W USA liczba potencjalnych pracowników, czyli osób, które są bezrobotne, ale aktywnie poszukują pracy, jest niższa niż liczba wakatów. W efekcie firmy, chcąc pozyskać pracowników, podwyższają zarobki. Nie licząc inflacji, wynagrodzenia wzrosły o 2,8 proc. między marcem a czerwcem. Nie oznacza to jednak, że Amerykanie odczują to w swoich portfelach. W rzeczywistości wynagrodzenie jest teraz niższe niż w grudniu 2019 r., po uwzględnieniu inflacji – wynika z analizy przeprowadzonej przez Jasona Furmana, profesora ekonomii na Uniwersytecie Harvarda.
– Rozgrzana gospodarka podkręca ceny bardziej niż płace – powiedział Furman.
Employment Cost Index, który przedstawia zmianę poziomu wynagrodzeń, dodatków i bonusów, spadł w ostatnim kwartale i jest o 2 proc. niższy niż na koniec 2019 r.
Wzrost cen widoczny jest na wielu płaszczyznach. Ceny benzyny w USA wspięły się niedawno do najwyższego poziomu od 2014 r. Żywność podrożała powyżej poziomów sprzed pandemii. Z kolei, jak wynika z danych firmy Edmunds, średnia cena używanego samochodu wyniosła w Stanach w czerwcu 26,5 tys. dol., czyli o 27 proc. więcej niż rok temu.
Ponadto nic nie wskazuje na to, że tempo wzrostu inflacji osłabło po II kwartale. Inflacja konsumencka w lipcu wyniosła 5,4 proc. w ujęciu rocznym, czyli tyle samo co w czerwcu. Średnio ekonomiści spodziewali się, że tempo wzrostu cen wyhamuje do 5,3 proc. W ujęciu miesięcznym inflacja wyniosła w lipcu 0,5 proc., po tym jak w czerwcu sięgnęła 0,9 proc. Zdaniem amerykańskiego banku centralnego wzrosty te są jednak tymczasowe.