Obrazy wystawiane w muzeach zyskują na wartości

Rozwój polskiego rynku hamuje brak kultury kolekcjonerskiej w środowiskach najbogatszych - mówi Bogdan Jakubowski, kolekcjoner sztuki

Publikacja: 17.03.2011 03:10

Obrazy wystawiane w muzeach zyskują na wartości

Foto: Fotorzepa, Janusz Miliszkiewicz JM Janusz Miliszkiewicz

Rz: Pisaliśmy w 2004 roku, że w Muzeum Narodowym w Gdańsku wystawił pan depozyt 27 dzieł polskiej sztuki awangardowej z lat 50. – 70. XX wieku. Te obrazy do dziś budzą zachwyt publiczności. Co pan zyskał dzięki temu, że część pana kolekcji jest stale prezentowana?

Bogdan Jakubowski:

Najważniejsze, że mogłem podzielić się moją pasją. Nawiązałem też sporo kontaktów z kolekcjonerami o podobnych zainteresowaniach.

Obrazy z pana zbioru opisano w katalogu. Każdy z nich był wielokrotnie wystawiany w prestiżowych muzeach lub galeriach, przeważnie na świecie. Obraz Tadeusza Brzozowskiego wystawiany był na 17 świetnych wystawach. Jakie ma to znaczenie dla rynkowej ceny dzieła sztuki?

Na cenę ma wpływ przede wszystkim jakość artystyczna obrazu, ale prestiżowe wystawy oczywiście też. Ważne, aby były to wystawy w muzeach. Jeśli obraz krążył po galeriach komercyjnych, to można odnieść wrażenie, że nie znalazł amatora. Przede wszystkim wielokrotnie prezentowane, reprodukowane i opisane dzieło jest bez wątpienia autentyczne. Obrazy z mojego depozytu prezentowane były na wystawach wówczas, kiedy żyli ich autorzy. Gdyby to były podróbki, malarze podnieśliby alarm.

350 mln euro

wynoszą roczne obroty na jarmarku staroci pod Paryżem

Co dała wystawa ponad 200 dzieł Jana Lebensteina z 24 prywatnych kolekcji, która odbyła się latem ubiegłego roku w Zachęcie?

Wysoka frekwencja dowodzi, że wystawa cieszyła się wielkim powodzeniem. Bardzo dobrze sprzedaje się książka, która towarzyszyła wystawie!

Sfinansował pan wydanie książki, która reprodukuje dzieła i dokumentuje ich historię. Koszty już się panu zwróciły?

Nie i nie planowałem tego. To była forma prywatnego mecenatu. Wiedziałem, że na tym nie zarobię. Kiedy postanowiłem wydać tę książkę, na niczym nie oszczędzałem. To miała być dobra jakość!

To jest szlachetny idealizm, ale zapewne miał pan nadzieję na finansowe zyski?

Nie ja organizowałem tę wystawę, ale Zachęta i kurator, którym był Piotr Kłoczowski. Jeśli wzrosły ceny prezentowanych wtedy dzieł, to nie tylko w mojej kolekcji, ale także w zbiorach pozostałych kolekcjonerów, którzy wypożyczyli swoją własność. Goście wystawy i prasa komentowali, że dawno nie widziano tak wyjątkowych prac artysty. Przy tak prestiżowej wystawie ceny dzieł Lebensteina powinny wzrosnąć i faktycznie wzrosły. Na pewno nie spadły, a mogło się to zdarzyć w kryzysie.

Kryzys panuje na krajowym rynku, o czym zaraz porozmawiamy. Jak jest na świecie?

Ceny w ubiegłym roku mocno poszły w górę. Przyniosłem specjalnie z myślą o naszej rozmowie strony francuskich gazet z ostatnich miesięcy. Tu są szczegółowe artykuły. Z lektury wynika, że właściciele obrazów widzą ożywienie na rynku i dlatego żądają coraz więcej za dzieła sztuki. Krążą pomiędzy domami aukcyjnymi i szukają takiego, który obieca im najwięcej. Zawierane są umowy, że obraz będzie nie tylko wysoko wyceniony w katalogu. Dodatkowo dom aukcyjny zobowiązuje się, że właściciel atrakcyjnego obrazu dostanie ustaloną w umowie kwotę gwarantowaną, nawet jeśli obraz nie zostanie wylicytowany. W praktyce oznacza to, że dom aukcyjny zapłaci tę kwotę z własnych funduszy.

Natomiast jeśli obraz sprzedany zostanie za cenę wyższą od gwarantowanej, to nadwyżkę dostaje przede wszystkim dom aukcyjny za to, że wziął na siebie wysokie ryzyko. Takie praktyki stosowane są w USA lub w Anglii, natomiast we Francji są zabronione.

To jest bezwzględna walka o najlepszy towar, tak jak w Polsce!

Zachodnie domy aukcyjne walczą też o nabywców. Dziennikarze ujawniają, że kupujący może indywidualnie, dyskretnie negocjować wysokość dopłaty do wylicytowanej przez siebie ceny.

W jakim stadium jest nasz rynek?

