Ubezpieczenie kosztów poszukiwania i ratownictwa

Akcja ratownicza na Słowacji kosztuje nawet kilkanaście tysięcy, ubezpieczenie chroniące przed wydatkami – kilkanaście złotych.

Aktualizacja: 27.07.2014 10:24 Publikacja: 26.07.2014 17:00

W słowackich Tatrach za pomoc ratowników musimy płacić

W słowackich Tatrach za pomoc ratowników musimy płacić

Foto: Fotorzepa, Marian Zubrzycki

Horska Sluzba, odpowiednik naszego GOPR, wystawiła niedawno polskiemu turyście rachunek za akcję ratunkową. Opiewał na 15 tys. zł. Człowiek ten nie miał ubezpieczenia turystycznego, gdyż w ogóle nie planował opuszczania Polski. Wszedł jednak na graniczne Rysy, poślizgnął się i spadł na słowacką stronę. Przez kilkanaście godzin poszukiwało go wielu ratowników.

Jakiś czas temu było głośno o taternikach, którzy nocowali w schronisku nad Morskim Okiem i nie wrócili o zadeklarowanej godzinie.  W takiej sytuacji TOPR rozpoczyna poszukiwania w rejonie, w który wybrali się taternicy. Tym razem był to teren graniczny, a więc o pomoc poproszono Horską Sluzbę. Taternicy sami wrócili do schroniska cali i zdrowi, ale rachunek do zapłacenia dostali spory.

Parę lat temu polski turysta, który spadł z Czerwonych Wierchów na słowacką stronę, wsławił się sprawną ucieczką przed ratownikami, kiedy dowiedział się, że za ratunek będzie musiał płacić. Zdarzają się też przypadki podawania fałszywych danych. Jednak osoba bez polisy, której służby ratownicze w innych krajach udzielały pomocy, ma małe szanse wywinięcia się od wydatków.

Przed płaceniem w takich sytuacjach uchroni ubezpieczenie kosztów poszukiwania i ratownictwa. Gdy kupujemy polisę turystyczną przed wyjazdem za granicę, takie ubezpieczenie często jest jej elementem. Warto się o tym upewnić, szczególnie jeśli planujemy wycieczki górskie, trekking czy uprawianie sportów. O tym, że taka polisa może się przydać, gdy spędzamy wakacje  w Polsce, mało kto myśli.

Najdroższy jest transport helikopterem

Przyzwyczailiśmy się, że jeśli zgubimy się w górach albo będziemy mieli wypadek, GOPR za darmo udzieli nam pomocy, sprowadzi  w bezpieczne miejsce albo przewiezie do szpitala.  W większości państw, w tym w Czechach i na Słowacji, nie ma tak dobrze. Jeśli tam dojdzie do wypadku, turysta musi z własnej kieszeni pokryć koszty poszukiwania i ratownictwa.

Nawet jeśli pomoc medyczna udzielana w nagłych wypadkach jest nieodpłatna albo objęta Europejską Kartą Ubezpieczenia Zdrowotnego (EKUZ działa w krajach Unii Europejskiej), to i tak pozostaje jeszcze techniczna strona akcji ratowniczej; na miejsce zdarzenia przybywają przecież ratownicy i transportują poszkodowanego z użyciem helikoptera czy samochodu.

Przed tymi wydatkami turystę ochroni ubezpieczenie kosztów poszukiwania i ratownictwa. Polisa taka przydaje się nie tylko w przypadku wyprawy  w wysokie góry, np. Alpy. Bo nie chodzi wyłącznie  o takie ekstremalne zdarzenia, jak porwanie przez lawinę. Ubezpieczenie zadziała wtedy, gdy będziemy potrzebowali pomocy z powodu zwichnięcia nogi czy zasłabnięcia na górskim szlaku.

Polisa zapewnia zwrot kosztów działań służb ratowniczych, podjętych w  celu zlokalizowania poszkodowanego, udzielenia mu doraźnej pomocy na miejscu wypadku oraz transportu do najbliższego szpitala.

Wystarczy ?pomylić drogi

Polisa przyda się nie tylko w czasie wyjazdów zagranicznych, ale też wtedy, kiedy będziemy spędzać wakacje w Tatrach, Bieszczadach, Beskidach czy Sudetach w pobliżu granicy ze Słowacją i Czechami. Czasem wystarczy mgła, załamanie pogody albo nawet zwykłe zgubienie szlaku, żeby znaleźć się po drugiej stronie granicy.  Jeśli coś się nam tam stanie, pomoc oczywiście otrzymamy, ale, niestety, odpłatnie.

Szlaków górskich przebiegających granicą Polski i Słowacji jest sporo. Granicę bez problemu  można przekraczać wszędzie tam, gdzie spotykają się szlaki prowadzące  obu krajów. Największe ryzyko jest w Tatrach. Nawet wjechanie kolejką linową na Kasprowy Wierch może się zakończyć przypadkowym zejściem do naszych południowych sąsiadów, jeśli na szczycie pomylimy drogi.

Wypadki takie zdarzają się wcale nie tak rzadko. Koszty pomocy ratowników sięgają nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych.  W prostszych sprawach, gdy nie ma potrzeby korzystania ze śmigłowca, płaci się do 10 tys. zł. Ale nawet wtedy mogą to być najdroższe wakacje w życiu.

Polisa na kilka dni kosztuje od kilkunastu złotych wzwyż. Cena zależy od miejsca, w które się wybieramy, oraz limitu odpowiedzialności finansowej ubezpieczyciela.

Horska Sluzba, odpowiednik naszego GOPR, wystawiła niedawno polskiemu turyście rachunek za akcję ratunkową. Opiewał na 15 tys. zł. Człowiek ten nie miał ubezpieczenia turystycznego, gdyż w ogóle nie planował opuszczania Polski. Wszedł jednak na graniczne Rysy, poślizgnął się i spadł na słowacką stronę. Przez kilkanaście godzin poszukiwało go wielu ratowników.

Jakiś czas temu było głośno o taternikach, którzy nocowali w schronisku nad Morskim Okiem i nie wrócili o zadeklarowanej godzinie.  W takiej sytuacji TOPR rozpoczyna poszukiwania w rejonie, w który wybrali się taternicy. Tym razem był to teren graniczny, a więc o pomoc poproszono Horską Sluzbę. Taternicy sami wrócili do schroniska cali i zdrowi, ale rachunek do zapłacenia dostali spory.

Pozostało 81% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy