W latach 1997–2007 w wyniku wypadków komunikacyjnych na polskich drogach śmierć poniosło 60 tysięcy osób. Duża część z nich to ludzie, którzy nie byli sprawcami tych zdarzeń. Ich współmałżonkowie, partnerzy, rodzice, dzieci przeżyli bardzo ciężkie chwile, nierzadko znaleźli się w trudnej sytuacji.
W 2008 r. weszły w życie przepisy, na mocy których rodzina poszkodowanego w wypadku, który zmarł, może żądać zadośćuczynienia za doznaną krzywdę. W tym przypadku jest to przede wszystkim cierpienie psychiczne związane z utratą bliskiej osoby. Ale uwaga, wcześniej strata bliskiego również uprawniała do starań o wypłatę zadośćuczynienia.
– Orzecznictwo Sądu Najwyższego doprowadziło do uznania krzywdy osób, które straciły najbliższych w wypadkach przed 3 sierpnia 2008 r., za wymagającą takiej samej rekompensaty, jaka należy się pokrzywdzonym w okresach późniejszych – wyjaśnia Bartłomiej Krupa, prezes Polskiej Izby Doradców i Pośredników Odszkodowawczych.
Firmy unikają wypłat
Jednak ubezpieczyciele niechętnie wypłacają zadośćuczynienia za tamten okres. Wynika to w dużym stopniu z tego, że kalkulując kiedyś składki za ubezpieczenie OC, nie brali pod uwagę takich wypłat. A są to kwoty niemałe.
Zadośćuczynienie za śmierć bliskich w wypadku niejednokrotnie sięga kilkudziesięciu tysięcy złotych, a nierzadko jest wyższe. Problem dotyczy głównie PZU i Warty, dla których wypłaty te wiązałyby się z największymi wydatkami. Mniejsi ubezpieczyciele najczęściej nie robią problemów, ale ich sprawa ta dotyczy w mniejszym stopniu. Przed 2008 r. większość szkód osobowych likwidowały PZU i Warta. Na przykład w 1998 r. ci dwaj ubezpieczyciele wypłacili łącznie świadczenia dotyczące prawie 80 proc. wszystkich szkód osobowych.