowi kupować podróby z Internetu.

– Falsyfikat to zaprzeczenie luksusu – dodaje, mimo że mebli wspomnianych autorów sama nie sprzedaje.

Postanowiłam sprawdzić o jakich kwotach mówimy.

Oryginały kosztują sporo, ale ci, którym na tych wzorach bardzo zależy, nie kupiliby zapewne podrabianego Mercedesa.

Leżanka Le Corbusiera firmy Cassina jest w ofercie polskiego przedstawiciela – firmy Idea MM i kosztuje 3382 euro (brutto) w skórze i chromie, krzesło tego słynnego Szwajcara – 1970 euro (brutto). Kultowy fotel Jajo Arne Jacobsena firmy Fritz Hansen – wersja duża, ruchomy, w skórze – 6692 euro (netto), w tkaninie – 2250 euro (netto). Krzesło Barcelona Miesa van der Rohe ceni się od 4690 euro (netto).

[srodtytul]Cenne ramię lampy[/srodtytul]

Są sprzęty, o których podrabianie ściga się pół Azji – mówi projektant Robert Antonowicz z Recamiere, warszawskiej pracowni architektury wnętrz i salonu, który od ponad 15 lat sprowadza meble i elementy wykończenia wnętrz z wyszukanych firm zachodnich: Ligne Roset, Baxter, Poggenpohl, Artemide.

Ma na myśli lampę włoskiego projektanta Achille Castiglioniego, którą właśnie oglądamy w sklepie.

Z marmurowego cokołu w kształcie prostopadłościanu wyrasta wybujała łodyga ze stali nierdzewnej. Zgrabnym łukiem sięga kilka metrów dalej i tam oświetla np. stół. Ma półkolisty klosz. Klasyk z 1963 roku, w produkcji do dziś, cena ok. 8 tys. złotych.

Echa tego wzoru można znaleźć w innych salonach meblowych, np. lampa Kuta w Bo Concept. Castiglioni zawładnął duszą projektantów. Ale również hordami fałszerzy.

[srodtytul]Co siedzi w kanapie[/srodtytul]

Dzisiaj większość kanap to moduły jednego pomysłu. Prostopadłościany wygodnie zestawiane w ciągi, kubiki z wersjami do półleżenia. Często zbyt głębokie, by po prostu w nich grzecznie siedzieć jak u przysłowiowej cioci na imieninach. Ale, gdy dziś spotykamy się ze znajomymi, jesteśmy na obowiązkowym luzie. Swobodnie powinniśmy się więc rozkładać na kanapach, jakkolwiek korzystnie byśmy w tej pozie wyglądali, szczególnie miłośnicy piwa czy panie z nadwagą.

Wolne żarty, dzisiaj znamieniem luksusu jest figura i kondycja. Zatem półleżenie pięknych w miękkich i przepastnych siedziskach jest sexy. Zresztą przy cioci można zawsze podłożyć pod plecy poduszki. Wybór eleganckich na rynku jest nieskończony. Podobnie jak wspomnianych kanap.

– Jakość widać w detalu – mówi Maria Thiel-Roman, projektantka wnętrz i stylistka, przez lata pracująca w ELLE Deco.

Na niedawnych targach „Maison & Object” w Paryżu zwróciły jej uwagę guziki tapicerskie w kanapach Helli Jongerius (Vitra), obciągane i przyszywane ręcznie, a także ręczna fastryga na brzegach kanap włoskiej firmy Baxter. – To tapicerka haute couture – dodaje Thiel – Roman.

Fotel z tą fastrygą pokazuje mi Robert Antonowicz. Skóra mięciutka, mebel wygląda jakby był nadmuchany. Cena zapiera dech w piersiach, ale, niestety, Antonowicz nie robi mnie w balona.

– Zrobienie tego fotela wymaga czasu, jest z ręcznie wyprawianej bydlęcej skóry, bez użycia chemii. Ta skóra oddycha, jest chroniona naturalnymi woskami. Rysuje się, ale o to chodzi, im jest starsza tym bardziej nabiera szlachetności. Pięknie się starzeje – objaśnia mi zachowanie obicia z fotela Damasco projektu słynnej Włoszki Pauli Navone dla firmy Baxter. Za około 18 tys. zł.

