– W Europie wzrost gospodarczy i tworzenie miejsc pracy są uzależnione od sektorów przemysłu. Nasze badania pokazują jednak, jak podrabianie towarów i piractwo mogą zagrażać wzrostowi i zatrudnieniu – podkreśla Christian Archambeau, dyrektor wykonawczy EUIPO.
I nie chodzi tylko o podrabiane torebki czy ubrania znanych marek (rocznie straty w Polsce z tego tytułu to 2,5 mld z). Wielkim problemem jest również cyfrowe piractwo. A Polska ma z tym szczególny problem. Jak twierdzi Wojciech Hardy, pracownik Digital Economy Laboratory oraz doktorant Wydziału Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego, nasz kraj znajduje się w światowej czołówce pod względem tzw. nieautoryzowanego pozyskiwania treści z sieci. Według danych firmy MUSO, zajmującej się tematyką piractwa, jeszcze w 2016 r. byliśmy 9. krajem na świecie pod względem odwiedzin stron zawierających nielegalne źródła, a Europa (zwłaszcza Wschodnia) przewyższa skalą piractwa m.in. USA i większość rynków azjatyckich.
– Warto jednak zaznaczyć, że w ciągu ostatnich dziesięciu lat poziom piractwa znacznie spadł. Według badań zleconych przez Google w 2014 r. aż 69 proc. polskich internautów skorzystało z nielegalnych źródeł, a w 2017 r. ten odsetek wyniósł 52 proc. – mówi Wojciech Hardy, tegoroczny laureat programu START Fundacji na rzecz Nauki Polskiej dla wybitnych młodych naukowców, m.in. za badania poświęcone piractwu internetowemu. – Badania wskazują, że do spadku przyczynił się dostęp do legalnych serwisów streamingowych. Do UE dotarły one z opóźnieniem, co może tłumaczyć wciąż wysoki poziom piractwa – zauważa.
Nowelizacją w podróbki
Szymon Wierciński, ekspert w zakresie strategii e-biznesu w Akademii L. Koźmińskiego, przekonuje, że piractwo cyfrowe wpływa zarówno na branże usługowe, jak i te związane z rozrywką. – Polska jeszcze do niedawna była traktowana jako kraj bez priorytetu. Wystarczy spojrzeć na datę uruchomienia sklepu z muzyka iTunes. Urządzenia firmy Apple były przez kilka lat dostępne, ale nie było możliwości legalnego pobrania cyfrowej muzyki ze sklepu Apple'a. Podobnie było w przypadku wielu innych firm i produktów, co spowodowało przyzwyczajenie części społeczeństwa do tego, że treści cyfrowe powinny być dostępne za darmo – argumentuje Wierciński. I dodaje, że proceder ten jest szczególnie prosty, bo wszystko, co stanowi wartość cyfrową, można kopiować praktycznie bez kosztów. Co więcej, kopia nie traci na wartości w porównaniu do oryginału.
– Podobną drogę przeszedł przemysł muzyczny w momencie pojawienia się możliwości kopiowania płyt winylowych, kaset czy płyt CD. Spowodowało to, że użytkownicy przyzwyczaili się do darmowych treści, ale z biegiem czasu zaczęli płacić za inne wartości dodane, takiej jak: pierwszeństwo w dostępie, wyższa jakość czy świadomość tego, że korzystamy z legalnego źródła, a twórcy są wynagradzani za swoją pracę. Dlatego jest miejsce na usługi dostępu do treści w formie subskrypcji, takie jak Spotify czy Netflix – podkreśla Szymon Wierciński.
Eksperci sądzą, że jest potencjał, by zmienić „przyzwyczajenia" konsumentów i zwiększać legalną sprzedaż. Zdaniem Dariusza Jemielniaka, eksperta w dziedzinie zarządzania w społeczeństwie sieciowym w Akademii L. Koźmińskiego, w całej dyskusji kluczowe jest, na ile elastyczne są osoby ściągające pirackie treści. I czy z braku dostępu do nielegalnych treści kupią legalne?