Wystąpienie ministra jest efektem trwającej przez ostatnie dni telekonferencji, w której oprócz niego wzięli udział przedstawiciele Unii Europejskiej, Europejskiego Banku Centralnego oraz Międzynarodowego Funduszu Walutowego (tzw. trojki). Osiągnięte w jej wyniku porozumienia przybliżyły Greków do otrzymania kolejnej transzy pomocy w ramach przyznanego im w zeszłym roku pakietu pomocowego. Zanim to jednak nastąpi Ateny czeka kolejna batalia przy wprowadzaniu dalszych cięć w wydatkach.
- Musimy podjąć dodatkowe środki ... z powodu recesji, ze względu na wagę zadanie przed którym stoimy oraz z powodu słabości administracji centralnej, której dotychczasowe wysiłki nie przyniosły pożądanych efektów – tłumaczył Evangelos Venizelos w parlamencie tuż przed spotkaniem Rady Ministrów.
W swoim wystąpieniu minister nie sprecyzował jednak jakie działania zamierza podjąć.
Grecki parlament przegłosował już szereg ustaw oszczędnościowych. Obniżone zostały m.in. emerytury oraz pensje sektora publicznego. W górę poszły za to stawki podatków od właściwie wszystkiego. Ostatnio Ateny wprowadziły nowy podatek od nieruchomości. Ma być on płacony na podstawie rachunków za prąd. Rozwiązanie takie ma pozwolić na szybsze i łatwiejsze pobieranie nowej daniny przez urzędy skarbowe. Reakcja była natychmiastowa. W odpowiedzi działające w państwowych przedsiębiorstwach energetycznych związki zawodowe ogłosiły, że nie będą pobierały nowego obciążenia oraz odmówiły odcinania zasilania tym, którzy go nie płacą.
W takiej atmosferze wprowadzanie nowych reform na pewno nie spotka się z przychylnością opinii publicznej. Największe organizacje związkowe już zapowiedziały na 5 października 24 godzinny strajk sektora publicznego. To właśnie ten sektor jest najbardziej zagrożony cięciami. Zgodnie z ustaleniami telekonferencji Grecja będzie musiała odchudzić swoją administrację. W tej chwili zatrudnienie w niej sięga 750 tys. osób. W stosunku do populacji, która liczy 11 mln osób jest to europejski rekord. Ateny już zobowiązały się zawiesić w obowiązkach 30 tys. urzędników w tym roku a do 2015 r. zatrudnienie w tym sektorze ma spaść o 150 tys. etatów.