Niedługo po rozpoczęciu handlu euro kosztowało już prawie 4,4 zł. Za franka szwajcarskiego płacono wtedy ponad 3,66 zł,a dolara amerykańskiego blisko 3,47 zł.
Wówczas do gry na rynku włączył się Bank Gospodarstwa Krajowego, który na zlecenie resortu finansów zaczął wymieniać obce waluty na złotego. Interwencja sprawiła, że w krótkim czasie kursy euro i dolara wróciły w okolice zamknięć z poprzedniego dnia.
Druga część sesji przyniosła dalszą poprawę notowań naszego pieniądza. Do jego nabywania zachęcały graczy poprawa nastrojów na rynkach kapitałowych za sprawą lepszych niż oczekiwano danych makro ze Stanów Zjednoczonych. Dobre humory nie opuściły inwestorów aż do końca dnia. Wieczorem euro kosztowało w Warszawie niespełna 3,35 zł (0,3 proc. mniej niż we wtorek). Tyle samo, do 3,62 zł potaniał frank. Dolar był wyceniany w połowie przedziału 3,41 – 3,42 zł, czyli tyle samo co dzień wcześniej.
Na rynku długu rentowość dziesięciolatek spadła do 5,47 proc., a pięciolatek do 5 proc. Oprocentowanie dwulatek zwyżkowało do 4,82 proc.