Jest w sytuacji patowej. Nie ma dobrego towaru, bo najlepsze rzeczy są w rękach kolekcjonerów, którzy nie muszą się wyprzedawać. Niektórzy właściciele nie ryzykują, bo jeśli obraz spadnie z licytacji, wówczas jest „spalony". Wszyscy dowiadują się o tym z Internetu i przez dłuższy czas obraz ten jest trudny do sprzedania.

Czy tylko niska podaż ogranicza rozwój polskiego rynku? Może jesteśmy po prostu biednym społeczeństwem na dorobku?

Moim zdaniem jest to brak kultury kolekcjonerskiej w środowiskach najbogatszych, którzy nie odczuwają potrzeby codziennego obcowania ze sztuką.

Skąd nasze zacofanie? Na przykład ponad 100 lat temu Siergiej Szczukin był mecenasem Matisse'a, zaprosił go do Moskwy i powstał „Taniec", jeden z najpiękniejszych obrazów w dziejach sztuki. Dlaczego nasi bogacze nie przyjaźnią się z malarzami?

Na świecie wielcy kolekcjonerzy wywodzą się przede wszystkim z burżuazji. W Polsce nigdy nie było licznej burżuazji i właściwie jej nie ma. Nasza szlachta bardziej interesowała się polowaniem na zwierzęta, nie na obrazy.

Widzę, że jeden z artykułów z prasy francuskiej dotyczy jarmarku ze starociami. Wielkimi cyframi podano oficjalne obroty na tym bazarze – 350 mln euro...

To jest największy rynek staroci na świecie! Zaopatrują się tam dekoratorzy wnętrz z Włoch, Anglii, USA, którzy wyposażają stylowo prywatne apartamenty. Pchli Targ w Saint-Quen położony jest na obrzeżach Paryża. Na powierzchni kilku hektarów jest ok. 1,5 tys. galerii. Galeria, która ma powierzchnię 20 metrów, może zawierać ok. 500 przedmiotów lub więcej. To jest wymarzone miejsce dla kolekcjonerów debiutantów, można tu udekorować dom czy mieszkanie. Odwiedza ten targ staroci ok. 5 milionów osób rocznie. Obroty wynoszą ok. 350 mln euro. Ten jarmark przeżył kryzys w ubiegłym roku, bo zabrakło kolekcjonerów amerykańskich z uwagi na skutki kryzysu ekonomicznego w USA.

Prasa pisze o zjawiskach nieznanych na polskim rynku sztuki.

We Francji obowiązuje przepis, że jeśli dzieło z prywatnej kolekcji uznane jest za dobro kultury narodowej, to nie można go wywieźć z kraju. Jednak jeśli właściciel chce je sprzedać i wyższą cenę może uzyskać za granicą, wtedy państwo ma obowiązek odkupić to dzieło w określonym czasie po rynkowej cenie, aby narodowe zasoby nie uległy zubożeniu. Jeśli państwa nie stać na wykup w ustawowym terminie, oznacza to zgodę na legalny wywóz i sprzedaż w dowolnym kraju na świecie. Chodzi o to, aby prywatny kolekcjoner swobodnie mógł dysponować swoimi zbiorami.

Pod koniec ubiegłego roku francuska prasa informowała, że obrazowi „Trzy gracje" (37 na 24 cm) Cranacha grozi wywóz z kraju. Cena wynosiła 4 mln euro. Państwo na pewno miało taką kwotę. Jednak zorganizowano wielką społeczną akcję, zmobilizowano tysiące Francuzów do składek na wykup. Każdy dawał, ile mógł. W ten sposób państwo skupiło uwagę ludzi na sztuce. Pokazano wielką rolę prywatnego kolekcjonerstwa.

Co pan ostatnio zdobył do prywatnej kolekcji?

We Francji wytropiłem dwie piękne „Parasolki" Kantora, kupiłem jedną z nich. Zdobyłem prace Lebensteina, ważną wczesną pracę Aleksandra Kobzdeja, rzeźbę Magdaleny Abakanowicz. Od dawna pracowałem nad tym, aby zdobyć kolejne prace Władysława Strzemińskiego. Udało mi się kupić kilka istotnych dzieł, są to rysunki i kompozycje wykonane techniką tempery.

Jak się znajduje takie rarytasy?

Procentuje znajomość środowiska kolekcjonerów i posiadanie bogatej biblioteki. Wszystkie kupione prace były wcześniej wystawiane i reprodukowane. Zanim je zdobyłem, znałem je z katalogów wydanych kilkadziesiąt lat temu.

Ma pan w kolekcji najlepsze dzieła Lebensteina i kupił pan kolejne?

Jak się coś kocha, to nigdy nie jest za mało!

CV

Bogdan Jakubowski

od 1974 roku mieszka w Paryżu. Pracował jako tłumacz oraz w firmie zajmującej się importem i eksportem książek naukowych. Kolekcjonuje sztukę od 30 lat.

Rz: Pisaliśmy w 2004 roku, że w Muzeum Narodowym w Gdańsku wystawił pan depozyt 27 dzieł polskiej sztuki awangardowej z lat 50. – 70. XX wieku. Te obrazy do dziś budzą zachwyt publiczności. Co pan zyskał dzięki temu, że część pana kolekcji jest stale prezentowana?

Bogdan Jakubowski:

Pozostało 96% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy