Salon samochodowy w Detroit

Tegoroczny Międzynarodowy Salon Samochodowy w Detroit w niczym nie przypomina wystawnych imprez z początku wieku. Ale jest bardziej profesjonalny. Raczej skupiony na samochodach niż na oprawie. No, może z małymi wyjątkami

Publikacja: 13.01.2011 22:09

Producent luksusowych aut z grupy Volkswagena, Audi, chce powalczyć w tym segmencie. W USA nadal kró

Producent luksusowych aut z grupy Volkswagena, Audi, chce powalczyć w tym segmencie. W USA nadal króluje Lexus, który nie ucierpiał wskutek ubiegłorocznych kłopotów Toyoty z jakością

Foto: AFP

Pięknego Chevroleta Camaro kiedyś wprowadzała do Cobo Center, w którym mieści się wystawa, sama Eva Longoria i wszyscy to pamiętają do dziś. A auto, które niedługo w wersji kabrioletu pokaże się w Polsce, nic się nie zestarzało. Teraz na jedyną ekstrawagancję pozwolił sobie Chrysler i na premierę nowego modelu 300 zaprosił rapera Eminema.

Ale nikt już nie urządza wystawnych przyjęć. Lunche na zapleczach stoisk są wyłącznie dla zaproszonych gości. Można wspominać tylko czasy, kiedy do Volkswagena ściągał wszystkich zapach do perfekcji doprawionej kapusty z „wkładką”.

O szampanie lepiej zapomnieć, bo nawet nie ma wody gazowanej, a pepsi-cola jest wyłącznie w wydaniu dietetycznym. Ze stoiska Lexusa zniknęły luksusowe panie masażystki, które perfekcyjnie potrafiły rozluźnić napięte plecy, a urządzenia do masażu przynosiły ulgę stopom zmasakrowanym wielogodzinnym zwiedzaniem.

Okazało się jednak, że nie jest tak całkiem źle. Panie masażystki, wprawdzie nie tak eleganckie jak kiedyś u Lexusa, pojawiły się w centrum prasowym. I były bardzo zajęte. A u Lexusa jedyną pozostałością dawnych dobrych czasów jest dywan tak miękki, że chodząc, zapadamy się prawie po kostki.

Ze swojego stoiska w Cobo Center zrezygnował Saab. Zamiast tego, jako typowa marka Północy, pokazał auta na zewnątrz centrum. Wyglądały wspaniale, a i temperatura była odpowiednia – minus 11 Celsjusza i delikatnie sypiący śnieg. Wymarzona oprawa.

[srodtytul]Pożegnanie ze żmijką[/srodtytul]

Do minimum ograniczone są gadżety. Dlatego wielkie powodzenie mają reklamujące Fiata 500 filiżanki do espresso, po które ustawiają się kolejki, chociaż widać ewidentnie, że dla każdego wystarczy. Świetny pomysł marketingowy, bo kiedy ktoś połaszczy się na dwie, dostaje dodatkowo torbę z logo Fiata i potem cały dzień paraduje, reklamując markę. Dla przyzwoitości trzeba dodać, że są i wersje gadżetów z nośnikami pamięci, które zresztą można brać bez filiżanki.

Ale nikt nie ma wątpliwości, że czasy, kiedy w 2002 roku Dodge Viper w trakcie premiery swojego modelu zarzucił publiczność gumowymi „żmijkami”, należą do przeszłości. Zresztą i sam Viper odchodzi. Właśnie ostatnie auta tej marki zjeżdżają z taśm produkcyjnych.

To nie znaczy, że Chrysler pod dowództwem prezesa Fiata Sergio Marchionnego nie ma nowych modeli. W Detroit pokazał trzy egzemplarze w wersji 300. To ostatni model z zapowiadanych 16 z odświeżonej oferty.

– To nasz statek flagowy – mówił podczas premiery Marchionne.

A nikt nie ma wątpliwości, że tak naprawdę o wyjściu z kryzysu będzie można mówić wówczas, kiedy Chrysler stanie się dochodowy. Na razie ma zysk z bieżącej działalności. To dużo, ale nie wystarczy. Za 2010 rok wykaże jeszcze straty. Chociaż jednocześnie wszystkie kolejne wyznaczone cele udaje się osiągnąć.

W tym roku amerykański partner Fiata, w którym Włosi w ostatni poniedziałek zwiększyli udział z 20 do 25 proc., ma osiągnąć 1,6 – 2,4 mld dol. zysku operacyjnego. A to oznacza zwiększenie sprzedaży o pół miliona aut w porównaniu z 2010 r., kiedy Chrysler sprzedał 1,1 mln samochodów. Tyle że kupowały je raczej firmy rent a car, a nie zwykli konsumenci.

