Tydzień temu Parlament Europejski przyjął dyrektywę w sprawie wykorzystywania danych dotyczących przelotu pasażera, tzw. PNR (ang. passenger name records). Na jej podstawie służby państw UE będą miały dostęp do danych pasażerów linii lotniczych. O jakie dane chodzi?
- To będą dane podstawowe takie jak imię, nazwisko, numer lotu, sposób płatności, stawienie się do odprawy, nadany bagaż, wybrany posiłek. Linie lotnicze już teraz gromadzą takie dane, więc nie powinny mieć dodatkowych obowiązków po wejściu dyrektywy w życie - mówiła Ewa Kurowska-Tober.
Podkreśliła, że kraje członkowskie UE będą mogły doprecyzować w przepisach krajowych wytyczne z dyrektywy i np. rozciągnąć obowiązek przekazywania danych na biura podróży. Obowiązek przekazywania danych nie będzie automatyczny. Służby będą występowały z wnioskiem o udostępnienie danych pasażerów, a wnioski będą rozpatrywać specjalne zespoły.
Czy przekazywanie danych pasażerów to efektywny sposób ochrony przed atakami terrorystycznymi? - pytał prawniczkę Tomasz Pietryga.
- Wielu przeciwników dyrektywy wskazywało, że to nie samoloty i lotniska są obecnie najbardziej narażone na ataki terrorystyczne, bo tam działa sprawny system kontroli. Inni krytycy zwracali uwagę, że powstanie olbrzymia baza danych ludzi, którzy w przeważającej części są niewinni. Paradoksalnie tego samego dnia Parlament Europejski uchwalił także przepisy wzmacniające ochronę danych osobowych obywateli UE. Wydaje się jednak, że przy rosnącym niepokoju społeczeństw przed atakami terrorystycznymi trudno będzie zachować balans między potrzebami służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo a prawami jednostek - mówiła mec. Ewa Kurowska-Tober.