[srodtytul] Poza elitarnym unikatem[/srodtytul]

Ale czy jest luksus bardziej dla nas dostępny, pytam, choć według wszystkich rozmówców z definicji jest on elitarnym unikatem. Ale czy są jakieś polskie firmy, jakieś dostępne wzory? Drążę uparcie.

– Ja nie traktuję czołobitnie najwspanialszych firm i marek. Cenię materiały nieprzemijalne i wzory, które się dawno sprawdziły, a ciągle są tak świeże, że właściwie nie wiadomo, kiedy powstały.

Tu wymienia biało-czarną szachownicę z marmuru na posadzce, kryształowe lampy Baccaraty, meble Helli Jongerius i Patricii Urquioli, bo one zostawiają swoje piętno.

– Ale największym luksusem jest niepowtarzalność patrzenia i otwartość umysłu. A to może mieć każdy – dodaje Maria Thiel -Roman.

W czasach, gdy srebrny to nowy złoty, nie ma miejsca na przepych. Bywa też, że bardziej dostępne wzory mebli zyskują w oryginalnych zestawieniach. Taki dar zestawiania mają artyści i architekci. „Otwarte umysły” tworzą efekty, z punktu widzenie estetyki – luksusowe. Ale ludzie nie zawsze dają im wiarę.

– Namawiam moich klientów do odwagi, ale i samodzielnego wyboru. Zwykle wolą sprzęty solidne, na długie lata, i kolory bezpieczne – beże – dodaje Agnieszka Pudlik. – Czasem sugeruję szare ściany – są dobrym tłem dla mebli i obrazów, albo podłogę pomalowaną na czarno. Czarna podłoga – nie. Apage satanas.

W jej sklepie można znaleźć polskie klubowe kanapy z firmy Olta czy Furni Nova. To nie bentleye, ale volvo. Thiel-Roman ceni kanapy Nap Way z Brodnicy. W niczym nie odbiegają od wysokich standardów, a niczego nie udają. Mogą mieć najróżniejsze obicia. Roman do bardzo drogich mebli nie boi się klientom polecić np. krzeseł Pagedu. Kolory i wzory z kolekcji Kaleidoscope wyróżniały się na targach w Mediolanie.

Wracając z pracy, zaglądam do Com40 Living. Siadam cicho na kanapie i oglądam kolekcję dodatków concept store'u. Zastanawiam się, co jest luksusem w kraju nie biednym, ale na dorobku. Otacza mnie niezły design. – Czy mogę pani w czymś pomóc? Dziękuję, miło się ogląda.

– Kiedyś zamówiłam lampy witrażowe Garden na targach – wspomina Agnieszka Pudlik. Otwieram pakę w sklepie i patrzę, a tu moje belgijskie lampy zawinięte w żółte strony „Rzeczpospolitej”. Szukałam znaku producenta. Ani śladu. Ale za to mamy solidną jakość.

Co jest luksusem w czasach, gdy projektanci wywołują duchy sprzętów domowych? Philippe Starck – swoje niewidoczne krzesło Luis Ghost (Kartell), John Brauer – stolik Illusion (Essey) z samego przezroczystego obrusa lub, jak kto woli, ze zwiewnej chustki prestidigitatora. Blandine Dubos – lampę Luis 5D (Ligne Roset), której barokowy cień widać tylko na ścianie. Poza cieniem jest tylko żarówką.

Na podstawie tych kultowych przedmiotów można by powiedzieć, że luksus dzisiaj ma być niewidoczny, bo wszystko już było, szczególnie przepych. Taka idea przyświeca projektantom. Dziś, ich wywrotowym zdaniem, wystarczy, by meble były tylko wspomnieniem swoich protoplastów.

Pozostało 93% artykułu
Ekonomia
Spadkobierca może nic nie dostać
Ekonomia
Jan Cipiur: Sztuczna inteligencja ustali ceny
Ekonomia
Polskie sieci mają już dosyć wojny cenowej między Lidlem i Biedronką
Ekonomia
Pierwsi nowi prezesi spółek mogą pojawić się szybko
Ekonomia
Wierzyciel zlicytuje maszynę Janusza Palikota i odzyska pieniądze