Rozgłośnia przypomina, że wyrok ws. zadośćuczynienia dotyczy kobiety, która w latach 2006-2007 (miała wówczas 13 lat) była więziona i gwałcona przez księdza Romana B. z Towarzystwa Chrystusowego dla Polonii Zagranicznej. Ksiądz został skazany na cztery lata więzienia, z zakonu usunięto go po latach, kiedy sprawę opisały media. Sąd Okręgowy z Poznania przyznał ofierze księdza milion złotych zadośćuczynienia i 800 złotych comiesięcznej renty. Jesienią ub. r. wyrok podtrzymał poznański Sąd Apelacyjny. Rozstrzygnięcie ma precedensowy charakter, gdyż po raz pierwszy przesądzono odpowiedzialność cywilną Kościoła, a nie konkretnego księdza.
Zakon wypłacił już milionowe zadośćuczynienie, ale nie godzi się z wyrokiem.
- Były już zakonnik dokonał tych haniebnych przestępstw na własny rachunek – tłumaczy złożenie kasacji pełnomocnik chrystusowców, adwokat Krzysztof Wyrwa. - Ksiądz miał dbać o dobro dzieci, a nie je molestować, w dodatku przełożeni nie wiedzieli o jego czynach, więc trudno tu mówić o odpowiedzialności zakonu - dodaje.
Według adwokata konieczne jest rozstrzygnięcie sprawy przez Sąd Najwyższy. Wyrok będzie ważny nie tylko dla zakonu chrystusowców, ale dla wszystkich ofiar księży pedofilów.
Tymczasem pełnomocnik ofiary księdza, adwokat Jarosław Głuchowski jest zdziwiony złożeniem kasacji przez Towarzystwo Chrystusowe. Jego zdaniem prawomocny wyrok jest zgodny z aktualnie obowiązującymi przepisami, a kasacja niepotrzebnie przedłuża sprawę i utrzymuje jego klientkę w niepewności.