W swej analizie tego, co obserwujemy od kilku dni i tego co może się wydarzyć profesor zaznacza, że rynki finansowe w dużym stopniu już przygotowały się na możliwe scenariusze. Z drugiej strony jednak obserwujemy dużą nerwowość wśród inwestorów. Dlaczego? Przede wszystkim nie bardzo wiadomo jakie mogą być skutki ewentualnego bankructwa Grecji dla europejskich banków i samej strefy euro. - Do tej pory nie jest znany publicznie żaden oficjalny scenariusz następstw upadku tego kraju - zaznacza ekonomista. - Zbliżamy się jednak do punktu, kiedy taki publiczny i wiarygodny plan działań osłaniających może być potrzebny.

To co może być bardzo niebezpieczne, to fakt, że rozpoczęły się kolejne spekulacje dotyczące rozwoju wydarzeń w strefie euro i możliwości bankructwa Grecji. Gomułka przypomina, że wiceminister finansów Grecji oficjalnie ostrzegł o brakach w państwowej kasie. W telewizyjnym wywiadzie Filipos Sajinidis zdradził, że w kasie państwa pieniędzy starczy na wypłatę pensji i emerytur tylko do października. Co prawda 6,5 mld euro, które dostaną w ramach kolejnej transzy pomocy - liczyli na 8 mld euro - póki co sytuację uratuje, ale bez reform ten kraj nigdy nie wyjdzie na prostą. O tym, czy Grecy są w stanie zaciskać pasa ma się przekonać misja, jaka za kilka dni wyląduje w Atenach, złożona z przedstawicieli niemieckiego rządu, Europejskiego Banku Centralnego oraz Międzynarodowego Funduszu Walutowego.

- Duże poruszenie na rynkach finansowych, a także w niemieckiej koalicji rządzącej wywołała wypowiedź wicekanclerza i ministra gospodarki Niemiec Philippa Roeslera, który w opublikowanym w poniedziałek artykule nie wykluczył, że dojdzie do kontrolowanej niewypłacalności Grecji - zaznacza ekonomista BCC. Profesor przypomina, że także współtworząca niemiecki rząd bawarska chadecja CSU opowiedziała się za stworzeniem w traktacie UE prawnych możliwości opuszczenia strefy euro przez kraj łamiący zasady dyscypliny budżetowej i zagrażający stabilności wspólnej waluty. W ten sam sposób wypowiedział się kilka dni temu premier Holandii.

W ocenie Gomułki dziś z całą pewnością można już stwierdzić, że poważnym błędem było przyjęcie Grecji do strefy euro, a może jeszcze większym – lekceważenie przez rynki finansowe i Unię Europejską nieprzestrzegania przez ten kraj, przez szereg lat po wejściu do niej, kryterium fiskalnego z Maastricht. - Wyjście Grecji ze strefy euro, czy otwarte bankructwo bez rezygnacji z euro, może być bardzo kosztowne dla tego kraju, ale – w średniej perspektywie – może przyśpieszyć uzdrawianie sytuacji w samej strefie - uważa profesor. - Inne kraje, znajdujące się obecnie pod presją, są bowiem w dużo lepszej sytuacji niż Grecja. Warunkiem powodzenia jest jednak stworzenie natychmiast mocnego parasola ochronnego.

Stanisław Gomułka uważa, że jedność strefy euro jest wskazana, ale UE jest nadal grupą niezależnych państw. O polityce fiskalnej decydują narodowe parlamenty, a nie Parlament Europejski, zaś rola budżetu Unii jest całkiem marginesowa. Dla Niemiec Grecja jest dzisiaj zupełnie czym innym niż Niemcy Wschodnie w latach 90-tych.