Nikt nie ma wątpliwości, że Chrysler musi popracować nad opinią u potencjalnych klientów, co udało się już osiągnąć General Motors. Teraz Chysler będzie się bił o detal, a Marchionne przeznaczył na przekonanie rynku 1,1 mld dol. i modele: Dodge Avenger, minivany Town & Country i Grand Caravan, crossover Dodge Journey, a do tego Jeepa Patriota i Compassa. Wszystkie te auta Chrysler pokazał w Detroit.

Zwiedzający zachwycali się „500” Fiata. Autka w najlepszych kolorach – czarnym, metalicznym brązowym, czerwonym i perłowym – stały z pootwieranymi na oścież drzwiami, żeby pokazać, jak naprawdę duże są w środku. A dodatkowo, co jeszcze można zamontować na zewnątrz. Narty? Deskę surfingową? Wózek dziecięcy? Proszę bardzo!

– Fiat pokazał w Cobo swojego oseska. To autko jest naprawdę szybkie – zachwycali się dziennikarze „Detroit Free Press”, myśląc oczywiście nie o regularnej „500”, ale o modelu Abarth SS. – Tylko kiedy będzie je można kupić? – zastanawiali się. Z tego, co mówi Marchionne, raczej bardzo szybko.

[srodtytul]Chińczycy po staremu[/srodtytul]

Producenci z Państwa Środka nie zaatakowali Detroit w tym roku ze zdwojoną siłą. Po nieudanych próbach podboju światowych rynków, kiedy Geely wystawiał niedorobione auta z tapicerką w misiaczki, teraz na własne duże stoisko porwał się BYD.

Uwagę zwraca zmienione logo firmy, które nie jest już kalką kultowego znaku BMW. Jednak inne modele, zwłaszcza sztandarowy elektryczny e6, nie zachwycają, a niektóre to nadal kalka innych marek. Najbardziej udał się Lexus LX450, tyle że pod marką BYD.

Elektryczne e6 już zadebiutowały jako taksówki w Shenzenie w Chinach. W II półroczu ruszają na podbój rynku kalifornijskiego, mają być też sprzedawane w Polsce.

– W USA ta chińska marka nie ma zamiaru konkurować autami benzynowymi – mówił w Detroit prezes i założyciel BYD, Wang Chuanfu. – Ale rynek aut elektrycznych to zupełnie inna historia. Przy tym e6 wcale nie będzie jedynym elektrycznym autem, jakie wypuści BYD. Przygotowywany jest również hybrydowy, elektryczno-benzynowy S6DM. Swoje premiery BYD planował w Stanach Zjednoczonych znacznie wcześniej. Pojawiły się też pogłoski, że Chińczycy mają kłopoty z prawami do własności intelektualnej. Przedstawiciele firmy jednak kategorycznie zaprzeczają, przekonując, że wszystkie rozwiązania są ich oryginalne. I trzeba im wierzyć. Bateria, kluczowy element auta elektrycznego, jest tak duża, że nie pozwala wygodnie usiąść pasażerom e6.

[srodtytul]Hyundai atakuje luksus[/srodtytul]

Pokazany w Detroit model Equus (po łacinie koń) ma pozwolić koreańskiej marce wejść w segment aut luksusowych. Hyundai nic sobie nie robił ze sceptycyzmu analityków. Teraz dziennikarze mówią, że przypomina im to debiut modelu LS 400 Lexusa w 1989 r., kiedy wszyscy byli sceptycznie nastawieni do marki Toyoty w segmencie premium. Nadal jednak pełni są wątpliwości, czy Hyundaiowi uda się powtórzyć sukces japońskiej firmy.

Koreańczyków zachęcił sukces własnych modeli – Genesis i spektakularny podbój rynku przez Sonatę. Zdaniem dziennikarzy motoryzacyjnych tu w Detroit to, czego brakuje Equusowi, to wyrafinowanie, jakim charakteryzują się auta niemieckie, i solidność Lexusa.

Equus „coś” przypomina. Jest w nim trochę Audi, Infiniti i właśnie Lexusa, ale w dobrych proporcjach. Pewnie więc przyjmie się na rynku i uzupełni ofertę Mercedesa, właśnie Lexusa i BMW, tyle że będzie kosztował znacznie mniej.

