Przed 1939 rokiem typowy zamożny polski dom wyglądał jak orientalny pałac. Ściany i podłogi zdobiły dywany potocznie nazywane perskimi. Nakrywanie stołu dekoracyjnym kobiercem nie należało do rzadkości. Zdobiono tak zwłaszcza wnętrza dworów.
Po wojnie tradycja zdobienia wnętrz dywanami zanikła z powodu uznania jej za przejaw zgniłego szlacheckiego gustu, a może nawet bardziej w wyniku ciasnoty mieszkaniowej. Dziś stare wschodnie dywany można kupić za grosze.
Na każdym jarmarku perskim dywany wiszą na płotach, ale tam debiutant nie powinien ryzykować zakupu. Lepiej udać się do antykwariatu. W sprzedaży kobierców specjalizuje się m.in. krakowska Desa oraz warszawski Rempex. Kupując w takim miejscu, zwiększamy prawdopodobieństwo, że tkanina jest prawidłowo rozpoznana i wyceniona. Prawie na każdej aukcji Rempeksu są dywany i zwykle spadają z licytacji. Ceny wahają się od ok. 2 tys. do 30 tys. zł.
Jak kupować? Przede wszystkim nie za pierwszym razem, kiedy nie mamy żadnej wiedzy, a dywan nagle nam się spodobał i nieznany sprzedawca opowiada nam bajki na jego temat. Trzeba dokładnie obejrzeć tył tkaniny. Nie bierzmy dywanu z dziurami, o rozluźnionych splotach, z przebarwieniami, ponieważ konserwacja może być bardzo droga, a jej efekt niezadowalający.
Kobierzec dyskwalifikują postrzępione brzegi i wytarcie włosa aż do osnowy. Warto go zgiąć i sprawdzić elastyczność. Źle przechowywany dywan może być np. zbutwiały. Wtedy po zgięciu jego osnowa kruszeje. Jeśli nie był zrolowany, tylko złożony w kostkę, zagięcia mogą okazać się na tyle trwałe, że szpecą powierzchnię.