więzienia grozi pacjentowi za naruszenie nietykalności cielesnej lekarza
Zaznacza, że w obliczu konieczności zaalarmowania policji, zeznawania w prokuraturze, a do tego ewentualnie występowania jako pokrzywdzony lub oskarżyciel prywatny w procesie przed sądem karnym, lekarze rezygnują z dochodzenia swoich praw.
Najwięcej agresji notuje się na szpitalnych oddziałach ratunkowych. Tam w ciągu doby przewija się nawet stu pacjentów, którzy często muszą długo czekać w kolejce. Nerwy więc puszczają. Ten, kto dopuszcza się rękoczynów wobec lekarza czy pielęgniarki na SOR, może jednak ponieść daleko idące konsekwencje. Zgodnie bowiem z ustawą o państwowym ratownictwie medycznym lekarz podejmujący czynności ratunkowe, czyli niosący pomoc na oddziale ratunkowym lub nawet na ulicy nieprzytomnemu, ma status funkcjonariusza publicznego.
– Zarzuty, które mogą być postawione pacjentowi atakującemu medyka, zależą przede wszystkim od charakteru obrażeń. W razie spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu sprawcy grozi do dziesięciu lat więzienia, jeżeli rozstrój zdrowia trwa powyżej siedmiu dni, to sprawca może trafić za kratki nawet na pięć lat – informuje radca prawny Katarzyna Przyborowska.
Pan jest dr Mengele
Przepisy jednak swoje, a praktyka swoje. Lekarze są rozczarowani orzeczeniami prokuratury i sądów karnych.
W głośniej sprawie z Trójmiasta, gdzie syn pacjenta pobił lekarkę, łamiąc jej szczękę i nos, prokuratura umorzyła postępowanie. Ze względu na niską szkodliwość społeczną czynu. Pani doktor oberwała za to, że nie chciała ojca agresywnego mężczyzny skierować na tomografię.