Wielka Brytania odrzuciła też ofertę chińskiego biznesmena, który chciał kupić lotniskowiec HMS „Invincible". Inny wciąż się stara o zakup siostrzanej jednostki „Ark Royal".
Wszyscy jeszcze pamiętają, jak w 1997 r. Chińczycy kupili ukraiński lotniskowiec „Varyag", zapowiadając, że przerobią go na hotel-kasyno. Chińska firma Chong Lot Travel Agency zapłaciła za niedokończony okręt 20 mln dol. Kilka tygodni temu jednostka wyruszyła w swój dziewiczy rejs jako duma chińskiej marynarki wojennej.
Dziś już wydaje się pewne, że Chong Lot Travel Agency działała na zlecenie Chińskiej Armii Ludowej. Takie same podejrzenia dotyczą wielu innych firm. Zwłaszcza jednego z największych na świecie koncernów branży telekomunikacyjnej Huawei, który inwestuje m.in. w sieć telefonii komórkowej w Polsce.
Chociaż firma istnieje od 1988 r., dopiero rok temu ujawniła pełną listę osób zasiadających w jej zarządzie. W szwedz- kim mieście Kista otworzyła siedzibę tuż obok Ericssona i zatrudniła 200 osób zwolnionych przez szwedzkiego konkurenta, wyraźnie starając się jak najmniejszym kosztem pozyskać cenny potencjał intelektualny.
– Chińska wojna ekonomiczna to prawdziwy blitzkrieg. Zaczęła się po wejściu Chin do WTO. Dzięki zaniżaniu kursu juana i utrzymywaniu niskich kosztów produkcji udało się całkowicie zdestabilizować zachodnie gospodarki. Chiny odpowiadają za obecny kryzys. Osłabiły rywali, a dzięki gigantycznym nadwyżkom walutowym wykupują już nie tylko zachodnie długi, ale przede wszystkim fabryki i infrastrukturę – podkreślają Brunet i Guichard.
Chińczycy przejęli już słynne marki, m.in. Volvo, MG Rover i Saaba. Tylko w tym roku kupili udziały w hiszpańskiej firmie naftowej, węgierskiej firmie chemicznej i norweskim koncernie chemicznym Elkem.
Inwestują w infrastrukturę, która jest im niezbędna do dalszej ekonomicznej ekspansji. W czerwcu ubiegłego roku wykupiły greckie obligacje w zamian za 35-letni leasing portu w Pireusie, który ma ułatwić dostarczanie chińskich towarów do Europy. Inwestują też w port w Neapolu (gdzie znajduje się wielka baza NATO). Na Węgrzech zainwestują miliardy dolarów w infrastrukturę kolejową. Wspierający inwestycje China Development Bank ma już na kontynencie setki oddziałów.
Ale oszacowanie chińskich inwestycji wcale nie jest proste, a to, co widać, to wierzchołek góry lodowej. Zdaniem ECFR cztery piąte chińskiego kapitału przechodzi przez podstawione firmy z Hongkongu, Kajmanów czy Wysp Dziewiczych.
Wszelkie chwyty dozwolone
Głodne surowców Chiny próbują wykupywać też infrastrukturę i firmy, które ułatwią zaopatrywanie chińskiego przemysłu i obniżą jego koszty. W 2009 r. celem strategicznym było kupienie udziałów w koncernie Rio Tinto dostarczającym 40 proc. rud żelaza do Chin. Chińska firma Chinalco próbowała przejąć część udziałów giganta branży wydobywczej za 19,5 mld dol.
Transakcja nie doszła do skutku. Kilka tygodni później w Chinach aresztowano czterech pracowników koncernu, w tym jednego z szefów firmy.
Proces utajniono. Ale zainteresowanie świata było tak wielkie, że Chińczycy musieli się wycofać z zarzutów o wykradanie tajemnic wojskowych. Oskarżonym udowodniono za to korupcję i skazano ich na długoletnie więzienie. Protesty Australii niewiele pomogły, bo oskarżeni przyznali się do winy.
Przywiązujemy wielką wagę do rozwoju relacji handlowych i gospodarczych, ale stanowczo sprzeciwiamy się rozdmuchiwaniu tej sprawy i mieszaniu się w niezależność chińskiego wymiaru sprawiedliwości – stwierdziło chińskie MSZ.
Chiny sięgają po takie działania w ostateczności, bo nie chcą wystraszyć zachodnich inwestorów. Ale sygnał był wystarczająco silny. Zachodni politycy, decydując się na stracie z Chinami, będą pamiętać, że mogą nie tylko stracić szanse na chińskie inwestycje, ale także narazić na niebezpieczeństwo swoich biznesmenów działających w Chinach. Chiński wymiar sprawiedliwości działa bowiem w sposób całkowicie nieprzejrzysty, a każda krytyka jest uznawana za mieszanie się w wewnętrzne sprawy Chin.
W zachodnich mediach krytyka Chin staje się coraz bardziej niemrawa. Komunistyczny reżim może liczyć m.in. na wsparcie medialnego magnata Ruperta Murdocha. Właściciel amerykańskiej telewizji Fox News, brytyjskiego „Sunday Timesa" i wielu innych mediów ma liczne biznesowe związki z Chinami. Ma też urodziwą, o 40 lat młodszą, chińską żonę, która jest działaczką Komunistycznej Partii Chin. Należący do Murdocha „Wall Street Journal" nie zamieszcza niemal żadnych krytycznych artykułów o kulisach chińskiej ekspansji na Zachodzie.
Część komentatorów podkreśla, że Chiny nie stanowią realnego zagrożenia, bo nie mają ambicji narzucania swojego systemu wartości innym. Ale znawca Państwa Środka jest przekonany, że Chiny mają ukrytą agendę.
– Wszyscy dobrze wiemy, jak się skończyło niedocenianie ambicji Hitlera i III Rzeszy. Tak samo może być w przypadku Chin. Wystarczy, że poczują się wystarczająco silne – mówi „Rz" Bruce Jacobs z Monash University w Australii.
Po latach koncentrowania się na zdobywaniu wpływów w Afryce widać wyraźnie, że na liście chińskich priorytetów znalazła się Europa. Nieudane przedsięwzięcia, takie jak budowa autostrady A2 w Polsce przez firmę Covec, wcale nie są dowodem na to, że zagrożenie jest wyolbrzymione. To raczej dowód, jak bardzo Chińczycy są zdeterminowani.
Ponieważ na szczeblu politycznym zapadła decyzja o wchodzeniu do konkretnych krajów, niektóre firmy próbują to robić, nawet nie licząc się z ekonomicznymi realiami. Na chińską determinację może też wskazywać zakup Huty Stalowa Wola, w której Chińczycy dali pracownikom gwarancje zatrudnienia i podwyżek.
Coraz więcej ekspertów dostrzega, że Europa jest na straconej pozycji. Chociaż USA uzależniły się finansowo od Chin, to przynajmniej wiedzą, jak wielki dług znajduje się w chińskich rękach. Amerykanie bronią się też przed wykupywaniem firm i technologii. Komisja ds. Inwestycji Zagranicznych pilnuje, by obcy kapitał nie przejął kluczowych dla bezpieczeństwa państwa sektorów gospodarki.
Europa nie tylko nie wie, jak duże ilości papierów dłużnych poszczególnych państw są w chińskich bankach. Nie ma też mechanizmów pozwalających bronić kluczowej infrastruktury i ponadnarodowych koncernów przed wykupywaniem.
– Kraje Europy nie są w stanie się zjednoczyć, aby stawić czoła chińskiej ekspansji. A to ostatnia chwila, aby zapobiec całkowitemu uzależnieniu od Chin. Naszym zdaniem państwa Zachodu powinny solidarnie wystąpić z WTO i utworzyć nową organizację WTO bis. Potem moż- na będzie przyjąć Chiny, jeżeli będą tego chciały, już na nowych, wolnorynkowych zasadach – podkreślają Antoine Brunet i Jean-Paul Guichard.