Dlaczego dzieła sztuki lub antyki drożeją? Najłatwiej wyjaśnić to na konkretnym przykładzie.
Najdroższą grafiką na polskim rynku jest muzealnej wartości akwaforta Canaletta przedstawiająca „Widok Warszawy”. W stołecznym antykwariacie Lamus w czerwcu 2008 zapłacono za nią 130 tys. zł. Gdyby to była tak samo rzadka, równie stara i piękna grafika przedstawiająca np. Berlin, Londyn lub Paryż, to automatycznie, jak wynika ze światowych notowań aukcyjnych, kosztowałaby kilka razy więcej. Dlaczego?
Niemcy, Anglicy lub Francuzi są zdecydowanie bogatsi niż Polacy. Dzięki temu mogą zapłacić istotnie więcej za rzadkie i poszukiwane dzieła swojej narodowej sztuki. Jeśli polska gospodarka rozwijać się będzie efektywnie i w spokoju przez najbliższe 20 lat, to Polacy wzbogacą się na tyle, że w 2031 roku będą mogli zapłacić zdecydowanie więcej niż dziś za muzealnej wartości „Widok Warszawy” Canaletta.
– Kupowanie sztuki to przysłowiowa inwestycja dla wnuka. Jeśli dziś kupione dzieło sztuki sprzedam za 15-20 lat, wtedy bogatsze społeczeństwo będzie mogło zapłacić więcej za to samo dzieło. Dodatkowo upływ czasu zlikwiduje wysokie koszty zakupu – mówi Marek Lengiewicz z Domu Aukcyjnego Rempex.
Art banking od paru lat jest w Polsce modnym hasłem, ale najczęściej nie mówi się o wysokich kosztach zakupu. Na zakup inwestycyjny najlepiej nadają się wyjątkowe dzieła, markowych artystów. Można je kupić zwykle tylko na aukcjach. W aukcyjnej cenie zawarty jest np. podatek VAT oraz tzw. opłata organizacyjna automatycznie doliczana do wylicytowanej kwoty. Dziś to zwykle 15 procent, gdy jeszcze niedawno opłata organizacyjna wynosiła 8-10 proc. Warto także pamiętać, że jeśli kupujemy dzieło sztuki, to ponosimy również koszty jego konserwacji, ubezpieczenia lub zabezpieczenia (np. koszty monitoringu ze strony firmy ochroniarskiej).