Nieoczekiwanie mocne cięcie stóp procentowych wywołało w środę burzę na rynkach. Po decyzji natychmiast osłabił się złoty i spadła rentowność polskich obligacji. Inwestorzy szybko się jednak uspokoili, a nasza waluta zakotwiczyła wczoraj w okolicach 4,14 zł za euro i 3,18 zł za dolara.
Analitycy nie spodziewają się, aby to, że Polska ma teraz najniższe stopy procentowe w historii, odstraszyło inwestorów od naszej waluty. Stopy procentowe (główna 3,25 proc.) wciąż są bowiem wysokie w porównaniu z tymi w Europie (0,75 proc. w strefie euro). Dlatego na wyraźne osłabienie złotego w najbliższych miesiącach nie ma co liczyć. Ze średniej prognoz zebranych przez „Rz" w dziesięciu instytucjach finansowych wynika, że na koniec marca euro będzie kosztować 4,16 zł, a dolar – 3,18 zł, więc niewiele więcej niż obecnie.
W połowie roku nasza waluta nieznacznie się umocni – do 4,13 zł za euro i 3,17 zł za dolara. – Od drugiego kwartału kondycja polskiej gospodarki zacznie się poprawiać. Dlatego oczekujemy, że Rada Polityki Pieniężnej nie wznowi zakończonego w marcu cyklu obniżek stóp procentowych. To będzie sprzyjało złotemu – mówi Piotr Bujak z Nordea Banku. Bliżej końca roku złoty będzie stopniowo rósł w siłę. Na koniec grudnia, według średniej prognoz, euro może kosztować 4 zł, a dolar 3,13 zł.
Środowa decyzja o obniżce stóp procentowych o 0,5 pkt proc. pomogła polskim obligacjom skarbowym. Oprocentowanie 5-latek spadło poniżej 3,6 proc, a 10-latek poniżej 4 proc. Rada przysłużyła się Ministerstwu Finansów, które szukało wczoraj chętnych na papiery 10-letnie i 15-letnie. Aukcja się udała, a rentowność była bliska rynkowej. – Przez pewien czas te niższe poziomy mogą się utrzymać. W dłuższym horyzoncie obligacje skarbowe mogą jednak tracić, podążając za rosnącą rentownością na rynkach bazowych – mówi Arkadiusz Urbański, analityk Pekao.
Jak wynika z prognoz zebranych przez „Rz", w pierwszej połowie roku oprocentowanie papierów 10-letnich powinno pozostać poniżej 4 proc., a 5-letnich poniżej 3,6 proc. W drugim półroczu ekonomiści spodziewają się poprawy sytuacji gospodarczej w USA i w strefie euro, a później stopniowego odbicia w Polsce. Jeśli tak się stanie, inwestorzy mogą opuszczać polski rynek długu. – Nie powinna to jednak być silna przecena polskich obligacji, tym bardziej że dla inwestorów zagranicznych ich atrakcyjność może się utrzymać ze względu na spodziewane przez nas umocnienie złotego – mówi Dorota Strauch z Raiffeisen Banku.