Podstawowa cena na rynku amerykańskim to 64,5 tys. dol. za auto z silnikiem o pojemności 4,6 litra, mocy 385 KM i 6-biegową automatyczną skrzynią biegów. I oczywiście jest naszpikowany wszelkiego rodzaju elektroniką. Za porównywalnego Lexusa trzeba tu zapłacić o 25 tys. dol. więcej, tylko że japońskie auto nie musi przekonywać, że jest naprawdę luksusowe.

[srodtytul]Ośmiornica i rodzina Priusów[/srodtytul]

Na nieoczekiwane stwierdzenie pozwolił sobie prezes Opla Nick Reilly. – Miałem chwilę i przeszedłem się po wystawie. Wiecie, co mnie zdumiało? Jak marną ofertę ma Toyota. Przecież oni nic nowego nie pokazali. Przyznał, że rokrocznie w Detroit szedł obejrzeć stoisko japońskiego konkurenta z dużym niepokojem, bo chciał wiedzieć, z czym przyjdzie mu się zmierzyć.

Rzeczywiście, najbardziej komentowanym autem Toyoty Motor był w tym roku produkowany na rynek amerykański model Squid z uznawanej za „młodzieżową” markę Scion. Squid wygląda jak łódź podwodna z maleńkimi okienkami wykończonymi w stylu retro i przednimi światłami w dwóch kolorach – czerwonym i białym – sugerujących, która „burta” jest która.

Oczywiście auto jest również wyposażone w normalne reflektory. Ozdobnikiem są namalowane macki ośmiornicy, cały pojazd zaś jest w ostropomarańczowym kolorze.

Squid trochę przypomina malowaniem pierwszą Toyotę Prius, którą pokazano w Detroit w 2000 r. Pierwszy egzemplarz był pomalowany w rafę koralową i miał udowodnić, że to auto jest wyjątkowo ekologiczne. Wówczas Prius rozpoczął hybrydową rewolucję na rynku i erę aut przyjaznych środowisku.

W tym roku Toyota zaprezentowała także rodzinę nowych Priusów, wierząc, że mimo prognoz o 10-proc. udziale aut elektrycznych w rynku w roku 2020 auta oszczędne, a więc hybrydy, będą nadal się sprzedawać bardzo dobrze.

– Prius nam się rozmnożył – żartował prezes Toyota Motor Akio Toyoda. I pokazał model ze znacznie większym bagażnikiem niż ten, w który wyposażony jest klasyczny model. W przygotowaniu jest jeszcze model wielkości Yarisa, który na rynku pojawi się w 2012 r. Są Priusy, które można doładować w gniazdku, ale na wszelki wypadek, gdyby podróż okazała się długa, jest możliwość zatankowania do baku benzyny.

– To doskonały pomysł, ale pojawił się przynajmniej o pięć lat za późno. Wtedy byłaby to rewolucja – mówił Alexander Edwards, analityk rynku motoryzacyjnego ze Strategic Vision.

Takie wydarzenia, jak Międzynarodowy Salon Samochodowy, które wypełniają kilka miejskich hoteli, nie zmieniają faktu, że Detroit pozostaje najsmutniejszym miastem w Stanach Zjednoczonych. Jeszcze dziesięć lat temu miało złą sławę i raczej nie chodziło się tutaj piechotą.

Teraz przestępczość drastycznie spadła. Jak to się stało? To proste. Zdaniem tych, którzy nadal tutaj pracują, już nie ma nikogo do zabicia.

Jakie będzie Detroit w przyszłości? Mniejsze, czyste, zielone. Pozostanie jednak symbolem amerykańskiej motoryzacji, chociaż większość aut w tym kraju jest już produkowana na południu, gdzie uzwiązkowienie jest znacznie mniejsze.

[i]Danuta Walewska z Detroit [/i]

Pięknego Chevroleta Camaro kiedyś wprowadzała do Cobo Center, w którym mieści się wystawa, sama Eva Longoria i wszyscy to pamiętają do dziś. A auto, które niedługo w wersji kabrioletu pokaże się w Polsce, nic się nie zestarzało. Teraz na jedyną ekstrawagancję pozwolił sobie Chrysler i na premierę nowego modelu 300 zaprosił rapera Eminema.

Ale nikt już nie urządza wystawnych przyjęć. Lunche na zapleczach stoisk są wyłącznie dla zaproszonych gości. Można wspominać tylko czasy, kiedy do Volkswagena ściągał wszystkich zapach do perfekcji doprawionej kapusty z „wkładką”.

Pozostało 94% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy