Sprawa jest zakończona, orzekł w środę pięcioosobowy skład Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN.
A to dlatego, że w tej sprawie była już złożona skarga kasacyjna uznana 7 listopada 2019 r. w Izbie karnej za oczywiście bezzasadną. Zgodnie zaś z art. 90 § 2 ustawy o SN skargi nadzwyczajnej nie można oprzeć na zarzutach, które były przedmiotem rozpoznawania skargi kasacyjnej lub kasacji przyjętej do rozpoznania przez Sąd Najwyższy.
Wcześniej Jan Rokita uzyskał przed sądami za internowanie w stanie wojennym na pół roku, 120 tys. zł zadośćuczynienia, ale domagał się wyższego: 259 tys. zł zadośćuczynienia i 290 tys. odszkodowania, głównie za utracone zarobki z powodu blokowania mu przez SB wszelkiego legalnego zatrudnienia, po zwolnieniu go z ośrodka internowania.
Walka o wolności
Represje wobec Jana Rokity, kiedyś znanego polityka a teraz raczej publicysty, choć wymienianego ostatnio jako kandydat na RPO, zaczęły w noc wprowadzenia stanu wojennego i trwały do upadku PR. Już we wrześniu 1980 r. jako student prawa UJ brał udział w tworzeniu NZS a rok potem został jego przewodniczącym na tym uniwersytecie. Nie udało się SB go zatrzymać w noc wprowadzenia stanu wojennego, działał więc w ukryciu do 21 stycznia 82 kiedy został zatrzymany: esbecy straszyli go, szarpali, grozili mu pobiciem i śmiercią, a do jedzenia dostawał zepsutą żywność. W ośrodku internowania w Załężu przebywał sześć miesięcy.
Potem nękania SB skupiły się na blokowaniu mu zatrudnienia. W 1983 obronił pracę magisterską i choć obiecano mu stanowiska asystenta na Wydziale Prawa UJ na skutek działań SB nie został zatrudniony, a cztery lata później choć zdał egzamin na aplikację adwokacką minister sprawiedliwości sprzeciwił się jego wpisowi a SN w styczniu 1989 r. jego skargę oddalił.