Art banking, czyli inwestycja dla wnuka

Czy kupowanie sztuki może być dobrą inwestycją? Tak, ale pod warunkiem, że rozumiemy zasady gry

Publikacja: 18.12.2010 10:15

Wystawa Pawła Książka w galerii Art Stations przy Starym Browarze

Wystawa Pawła Książka w galerii Art Stations przy Starym Browarze

Foto: archiwum Art Stations Foundation

Dlaczego dzieła sztuki lub antyki drożeją? Najłatwiej wyjaśnić to na konkretnym przykładzie.

Najdroższą grafiką na polskim rynku jest muzealnej wartości akwaforta Canaletta przedstawiająca „Widok Warszawy”. W stołecznym antykwariacie Lamus w czerwcu 2008 zapłacono za nią 130 tys. zł. Gdyby to była tak samo rzadka, równie stara i piękna grafika przedstawiająca np. Berlin, Londyn lub Paryż, to automatycznie, jak wynika ze światowych notowań aukcyjnych, kosztowałaby kilka razy więcej. Dlaczego?

Niemcy, Anglicy lub Francuzi są zdecydowanie bogatsi niż Polacy. Dzięki temu mogą zapłacić istotnie więcej za rzadkie i poszukiwane dzieła swojej narodowej sztuki. Jeśli polska gospodarka rozwijać się będzie efektywnie i w spokoju przez najbliższe 20 lat, to Polacy wzbogacą się na tyle, że w 2031 roku będą mogli zapłacić zdecydowanie więcej niż dziś za muzealnej wartości „Widok Warszawy” Canaletta.

– Kupowanie sztuki to przysłowiowa inwestycja dla wnuka. Jeśli dziś kupione dzieło sztuki sprzedam za 15-20 lat, wtedy bogatsze społeczeństwo będzie mogło zapłacić więcej za to samo dzieło. Dodatkowo upływ czasu zlikwiduje wysokie koszty zakupu – mówi Marek Lengiewicz z Domu Aukcyjnego Rempex.

Art banking od paru lat jest w Polsce modnym hasłem, ale najczęściej nie mówi się o wysokich kosztach zakupu. Na zakup inwestycyjny najlepiej nadają się wyjątkowe dzieła, markowych artystów. Można je kupić zwykle tylko na aukcjach. W aukcyjnej cenie zawarty jest np. podatek VAT oraz tzw. opłata organizacyjna automatycznie doliczana do wylicytowanej kwoty. Dziś to zwykle 15 procent, gdy jeszcze niedawno opłata organizacyjna wynosiła 8-10 proc. Warto także pamiętać, że jeśli kupujemy dzieło sztuki, to ponosimy również koszty jego konserwacji, ubezpieczenia lub zabezpieczenia (np. koszty monitoringu ze strony firmy ochroniarskiej).

Dzieła sztuki nie można sprzedać od ręki, jak np. sztabki złota. Żeby dobrze sprzedać obraz, trzeba wybrać odpowiedni moment gospodarczej hossy i mody na konkretnego artystę lub nurt w sztuce. Dodatkowo trzeba zaczekać na termin aukcji.

Wybitny ekonomista prof. Andrzej K. Koźmiński uważa, że dzieła sztuki to aktywa niepłynne. Co z tego, że ktoś ma świetny obraz np. Malczewskiego. Zanim zdoła go dobrze sprzedać, to zdąży zbankrutować. Natomiast, gdy sprzeda obraz prędko, to najczęściej za bardzo niekorzystną cenę, z reguły niższą od ceny zakupu.

Kiedy zatem dziś wybieramy obraz na inwestycję, powinniśmy skalkulować cenę zakupu, koszty przechowywania oraz przyszłej sprzedaży.

A jeśli za 15-20 lat przeminie moda na Kossaków, Wlastimila Hofmana, Wilhelma Sasnala lub Jerzego Nowosielskiego? Czy da się przewidzieć jaka sztuka będzie najmodniejsza, najdroższa za 20 lat? – Gdyby to można było przewidzieć lub zaplanować, to marszandzi lub antykwariusze z zasady byliby milionerami, a przecież tak nie jest! – mówi wybitny marszand Andrzej Starmach.

Marszand lub pracownik banku specjalizującego się w art bankingu być może kusić nas będzie argumentem, że na Zachodzie dzieła Picassa lub Modiglianiego osiągają astronomiczne ceny, więc polskie dzieła sztuki są niedoszacowane, okazyjnie tanie i mogą tylko bardzo podrożeć. Pamiętajmy jednak, że polonika nigdy nie będą osiągały rekordowo wysokich cen zachodniej sztuki, ponieważ nie mają wartości uniwersalnej.

Wybitny bibliofil Marek Potocki podał ciekawy przykład. Pierwsze wydanie „Małego księcia” ma wartość ponadnarodową, zatem na aukcji będzie licytowane do rekordowej ceny przez np. Japończyka, Rosjanina lub Francuza. Natomiast pierwodruk „Pana Tadeusza” wzbudzi pożądanie tylko Polaków, co nie umniejsza jego wartości literackiej lub kolekcjonerskiej.

Inwestować w sztukę czy nie? Profesor Koźmiński uważa, że może to mieć sens, ale pod warunkiem, że ktoś ma bardzo zdywersyfikowany portfel i wiele różnych aktywów, np. akcje, obligacje, waluty, złoto, nieruchomości.

Ja podzielam pogląd największych polskich kolekcjonerów jak np. Grażyna Kulczyk, Franciszek Starowieyski czy Jan Nowak-Jeziorański. W wywiadach dla „Moich Pieniędzy” przekonywali oni, że kupowanie sztuki to przede wszystkim inwestycja w siebie. Największym zyskiem jest bycie ze sztuką w domu lub w biurze, jej codzienne przeżywanie. Sztuka otwiera wyobraźnię, inspiruje, uwrażliwia, nobilituje właściciela. Przy okazji tych przeżyć możemy na zakupionych dziełach zarobić pieniądze, ale nikt odpowiedzialny nie da gwarancji, że tak będzie.

[b][link=http://www.rp.pl/temat/181797.html]Czytaj więcej o kolekcjonowaniu sztuki[/link][/b]

Dlaczego dzieła sztuki lub antyki drożeją? Najłatwiej wyjaśnić to na konkretnym przykładzie.

Najdroższą grafiką na polskim rynku jest muzealnej wartości akwaforta Canaletta przedstawiająca „Widok Warszawy”. W stołecznym antykwariacie Lamus w czerwcu 2008 zapłacono za nią 130 tys. zł. Gdyby to była tak samo rzadka, równie stara i piękna grafika przedstawiająca np. Berlin, Londyn lub Paryż, to automatycznie, jak wynika ze światowych notowań aukcyjnych, kosztowałaby kilka razy więcej. Dlaczego?

Pozostało 89% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy