Kapoor i jego miejskie rzeźby

Rzeźbiarz Anish Kapoor chce stworzyć siedem cudów świata. Jego rzeźby to gigantyczne zabawki produkowane dzięki wsparciu polityków, z pieniędzy koncernów

Publikacja: 29.04.2011 04:07

ArcelorMittal Orbit. Czy ta wieża to przejaw próżności burmistrza Londynu?

ArcelorMittal Orbit. Czy ta wieża to przejaw próżności burmistrza Londynu?

Foto: EAST NEWS, Jonathan Short jonathan Short

W styczniu 2009 roku, podczas forum ekonomicznego w Davos, burmistrz Londynu Boris Johnson natknął się w szatni na Lakshmi Mittala, największego producenta stali na świecie. Rozmawiali  minutę. Johnson, ekscentryk z wielkim ego, potrzebował pomnika, dzięki któremu odbywające się w Londynie letnie igrzyska olimpijskie 2012 – i on sam – przejdą do wieczności. Mittal szukał okazji do spektakularnej promocji swojej firmy i uznał, że widowisko sportowe, transmitowane we wszystkich krajach, będzie doskonałą okazją. Obiecał sprezentować trochę stali.

– Nie spodziewałem się, że to będzie taka wielka sprawa. Myślałem, że chodzi po prostu o kilkaset ton. – mówił blisko dwa lata później.

Szczegółowe negocjacje trwały 15 miesięcy. Ostatecznie Mittal wsparł karkołomny projekt i obiecał 1400 ton stali. Będzie go to kosztowało 16 mln funtów. W zamian nazwa firmy już zawsze będzie kojarzona z ArcelorMittal Orbit – jedną z najdziwniejszych budowli na świecie. Wysoka na 115 m czerwona wieża stanie we wschodnim Londynie, w sercu olimpijskiej zabudowy, która ma zrewolucjonizować pejzaż brytyjskiej stolicy. Będzie gotowa do końca roku.

W marcu 2010 roku Boris Johnson zorganizował wystawną konferencję prasową, by ogłosić spektakularną nowinę. Przyszły tłumy, Johnson i Mittal żartowali w błysku fleszy, słynący z konserwatyzmu szef galerii Tate Nicholas Serota w rzadkim przejawie swobody zjawił się w rozpiętej marynarce i bez krawata. Jednak gwiazdą wydarzenia był Anish Kapoor, autor projektu, dzięki któremu Londyn zyska wieżę o 15 m wyższą niż nowojorska Statua Wolności. Żaden brytyjski dziennikarz nie przepuścił okazji, by w relacji wspomnieć o tej precyzyjnie odmierzonej wyższości. Wszyscy natomiast mieli kłopot z opisaniem pomysłu Kapoora.

57-letni rzeźbiarz jest dziś – dosłownie – największym brytyjskim artystą. Co prawda jego fortuna jeszcze nie urosła tak jak konta bankowe wielkiej trójki: Damiena Hirsta, Davida Hockneya i Luciena Freuda. Jego portfel jest wart ponad 40 mln funtów, zarabia na mniejszych pracach sprzedawanych zwykle za ponad milion funtów. Jednak wszystkich Kapoor przebija rozmiarami swojej sztuki powstającej na publiczne zamówienia.

Jeśli jakiekolwiek miasto chce się stać miejscem pielgrzymek i zapewnić sobie miejsce w historii, wzywa Anisha Kapoora. Pochodzący z Bombaju artysta stał się jednoosobowym przedsiębiorstwem o globalnym zasięgu. W Londynie, gdzie mieszka od 40 lat, nie może liczyć na taryfę ulgową.

Naćpany mechanik

Na wieść o jego pomyśle Brytyjczycy zmobilizowali arsenał uszczypliwych komentarzy. ArcelorMittal Orbit jeszcze nie powstała, a ma już sporo przezwisk, w tym: „gigantyczna szisza", „naćpany mechanik", „trąbka mutanta", „splątane spaghetti", „Pan Bałaganiarz" i „Godzilla architektury". Najbardziej obrazowo rzecz opisał dziennikarz „Timesa": „Wygląda to tak, jakby jakiś gigant zabawiał się z wieżą Eiffla, pogniótł ją w łapach, po czym porzucił we wschodnim Londynie". W internetowym sondażu „Guardiana" 40 proc. czytelników uznało Orbit za ciekawy projekt, 60 proc. wybrało odpowiedź: „To śmieć". „Times" nazwał budowlę przejawem próżności burmistrza Johnsona i syndromem „fallicznej polityki" kojarzonej z dyktatorami o totalitarnych zapędach. Bulwarowy „Daily Mail" porównał wieżę do katastrofalnego zderzenia dwóch dźwigów. „Observer" narzekał na zaśmiecanie przestrzeni publicznej, natomiast „Independent" i „Guardian" broniły śmiałego pomysłu, ambicji godnych olimpijczyka i udanej metafory miasta przeżywającego zmiany. Znaleźli się już i tacy, którzy okrzyknęli budowlę pomnikiem ery postmonumentalizmu.

ArcelorMittal Orbit to potężny trójnóg, wokół którego w nieregularny sposób owinięte są stalowe pętle. Wygląda, jakby miał się przewrócić. Jest fizycznym symbolem niestabilności, konstrukcją niemożliwą, a jednak trwałą. Rzeźbiarz tworzył Orbit na wzór wieży Babel – nieosiągalnego, mitycznego celu. Kapoor jak zawsze zaprasza widzów do zabawy w złudzenie – pod wieżą będzie można chodzić, oglądać zagmatwaną konstrukcję od spodu i z wysokości – wejść w stalową plątaninę, pokonując 500 schodów. Dwa piętra zajmą restauracje i tarasy widokowe. Wieża przyjmie 700 gości na godzinę. Jej użyteczność dla turystów, na których liczą władze – stała się jednak powodem negatywnych ocen artystycznych. Zdaniem części krytyków

Kapoor przekroczył granice między sztuką a wesołym miasteczkiem. Sam Kapoor jest jednak zadowolony: – Czułem się zaszczycony zaproszeniem. Orbit jest dziełem mojego życia – mówił na londyńskiej konferencji.

Miał wiele okazji, by przywyknąć do tego, że jego sztuka budzi kontrowersje, ale z czasem staje się obiektem uwielbienia. Choć twierdzi, że nie cierpi tłumów, kolejek i popularności, to właśnie masowe zainteresowanie jego rzeźbami sprawiło, że stał się odpowiednikiem popowego idola.

Na przełomie XX i XXI wieku nastąpiła zmiana – gwiazdy muzyczne zaczęły unikać monumentalizmu i przestraszyły się swego globalnego oddziaływania, a ich rolę w pewnym sensie przejęli twórcy sztuki – tacy artyści jak Jeff Koons czy Damien Hirst tworzą dużo i szybko, ich sztuka podróżuje po świecie i trafia do prywatnych kolekcji w wielu krajach, odwołuje się do masowych gustów, choć jednocześnie pozostaje elitarna, bo mało kogo na nią stać.

W przeciwieństwie do innych globalnych gwiazd – muzyków czy aktorów, twórcy sztuki nie muszą składać z siebie ofiary tłumom. Rzeźbiarz może zachować prywatność. Choć jego dzieła rozpoznają ludzie na całym świecie, nie znają twarzy artysty, a jego życie ich nie obchodzi. Kapoor dodatkowo się zabezpiecza, wytwarzając abstrakcje na wielką skalę. Podkreśla, że sztuka, którą tworzy, nie ma z nim nic wspólnego. – Jest tak odległa od moich przeżyć, jak to możliwe – mówi. – Sztuka to wspaniała sprawa, bo jest całkowicie bezużyteczna i pozbawiona sensu.

W tej chwili Kapoor zajmuje się produkcją trzech „bezsensownych" projektów w rozmiarze XXL, każdy z nich kosztuje krocie. Londyńską Orbit, której łączny koszt sięgnie 19 mln funtów (dodatkowe 3 mln wykłada Agencja Rozwoju Londynu), buduje zaledwie czterech mężczyzn, dwóch z nich to operatorzy dźwigów. Jednocześnie na północnym wschodzie Anglii wyrastają Giganci z Tees Valey, największa na świecie publiczna rzeźba, która pochłonie co najmniej 15 mln funtów. Pierwszy z olbrzymów – Temenos – stanął już w Middlesbrough. Przypomina, no cóż, rozciągniętą na sto metrów pończochę. Niektórzy angielscy dziennikarze wolą ją nazywać dziurawą siatką na motyle. Wielka sieć, misterna plątanina stalowych lin, została rozpięta między zawieszonymi w powietrzu dwiema obręczami. Wobec otaczającej ją pustki wydaje się lekka, a mimo potężnych rozmiarów tworzy wrażenie subtelności i delikatności świata. Kapoor wymyśla rzeźby, które  zmieniają postrzeganie otoczenia. Temenos to dopiero pierwszy z czterech gigantów, które mają odmienić postindustrialne tereny, od lat odwiedzane jedynie przez pracownice i klientów seksbiznesu.

Turbiny i trąba

Cecil Balmond, inżynier, z którym Kapoor pracuje od blisko dekady, mówi, że Temenos powstał „na granicy tego, co w ogóle możliwe". Napięcie siatki w 54 punktach, uodpornienie jej na działanie wiatru, było karkołomnym wyzwaniem. – Przypominało strojenie gigantycznego pianina – mówił Balmond. Już w 2002 r. wyjaśniał: – Prace Kapoora zdumiewają prostotą, ale ich technologiczna produkcja jest niezwykle skomplikowana.

Wtedy pomógł stworzyć Marsjasza – pierwszy projekt, którym rzeźbiarz zadziwił świat. Londyńska Tate Modern, galeria powstała w byłej elektrowni nad Tamizą, zaprosiła go do organizowanej przez Unilever serii projektów wybranych artystów w ogromnej Hali Turbin.

Wchodzących zadziwia już sam jej rozmiar. Kapoorowi udało się nie tylko wypełnić, ale zdominować tę przestrzeń. Marsjasz był gigantyczną czerwoną tubą rozchylającą się na końcu jak trąba. Przypominał gigantyczną trąbkę Eustachiusza, wewnętrzną część ludzkiego ucha, skrywajaca tajemnicę – symbol słuchu doskonałego. W greckiej mitologii Marsjasz był muzykiem, który ośmielił się wyzwać na pojedynek Apolla i zagrać na flecie piękniej niż bóg, za co został skazany na odarcie ze skóry. Instalacja Kapoora była jakby obciągnięta na powrót zakrwawioną skórą muzyka, choć raczej intrygowała niż budziła grozę.

Kapoor dał w Hali Turbin pokaz artystycznej śmiałości, igrał z wyobrażeniem pychy i... nie spotkała go za to żadna kara. Marsjasza obejrzały blisko 2 miliony ludzi, a rozgłos katapultował go w wymiar światowej sztuki. Rzeźby Kapoora stają się kwestią międzynarodową już na poziomie produkcji. Czerwony Marsjasz powstał z polichlorku winylu, rozciągniętego na długość 154 metrów. Tworzywo pochodziło z węgierskich fabryk, zamówiła je francuska firma, zapłacili Niemcy.

W  2001 r. Kapoor kupił za 250 tys. funtów studio w południowym Londynie – ciąg pomieszczeń wzdłuż niemal całej ulicy. Dziś wśród pudeł, młotków, farb i laptopów Apple'a pracuje tam 17 ludzi, Kapoor zjawia się o 8.30. Przyjeżdża z ekskluzywnej dzielnicy Chelsea. Wraz z żoną i dwójką nastoletnich dzieci mieszka tam w modernistycznym domu ze szkła, kamienia i stali nierdzewnej. Załoga studia to centrum dowodzenia, bo produkcją dzieł zajmuje się wielu wykonawców na świecie m.in. komputerowcy z Kalifornii przygotowujący wyliczenia, które umożliwiają precyzyjne wyginanie stali. Współpracuje z producentami luster w Madrycie i fińskimi specjalistami od metalu. Poszczególne elementy powstają w różnych krajach, ale muszą być perfekcyjnie dopasowane, by rzeźbę można było złożyć gdziekolwiek na ziemi.

Do góry nogami

W  maju tego roku Kapoor zamierza ponownie podbić niezwykłą przestrzeń. Tym razem zrobi to w paryskim Grand Palais, który organizuje prestiżowy cykl Monumenta odpowiadający brytyjskiej serii Unilever. Tu artyści mają do dyspozycji architektoniczną perłę – imponujący pałacowy hol z przeszklonym dachem. Kapoor był nim zachwycony: w środku wygląda tak, jakby przestrzeń była większa niż wszystko, co zostało na zewnątrz. Wnętrze jest jasne, wręcz oślepiające, jakby za drzwiami było ciemniej. Postanowiłem zabawić się tym odwróceniem.

Szczegóły projektu są tajemnicą, ale wiadomo, że Kapoor zamierza nadmuchać wnętrze dostojnego Grand Palais. Zainspirował go widok balonów, jakimi zakrywane są zimą korty tenisowe – idea budynku, którego nie ma, powstaje z powietrza. Kuratorzy paryskiej wystawy zapowiadają „estetyczny i przestrzenny szok". Wygląda na to, że Kapoor zamierza wywinąć pałac na lewą stronę. Ale tego można się spodziewać po człowieku, który kiedyś już odwrócił świat do góry nogami.

W zeszłym roku w Ogrodach Kensington – najpiękniejszym parku Londynu – ustawił serię wielkich luster, których krawędzie się wyginały, zakrzywiając świat. Rzeźby pochłaniały otaczające je pejzaże. Wykonane z wypolerowanej stali nierdzewnej perfekcyjnie pokazywały – i zniekształcały – rzeczywistość. Plenerowy gabinet luster wprowadzał oglądających w złudzenie: to co realne i odbite funkcjonowało razem. Hipnotyzował tłumy, ludzie przyjeżdżali niczym wyznawcy pragnący doświadczyć niezwykłego.

Najważniejsze było ustawione na środku jeziora eliptyczne lustro zabarwione na czerwono. Odbijało w sobie niebo, przesuwające się chmury, słońce i ptaki.

Kapoora od lat fascynuje nieistnienie i antyobiekty. Na Expo w Sewilli przygotował budynek, który był opakowaniem pustki. W latach 90. zachwycał, wywołując jednoczesne wrażenie próżni i obecności. Tworzył ekscytujące iluzje. Jeden z jego projektów przypominał ciemną jaskinię. Zwiedzający wchodzili do środka i wpatrywali się w podłogę, na której – co widzieli na własne oczy – leżał dywan. Starszy mężczyzna zniecierpliwiony staniem w kolejce kilka godzin, wściekł się: – Nie sterczałem tu po to, by zobaczyć jakiś cholerny dywan! – krzyknął i cisnął w niego okulary. Zniknęły w zagłębieniu podłogi, żadnego dywanu tam nie było. Była bardzo obecna, wyraźnie widoczna pustka.

W 2004 r. Kapoor, na zamówienie władz Chicago, stworzył Cloud Gate (z ang. brama chmur), jak dotąd najpopularniejszy ze swoich obiektów. Przypominająca ogromną kroplę rtęci, wygięta w nerkowaty kształt rzeźba stanęła w miejskim parku. Wyrafinowany i nieskazitelnie błyszczący twór mieszkańcy Chicago ochrzcili swojskim imieniem „fasola", ku nieskrywanemu obrzydzeniu  twórcy.

Ludzie byli tak ciekawi, co im sprawił, że władze zgodziły się na wcześniejsze otwarcie, zanim drużyna Kapoora zdążyła wypolerować rzeźbę. Argumentowali, że powstała z publicznych środków – kosztowała 23 miliony dolarów. Cloud Gate wygląda jak lśniąca chmura, która przysiadła lekko w sercu miasta. Jest wyginającym się we wszystkie strony lustrem, odbijającym wszystko wokół – i niebo, i ludzi. Przez chmurę można przechodzić – pod nią, przekraczając bramę iluzji.

Amerykanom pozazdrościli Włosi i już niedługo będą mieli w Neapolu wielkie złudzenie na własność. Kapoor – jako pierwszy artysta w historii – został poproszony o zaprojektowanie w całości stacji metra. Frank Gehry, najbardziej wzięty projektant budynków na kuli ziemskiej, podczas prywatnej kolacji żartobliwie namaścił Kapoora na architekta, za co ten podziękował mu przyjaznym: Odpieprz się!

Kapoor od lat flirtuje z architekturą i inżynierią przestrzenną, ale ma się za rzeźbiarza. W Neapolu tworzy coś na kształt jaskini. Nad ziemią widoczny będzie potężny kołnierz zapraszający do wejścia w głąb. – Zabieram ludzi w podróż do krainy Dantego, w ciemność i tajemnicę. Będą doświadczali rytuału przejścia – zapowiada. Znów ma szansę wprawiać w osłupienie i zachwyt. Ale chce czegoś więcej: – Zadziwić to mało. Interesuje mnie, czy można stworzyć coś, co sprawi, że człowiek się zatrzyma, zamyśli nad tym, kim jest i jak się tu znalazł. Temu poświęcam się w pracy.

Nad tym samym debatują krytycy sztuki. Część zarzuca mu, że tylko udaje radykała, a „jego sztuka nie płoszy koni". Inni wprost nazywają go „Paulem Coelho sztuki współczesnej" – facetem, który nabiera masy na pseudogłębię. Ale rynek wciąż w niego wierzy. Notowania artysty rosną, podobnie jak ceny i rozmiary jego dzieł. W świecie Anisha Kapoora wszelkie granice są iluzją.

Wykorzystano m.in. publikacje z „The Tele graph", „Financial Timesa", „The Observer" i „The Guardian".

Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy