W oczach inwestorów, którzy kupują złotego i polskie obligacje, nasz kraj jest już jedną nogą w grupie gospodarek rozwiniętych, ale pod względem rozwoju gospodarczego i zamożności wciąż jesteśmy w tyle – przyznają uczestnicy debaty „Rzeczpospolitej" i Narodowego Banku Polskiego.
W lepszej ?części koszyka
Główni ekonomiści banków starali się odpowiedzieć na pytanie, dlaczego Polska jest odporna na zawirowania rynkowe, mimo symptomów kryzysu na rynkach wschodzących. Fala wyprzedaży przechodzi m.in. przez Turcję, Argentynę, Indie, RPA czy Brazylię. Nie ominęła i Polski, choć nasza waluta była w ostatnich tygodniach wyjątkowo stabilna. – Osoby zajmujące się rynkami finansowymi traktują Polskę inaczej niż większość krajów będących w epicentrum wyprzedaży. Rozmawiając z inwestorami zagranicznymi, trudno jest znaleźć kogoś, kto zasugerowałby, że Polska jest następna w kolejce do wyprzedaży za Turcją, Rosją czy Indiami – uważa Piotr Kalisz, główny ekonomista Citi Handlowego.
Mimo że aktywa naszego kraju w portfelach globalnych funduszy inwestycyjnych czy banków wciąż leżą w koszyku z napisem „rynki wschodzące", to Polska pozytywnie wyróżnia się na tle innych gospodarek. – Kraje, w których następują zawirowania rynkowe, są rozmieszczone na różnych kontynentach, ale łączy je kilka wspólnych cech: gwałtowne wyhamowanie wzrostu gospodarczego w ostatnich latach, wysoka inflacja, problemy z obsługą zadłużenia finansów publicznych, topniejące rezerwy walutowe. W Polsce tych problemów nie ma. W grupie krajów wschodzących jesteśmy przez inwestorów postrzegani zupełnie inaczej – mówi Monika Kurtek, główna ekonomistka Banku Pocztowego.
Marcin Mrowiec, główny ekonomista Banku Pekao, podkreśla, że dla kursu złotego kluczowe są przepływy kapitału na rynku obligacji skarbowych. Dlatego, gdy mówimy o perspektywach złotego, musimy się zastanowić, jak patrzą na nas instytucje inwestujące w papiery polskiego rządu. – Tu nasza sytuacja jest bardzo dobra. Zadłużenie finansów publicznych jest znacznie niższe niż średnia europejska, inflacja taka sama jak w strefie euro przy wyższych stopach procentowych, rentowność naszych obligacji jest wyższa niż w krajach rozwiniętych. Inwestorzy zagraniczni nie mają powodów, żeby sprzedawać nasze obligacje, więc je trzymają, co stabilizuje złotego – tłumaczy ekonomista.
Pozytywnie wyróżniają Polskę na tle krajów naszego regionu niskie potrzeby pożyczkowe budżetu państwa. W tym roku wynoszą one 147 mld zł, czyli ok. 8 proc. PKB. Dla porównania: w Czechach to ?13 proc. PKB, a na Węgrzech 20 proc. PKB. – W tym roku, za sprawą zmian w OFE, potrzeby budżetu są najniższe wśród siedmiu największych emitentów rozwijających się. W dodatku 60 proc. tych potrzeb już zostało pokrytych. Polskie obligacje są rzadkim towarem, drogim, ale wycenionym fair. W koszyku inwestycyjnym jesteśmy w tej lepszej przegródce, razem z Koreą Południową i Czechami – uważa Rafał Benecki.