Eurostat wyliczył, że w poprzednim miesiącu inflacja w strefie euro w ujęciu rocznym wyniosła zero proc. Jeszcze w kwietniu sięgała ona 0,6 proc.
Analitycy się spodziewali, że inflacja wyniesie 0,2 proc. – Spadek inflacji do takiego poziomu jest głównie odzwierciedleniem spadku cen energii z oczywistym wpływem spowolnienia gospodarczego na poziom wykorzystania mocy produkcyjnych i presję cenową z tym związaną – wyjaśnia Marcin Mrowiec, główny ekonomista Pekao SA.
[wyimek]0,4 proc. wyniesie w tym roku średnioroczna inflacja dla strefy euro według KE[/wyimek]
Ceny ropy naftowej były w maju ponad 40 proc. niższe niż rok wcześniej. Ekonomista się spodziewa, że inflacja w ciągu najbliższych dwóch – trzech miesięcy zamieni się w deflację. Jego zdaniem wzrostu inflacji powyżej zera możemy się spodziewać dopiero pod koniec roku. – Równocześnie trzeba jednak pamiętać, że w ciągu pierwszych trzech miesięcy roku jednostkowe koszty pracy wzrosły o 3,7 proc. w porównaniu z ostatnim kwartałem 2008 roku, inflacja bazowa zaś wyniosła 1,5 proc. rok do roku – wyjaśnia Mrowiec. – Tak więc obawy, że całoroczny wskaźnik inflacji spadnie poniżej zera, są przedwczesne i raczej nieuzasadnione.
Podobnie uważa Dariusz Winek, główny ekonomista BGŻ. – Groźba deflacji dotyczy kilku najbliższych miesięcy do sierpnia włącznie, potem to ryzyko będzie maleć – wyjaśnia ekonomista. Jego zdaniem nie należy się spodziewać dużego spadku cen – może on sięgnąć zaledwie ułamka procentu. Wyższa deflacja sięgająca jednego procenta grozi natomiast Stanom Zjednoczonym, mimo że Fed podejmuje działania na rzecz niwelowania takiego zagrożenia.